We wtorek o godz. 15 beniaminek pierwszej ligi ŁKS podejmie Lecha Poznań, a stawką tego spotkania będzie awans do drugiej rundy Pucharu Polski. Jeszcze półtora miesiąca temu zdecydowanym faworytem byłby Lech, ale teraz sytuacja trochę się zmieniła. "Kolejorz" wpadł w ogromny kryzys, z sześciu ostatnich spotkań przegrał aż pięć, coraz rzadziej strzela bramki. Do tego doszły kontuzje zawodników, a po spuszczonych głowach zawodników w piątek w Gdyni widać było, że coś z drużyną jest nie tak. - Nie życzyliśmy sobie takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy. Sami jesteśmy sobie winni i takie słowa przekazałem dwa dni temu zawodnikom. Musimy sami wyjść z tego, nikt nam nie pomoże i jesteśmy tego świadomi - zapewnia Djurdjević, który cieszy się, że przeciwko ŁKS-owi jego zespół zagra już po czterech dniach. - Nie ma przynajmniej za dużo czasu na myślenie, musimy wyjść i zacząć naprawiać sytuację. Wiemy doskonale, jak ważne to spotkanie i nikogo nie zamierzamy lekceważyć. Być może to spotkanie jest dla nas ważniejsze niż dla ŁKS-u - dodaje Djurdjević. We wtorek w Łodzi Lech ma zagrać w najmocniejszym zestawieniu - nie są planowane żadne eksperymenty kadrowe. Z gry wyłączeni są kontuzjowani piłkarze: Robert Gumny (w przyszłym tygodniu ma wznowić treningi z zespołem), Nikola Vujadinović, Darko Jevtić, Maciej Makuszewski, Thomas Rogne i prawdopodobnie Mihai Radut. W meczu rezerw urazu doznał też Maciej Orłowski. - Jesteśmy w takim momencie, w jakim jesteśmy i widzimy, co się dzieje. Myślimy tylko o zwycięstwie, musimy przepchnąć się do przodu. Jest jak w życiu, czasem nic nie idzie, człowiek ma związane ręce, ale musi podążać w obranym kierunku i nic nie może w tym zmienić. Z Arką przegraliśmy, ale mieliśmy sytuacje bramkowe, sędzia nie uznał nam gola. Po remisie nastroje byłyby trochę inne. Powiedziałem wtedy w szatni, że musimy się wziąć w garść od środka i zacząć strzelać bramki. Pierwszy raz jako szkoleniowiec znalazłem się w takim kryzysie, ale jak to przeżywam, zostawię dla siebie. Nie mamy teraz innych ludzi, musimy w tym składzie ruszyć do przodu - przyznaje Djurdjević. Lech i ŁKS mierzyły się ze sobą w Pucharze Polski czterokrotnie. W 1980 r. w półfinale w Łodzi Lech wygrał 2-1, a w ćwierćfinale w sezonie 1983/84 triumfował po dwumeczu dzięki bramce zdobytej na wyjeździe (1-0 w Poznaniu i 1-2 w Łodzi). ŁKS był lepszy w dwóch ostatnich potyczkach - w 1/8 finału w 1990 roku (2-0 w Łodzi) oraz w 1/16 finału dwa lata później (3-1 dla ŁKS). W pierwszym z nich w barwach Lecha grał Kazimierz Moskal, dziś trener ŁKS. Jego zespół we wtorek może sprawić niespodziankę, presja zaś będzie ciążyć na Lechu, który wygrać musi. Kolejna wpadka i odpadnięcie z następnych rozgrywek może być znów zalążkiem kolejnej rewolucji w klubie. - Nie ulega wątpliwości, że to Lech jest faworytem. Trochę szkoda, że ten mecz wypadł akurat w czasie naszego ligowego maratonu, ale pucharowe rozgrywki rządzą się swoimi prawami. Wierzę w to, że marka rywala zmotywuje chłopaków do tego, aby wznieść się na wyżyny. A wtedy wszystko może się zdarzyć - mówi na klubowej stronie ŁKS-u trener Kazimierz Moskal. Początek meczu o godz. 15. Andrzej Grupa Terminarz pierwszej rundy Pucharu Polski