Radosław Nawrot, Interia: Podobał ci się mecz Lecha Poznań z Radem Belgrad? Adrian Gałuszka, rzecznik prasowy Lecha II Poznań: - To był niezwykle ciekawy mecz podczas zgrupowania w Turcji z uwagi na liczny udział Lechowej młodzieży. Spodziewam się, że o nią pytasz. Pamiętajmy jednak, że choć w tym starciu rzucona została na głęboką wodę, to miała wsparcie w postaci kilku bardzo doświadczonych zawodników Lecha. Pomoc bezcenną. Thomas Rogne udzielił im pełnego wsparcia, a po prawej stronie miał uczącego się dopiero Filipa Borowskiego, który podpatruje starszych graczy. To samo Mohammad Awwad z przodu, który miał ogromną ochotę do pomocy młodszym kolegom i często w tym celu cofał się po piłkę. Dzięki jego obecności tacy gracze jak Antek Kozubal czy Igor Ławrynowicz mogli się sporo nauczyć i nabrać pewności siebie, a pamiętajmy, że obaj grali już wcześniej w starciu z tureckim Bandirmasporem. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie <a href="http://www.sport.interia.pl/?utm_source=testlinkow&utm_medium=testlinkow&utm_campaign=testlinkow" target="_blank">Sprawdź!</a> Na skrzydle przeciw Radowi pojawił się Norbert Pacławski, co prawda nie na swojej pozycji, ale dzięki temu sprawdzianowi mieliśmy okazję przekonać się, jak i on sobie radzi. Ten sparing był przeznaczony w sporej mierze na taki test uzdolnionej młodzieży przeciwko silnej ekipie, jaką jest Rad Belgrad grający w serbskiej ekstraklasie. Co prawda, w jej ogonie, ale jednak w najwyższej lidze. Można powiedzieć, że był to pojedynek drugoligowych rezerw Lecha z serbską ekstraklasą. - Złożony z młodzieży skład może na to wskazywać, ale nie zapominajmy, że mieliśmy jednak tych graczy pierwszego zespołu w grze i oni odegrali istotną rolę. Młodzi gracze zostali rzuceni na głęboką wodę, ale w niej nie utonęli. Podobnie jak i podczas całego zgrupowania. Każdy z tych młodych zawodników się a obozie pokazał, przedstawił swój potencjał i myślę, że przyszłość przed nimi. Ważne bowiem, by samo trafienie do pierwszego zespołu nie stało się dla nich celem samym w sobie. Lech miał już kilku młodych piłkarzy, którzy po takich zgrupowaniach czy debiutach wracała do rezerw i nie potrafiło potem z nich już wyjść. Swego czasu dyrektor Marek Śledź mówił, że po roczniku 2002 w Lechu Poznań nie będzie już ciekawej młodzieży. - Czas pokazał, że to nieprawda. Piłkarze zabrani do Turcji to zawodnicy roczników 2003 i 2004. Mówimy o chłopcach, którzy dopiero staną się pełnoletni. Na razie mają po 16-17 lat, więc nie możemy po nich oczekiwać, że w tak młodym wieku staną się wiodącą siłą w Lechu. Nie wpychajmy ich na siłę i za szybko do pierwszego składu. Najpierw muszą nabrać doświadczenia w drugiej lidze, a wielu z nich nawet tam nie jest gwiazdą. Ja mogę jednak zagwarantować, że wielu zawodników roczników 2003 i 2004 będzie w przyszłości odgrywało istotną rolę w Lechu Poznań, a już z niecierpliwością czekamy na kolejne roczniki 2005 i 2006. Tam może być bardzo ciekawie, zwłaszcza w roczniku 2006. Myślę, że może się on okazać lepszym pokoleniem młodzieży w Lechu niż rocznik 2002. To skłania do zadania pytania, dlaczego akurat tych piłkarzy zabrał do Turcji trener Dariusz Żuraw? W drugiej lidze ma wielu innych. - To, że trener zdecydował się zabrać akurat tych piłkarzy nie znaczy, że innych nie obserwuje. Podejrzewam, że decyzję podejmował w oparciu o to, kogo potrzebował na daną pozycję. Np. dołączenie Pacławskiego do Ishaka i Szymczaka świadczyć może o tym, że trener Mohammada Awwada widzi już gdzie indziej. Dla tych młodych zawodników pojechał do Turcji trener rezerw Artur Węska? - Myślę, że trener Węska pojechał przede wszystkim po to, by zobaczyć jak funkcjonuje sztab trenera Dariusza Żurawia, jaka jest filozofia gry i metodologia pierwszego zespołu. Tak, aby rezerwy też mogły je prezentować. To rodzaj "ajaksyzacji Lecha", czyli ujednolicania stylu gry wszystkich zespołów na wzór pierwszego? - Tak robi wiele klubów w Europie, które chcą zachować pewną jedność stylu. A Lech Poznań cieszył nas grą w europejskich pucharach stylem dominującym, opartym na grze ofensywnej, w którym chce stwarzać okazje. Myślę, że warto, aby wszystkie zespoły Lecha to potrafiły, a młodsze mają sporo punktów stycznych z pierwszą drużyną. Nawet najmłodsze ekipy Lecha to potrafią, także te, które obserwujemy w zasadzie jedynie podczas turniejów Lech Cup. Antoni Kozubal - największe objawienie obozu w Turcji? Nazywają go nawet "małym Tibą". - Co ciekawe, nie nazywają go tak trenerzy, ale sami piłkarze pierwszego zespołu. To nobilituje Antka, bo pokazuje, że ci starsi gracze go obserwują i że swoją grą zrobił na nich wrażenie. "Mały Tiba" to komplement, ale czy go nie stygmatyzuje i nie winduje za wcześnie? - To określenie na razie żartobliwe, ale cechy Antka Kozubala i sposób jego gry rzeczywiście upodabniają go do Pedro Tiby. Też ma zmysł do regulowania tempa, uwielbia wymieniać piłkę, poklepać ją, rozrzucić grę w różne miejsca boiska. Oczywiście, na tym etapie nie oczekujemy, że będzie "dużym Tibą" i od razu chwyci za kierownicę Lecha, jak jego starszy i znakomity kolega. Już dwa lata temu Antoni Kozubal grywał z zawodnikami starszymi, a przecież jego warunki fizyczne nie były atutem w takiej walce. A jednak w wieku 15 lat ten piłkarz został mistrzem Polski do lat 17. Ze starszymi rywalami radził sobie wtedy nie wielką siłą i przewagą fizyczną, ale sprytem, sposobem i wyszkoleniem technicznym. To zresztą często stosowany przez Lecha chwyt, by młodsi piłkarze walczyli ze starszymi przeciwnikami i szukali sposobu na ich ogranie.