<a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/lech-poznan-ruch-chorzow,3480" target="_blank">Zobacz zapis relacji minuta po minucie z meczu Lech Poznań - Ruch Chorzów!</a> Zaskakujący początek sezonu w Poznaniu - Lech odniósł najwyższe zwycięstwo od grudnia ubiegłego roku, pokonał aż 4-0 wicemistrza kraju. Obie drużyny mają za sobą nieudaną przygodę z Ligą Europejską i ciężkie przeprawy ze znacznie słabszymi od siebie rywalami w Pucharze Polski. Z tą różnica, że Lech już się z tymi rozgrywkami pożegnał i pozostała mu tylko i wyłącznie liga. Dlatego presja związana ze startem ekstraklasy była w stolicy Wielkopolski ogromna. W ostatnich latach poznańsko-chorzowskie starcia mają to do siebie, że kończą się dość pewnym zwycięstwami gospodarzy. Nie inaczej było i tym razem, choć przebieg spotkania można uznać za zaskakujący. W pierwszej połowie, gdy rozstrzygnęły się losy pojedynku, Ruch nie miał nic do powiedzenia, był tylko tłem dla pomysłowo grających lechitów. Ci atakowali rywali bardzo wysoko, już na ich połowie. W efekcie pomocnicy "Kolejorza" przechwytywali sporo piłek i rozciągali akcje do skrzydeł. Po dośrodkowaniach skrzydłowych lub bocznych obrońców na przedpolu bramki Matko Perdijicia było bardzo gorąco. Na minimalnie niecelny strzał Gergo Lovrencsicsa zdołał jeszcze odpowiedzieć Marek Zieńczuk (Jasmin Burić obronił), później chorzowianie tylko przyglądali się akcjom Lecha. Koszmarnie grali środkowi obrońcy gości, w tym występujący po raz setny w ekstraklasie Maciej Sadlok. Trudno powiedzieć, jakim cudem w polu karnym mógł się znaleźć zupełnie niepilnowany Kebba Ceesay, który wykorzystał dośrodkowanie Luisa Henriqueza i pokonał Perdijicia. Chwilę później Żeljko Dżokić nie zdążył za Mateuszem Możdżeniem, pomocnik Lecha był sam przed bramkarzem, ale Chorwat rzucił się pod nogi rywala i odbił piłkę. Takich akcji Lecha było sporo, dość długo chorzowianom dopisywało szczęście. Ale do czasu, czyli do 35. minuty. Wtedy kapitalnym zagraniem popisał się Lovrencsics - Węgier dośrodkował piłkę w pole karne, uczynił to zewnętrzną częścią stopy. Do tego zadziwił precyzją - posłał piłkę prosto na głowę Bartosza Ślusarskiego. Napastnik Lecha zdobył pierwszego gola w lidze od maja ubiegłego roku, a po chwili mógł wykonać z kolegami zaległą kołyskę. Prawie trzy miesiące temu został bowiem ojcem bliźniaków. Jakby tego było mało, tuż przed przerwą swojego gola zdobył też Lovrencsics - podobnie jak Ceesay w ligowym debiucie. Był on efektem świetnej, dwójkowej akcji ze Ślusarskim. Jeszcze w doliczonym czasie piłka minimalnie minęła słupek bramki gości po uderzeniu z 30 metrów Rafała Murawskiego. A Ruch? Goście momentami sprawiali wrażenie pogodzonych z porażką. Jedyną okazję mieli wówczas, gdy po strzale głową Macieja Jankowskiego piłkę sprzed bramki wybił Hubert Wołąkiewicz. Gdyby tego nie zrobił, gola i tak by nie było - sędzia Marcin Borski uznał, że na przedpolu bramkowym słabiutki dzisiaj Arkadiusz Piech staranował Jasmina Buricia. W drugiej połowie było oczywiste, że Lech zwolni tempo. - Nie ma zespołu, który mógłby bronić agresywnym pressingiem przez całe spotkanie - mówił wcześniej trener poznaniaków Mariusz Rumak. Trener chorzowian Tomasz Fornalik dokonał dwóch zmian, ale one nie zmieniły oblicza jego zespołu. Mecz zrobił się trochę nudny. "Trzy do zera to za mało, by kibiców radowało" - zaśpiewali w 60. minucie kibice Lecha, a ich ulubieńcy od razu popisali się ładną kontrą, którą omal na gola nie zamienił Możdżeń. Ruch w końcu też stworzył okazje do zdobycia honorowego gola - Grzegorz Kuświk w sytuacji sam na sam posłał piłkę obok słupka, a strzał Piecha obronił Burić. W Lechu przełamać mógł się jeszcze Vojo Ubiparip - on z kolei w 88. minucie nie wykorzystał okazji, gdy stanął oko w oko z Perdijiciem. Wydawało się, że mecz zakończy się takim rozstrzygnięciem jak niemal dokładnie rok temu - wtedy 19 sierpnia we Wronkach "Kolejorz" pokonał Ruch 3-0. Teraz skończyło się na wyższym zwycięstwie, bo w 90. minucie Lovrencsics zaliczył drugą asystę (tym razem z rzutu rożnego), a Ubiparip strzelił swojego pierwszego gola w sezonie. Andrzej Grupa Po meczu powiedzieli: Mariusz Rumak (trener Lecha) - Przed mecze na nasz zespół spadła fala ostrej krytyki, ale moi zawodnicy pokazali charakter. Chcieliśmy udowodnić, że porażka w Pucharze Polski była tylko wypadkiem przy pracy i że potrafimy grać w piłkę. Mecz ułożył się po naszej myśli, a wynik 4:0 to najlepsze, co mogło nam się w tej sytuacji przytrafić. Ale też bez euforii podchodzimy do tego zwycięstwa. To jest pewna forma przeprosin dla kibiców. Tomasz Fornalik (trener Ruchu) - Mecz przegraliśmy w pierwszej połowie. Po przerwie ta gra była już bardziej wyrównana, stworzyliśmy dwie-trzy sytuacje, ale nie udało się ich wykorzystać. Być może gol dałby impuls do jeszcze lepszej gry. Są powody do tego, by głęboko zastanowić się nad tym, co się dzieje z drużyną, na pewno nie brakowało nam dziś waleczności, przyczyny były chyba inne. Lech Poznań - Ruch Chorzów 4-0 (3-0) Bramki: Ceesay (11.), Ślusarski (35.), Lovrencsics (44.), Ubiparip (90.)Żółte kartki: Wołąkiewicz - MalinowskiSędzia: Marcin Borski. Widzów 15 638 tys.Lech: Burić - Ceesay, Arboleda, Wołąkiewicz, Henriquez - Możdżeń (74. Drewniak), Murawski, Trałka, Tonew (57. Ubiparip), Lovrencsics - Ślusarski (81. Bereszyński).Ruch: Perdijić - Dżokić, Sadlok (46. Lewczuk), Stawarczyk, Szyndrowski - Zieńczuk (46. Kuświk), Lisowski, Malinowski, Janoszka (78. Szultes), Jankowski - Piech.<a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Terminarz, wyniki, tabela Ekstraklasy. LIVE</a>