<a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-R-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I">Lotto Ekstraklasa - sprawdź terminarz, wyniki oraz tabelę!</a> Uraz barku dla bramkarza to rzecz szczególnie nieprzyjemna i uniemożliwia grę. Putnocky doznał urazu przed spotkaniem o Superpuchar Polski z Legią Warszawa. Jego przerwa trwa więc już dwa tygodnie, a i w niedzielnym spotkaniu z Zagłębiem Lubin Słowak nie znajdzie się w kadrze meczowej. Wróci do niej dopiero w trzeciej kolejce - na mecz z Jagiellonią Białystok. Matusz Putnocky trafił do Lecha przed rozpoczęciem tego sezonu. Przez ostatnie półtora roku wyrobił sobie świetną opinię w Ruchu Chorzów i do "Kolejorza" wcale nie został ściągnięty po to, by być zmiennikiem Jasmina Buricia. W sparingach obaj bramkarze bronili po równo, a trener Jan Urban mówił, że decyzja który z nich będzie tym pierwszym jest "bardzo ciężka". Kontuzja Słowaka rozwiązała jednak sytuację. - Jasmin obronił swoją pozycję, rozpoczął sezon jako podstawowy golkiper, ale na pewno kontuzja kolegi miała tu duże znaczenie. W okresie przygotowawczym ich rywalizacja była na najwyższym poziomie, a Matusz pokazał, że może sprostać naszym oczekiwaniom - mówi opiekujący się bramkarzami Lecha Andrzej Dawidziuk, wychowawca m.in. Łukasza Fabiańskiego czy Radosława Cierzniaka. Putnocky we wtorek wznowił treningi z zespołem, ale na razie jest jeszcze oszczędzany - początkowo nie wykonywał na przykład chwytów przy upadkach. - Uraz barku to wyklucza, ale jego rehabilitacja przebiega zgodnie z planem. Wykonuje wszystkie zajęcie motoryczne, by ta przerwa odcisnęła jak najmniejsze piętno na jego dyspozycji - tłumaczy Dawidziuk. Nie zmienia to jednak faktu, że na razie numerem jeden jest Burić, a w niedzielę zmiennikiem Bośniaka znów stanie się 17-letni Miłosz Mleczko. Tego ostatniego zapewne za tydzień zmieni Putnocky, ale roszady na pozycji pierwszego golkipera nie należy się spodziewać zbyt szybko. Być może Słowak zagra 10 sierpnia w meczu Pucharu Polski, ale w lidze - raczej nie. - W tym sezonie meczów mamy mniej, ale Matusz swoją szansę otrzyma, bo po to przyszedł do klubu. Nie jestem zwolennikiem rotacji, ale jej nie wykluczam jej. Nie chcę po prostu zmieniać dla samych zmian - twierdzi Dawidziuk. Szkoleniowiec bramkarzy w Lechu, a kiedyś współpracownik Leo Beenhakkera w reprezentacji Polski, tłumaczy, że czasem o roszadzie na tej pozycji decydują czynniki, na które nikt nie ma wpływu, np. kontuzje. - Ale nie to, że broni się do pierwszego błędu. Bramkarz musi czuć zaufanie, to jest niezwykle istotne, szczególnie w Lechu Poznań. Ostatnie spotkanie pokazało, że Jasmin miał dwie interwenecje, ale obie były kluczowe - opowiada Dawidziuk. Bośniak tuż przed przerwą obronił techniczny strzał Łukasza Madeja, a już w doliczonym czasie drugiej połowy - uderzenie z dystansu Ryoty Morioki. Dzięki temu Lech nie stracił gola i punktu. - W pozostałym czasie był pod grą, pomagał budować akcje, ale to wymaga wysokiego stopnia koncentracji i jest związane właśnie z zaufaniem dla niego. Takie jest moje postrzeganie roli bramkarza i nie będę rotował tylko dla samych rotacji - kończy. Andrzej Grupa