- Dla mnie to normalność, taka moja cieszynka. Chciałem w inny sposób uciszyć stadion, może inaczej to wyszło, ale nic złego nie miałem na myśli - mówi Robak, który w 78. minucie pokonał Grzegorza Sandomierskiego. Piłkarze Lecha byli w ostatnich tygodniach na cenzurowanym u swoich kibiców, to efekt fatalnej postawy w lidze. W spotkaniu z Cracovią w "Kotle" zawisł nawet transparent: "Rutkowski, Klimczak i piłkarzy zgraja: powiedzcie jak znajdziecie jaja!". To właśnie na bramkę przed tą trybuną strzelał Robak. Wywołało to złość kibiców, którzy krytykowali zawodnika na swoim forum i w mediach społecznościowych. - Wiadomo, początek był dla nas nieudany, ale ostatnio sytuacja się odwróciła. Zdobyłem jedną bramkę, drugą i wierzę, że drużyna Lecha będzie teraz wygrywała - mówi Robak, który o miejsce w składzie walczy z Nickim Bille. W dwóch ostatnich spotkaniach numerem jeden w ataku Lecha był Duńczyk, który zdobył dwa gole w pucharowym starciu z Podbeskidziem. - Najlepiej, jakby strzelali obaj napastnicy, bo wtedy można mówić i o formie, i o pewności siebie. Jak goli nie ma, to każdy później liczy minuty bez nich. Oby Nicki się przełamał w meczach ligowych, bo to pomoże całej drużynie - uważa napastnik "Kolejorza". W piątek Lech zagra w Niecieczy z Bruk-Bet Termalicą, która w poprzedniej kolejce została zdemolowana w Szczecinie przez Pogoń (5-0). - U siebie na pewno będzie się chciała zrehabilitować za ten występ, a w Niecieczy jest to groźny zespół, wygrał tam z Cracovią - uważa Robak, który z trenerem Czesławem Michniewiczem pracował w przeszłości właśnie w Pogoni. Teraz Michniewicz, który w ostatnich latach świetnie radził sobie w meczach z Lechem, pracuje w Niecieczy. - To nie zawsze ma przełożenie, przecież ostatnio trener był w Pogoni, a teraz przegrał z nią 0-5. Wszystko boisko zweryfikuje - uważa piłkarz. Andrzej Grupa