Przez większą część jesieni Lech imponował grą w defensywie. Po kontuzji Manuela Arboledy, a później także bramkarza Jasmina Buricia ta formacja zaczęła popełniać rażące błędy - szczególnie w spotkaniach z Legią Warszawa czy Śląskiem Wrocław. Dwa ostatnie mecze z czołowymi zespołami pierwszej ligi (Flotą Świnoujście i Miedzią) pokazały, że problemy pozostały. Wciąż nie gra Burić, a Kotorowski znów popełnił błąd przy straconej bramce. Po dośrodkowaniu Piotra Madejskiego źle wyskoczył z bramki, tylko lekko dotknął piłkę, a Jakub Grzegorzewski bez problemów skierował ją do siatki. Inna sprawa, że wcześniej Madejski w łatwy sposób ograł zwodem Mateusza Możdżenia. Problem jest też ze środkowymi obrońcami - Ivan Djurdjević w pierwszej połowie grał niepewnie, a wracający do gry po kontuzji Marcin Kamiński popełniał po przerwie rażące błędy. Rumakowi pozostaje więc Hubert Wołąkiewicz, do którego musi kogoś dostawiać. Może warto postawić na młodego Błażeja Cyferta? Lech szuka w każdym bądź razie jeszcze jednego stopera - już poza Polską. Dodajmy do tego bezproduktywną kopaninę w środkowej strefie, w czym prym wiedli Łukasz Trałka i Szymon Drewniak. Miedź powinna być wiosną kandydatek do awansu do ekstraklasy, a trener Bogusław Baniak ma w tym zespole wielu piłkarzy, którzy już w niej grali. Choćby Wojciecha Łobodzińskiego, który w 6. minucie strzelił nad bramką Lecha. Poznaniacy w pierwszej połowie dwukrotnie mogli zdobyć gola - najpierw w 8. minucie po znakomitej indywidualnej akcji Gergo Lovrencicsa (strzelił technicznie tuż obok słupka), a później na kilka minut przed przerwą. Sędzia Łukasz Araszkiewicz (syn Jarosława, pięciokrotnego mistrza Polski z Lechem) podyktował wówczas rzut wolny pośredni z pięciu metrów. Łukasz Trałka kopnął jednak piłkę w mur, a dobitka Cyferta również została zablokowana. W drugiej połowie całkowicie inny skład Lecha spisywał się już o niebo lepiej. Zepchnął legniczan do obrony - lewą stroną rajdy przeprowadzał Aleksandar Tonew, w środku świetnie piłki rozdzielał Karol Linetty. Okazje mieli Tonew i Ślusarski, ale najlepsze marnował seryjnie Piotr Reiss. Dwukrotnie piłkę wykładał mu młody Adam Gajda, a raz Linetty - 40-letni gracz "Kolejorza" nie mógł wcelować w bramkę. W trzecim przypadku piłka odbiła się od wewnętrznej części słupka, ale przetoczyła się tylko wzdłuż linii bramkowej. Jeszcze w doliczonym czasie poznaniacy oblegali bramkę Andrzeja Bledzewskiego, choć trener Miedzi Bogusław Baniak dokonywał już taktycznych zmian w składzie. W 91. minucie Tomasz Kędziora trzy metry przed bramką nie trafił w piłkę po zagraniu Kamińskiego, choć nie miał obok siebie rywala. Po chwili Daniel Tanżyna sfaulował Linetty’ego - rzut wolny z 17 metrów wykonywał Reiss, ale trafił w mur. Piłka spadła na głowę Rafała Murawskiego, który strzelił dobrze, ale jeszcze lepiej interweniował Bledzewski. Miedź pokonała więc we Wronkach Lecha 1-0 i ma na rozkładzie drugi czołowy zespół ekstraklasy (ograła też 4-1 Śląsk Wrocław). Trener Baniak nie ukrywa, że jeżeli będzie taka okazja, to Miedź włączy się do walki o ekstraklasę. A dla lechitów był to ostatni sparing przed zgrupowaniem w Hiszpanii - w sobotę pojadą autokarem do Berlina, a stamtąd samolotem udadzą się do Malagi. Autor: Andrzej Grupa Lech Poznań - Miedź Legnica 0-1 (0-1) Bramka: 0-1 Kamil Grzegorzewski (19. minuta) Lech w I połowie: Kotorowski - Ceesay, Cyfert, Djurdjević, Henriquez - Lovrencics, Trałka, Drewniak, Możdżeń, Olejniczak - Ubiparip. Lech w II połowie: Szymański - Kędziora, Kamiński, Wołąkiewicz, Gajda - Jakóbowski, Murawski, Linetty, Reiss, Tonew - Ślusarski. Miedź: Ptak (64. Bledzewski) - Wołczek, Bany (68. Tanżyna), Woźniczka, Zasada (46. G. Bartczak) - Madejski (64. Lenkiewicz), Kasperkiewicz (90. Wosiek), Marciniak (46. Nowacki), Łobodziński (83. Kuciński) - Grzegorzewski (61. Łuszkiewicz), Zakrzewski (78. Mowlik).