Ekstraklasa: wyniki, terminarz, strzelcy, golePo odejściu do Śląska Wrocław Marcina Robaka 33-letni Łukasz Trałka jest najstarszym piłkarzem w kadrze Lecha. W ekstraklasie rozegrał dotąd 321 spotkań, zdobył w nich 20 bramek. Pomocnik "Kolejorza" od początku kariery był jednak kojarzony nie tyle z pokonywaniem bramkarzy rywali, co z przerywaniem akcji przeciwników. Zbierał czasem po kilkanaście żółtych kartek w sezonie, przy czym nigdy nie zobaczył czerwonej, ale jako zawodnik defensywny był skuteczny. Gdyby szukać przełomowego miesiąca w ostatnim czasie dla Trałki, to był to na pewno maj tego roku. Najpierw na Stadionie Narodowym Lech przegrał z Arką Gdynia 1-2 w finale Pucharu Polski, a ówczesny kapitan "Kolejorza" miał w tym duży udział. Pozwolił dośrodkować w biegu Adamowi Marciniakowi (gola na 1-0 strzelił Rafał Siemaszko), później nie zatrzymał w kontrze Luki Zarandii (trafienie na 2-0), wreszcie sam trafił po rzucie rożnym w 119. minucie. Później Trałka stracił opaskę kapitańską po konflikcie z trenerem Nenadem Bjelicą, któremu nie podobały się rozmowy telefoniczne piłkarza w szatni. Wydawało się, że dalszy los doświadczonego gracza jest w Lechu przesądzony. Dziś bez Trałki trudno wyobrazić sobie pomoc Lecha, a Bjelica wprost mówi, że piłkarz pozostanie w jego drużynie na kolejny rok. Do tego dochodzi jeszcze znakomita forma strzelecka 33-latka. Od drugiego maja Trałka zdobył dla Lecha już siedem bramek w 23 spotkania. Przez pięć wcześniejszych lat w 192 spotkaniach trafił... pięć razy. Co się więc zmieniło? - Kazali mi strzelać. I tyle - odpowiada z uśmiechem zawodnik lidera Ekstraklasy. - Piłka szuka mnie trochę częściej w polu karnym, a może ja też lepiej wykonuję swoje zadania. Fajnie, niech się dalej tak to toczy, tak spokojnie. Mam nadzieję na jeszcze więcej - mówi Trałka, który kilka razy w tygodniu zostaje po treningach na boisku i robi sobie dodatkowe zajęcia. - Pracuję i staram się tak przygotować, by ci młodsi mnie nie prześcignęli. Muszę być w dobrej formie fizycznej, a człowiek dojrzalszy powinien więcej na to pracować. Tak robię już od dłuższego czasu i nie chcę tego zmieniać - przyznaje pomocnik Lecha, który - gdy jest taka potrzeba - przejmuje też rolę środkowego obrońcy. Na razie nie planuje jednak zmiany pozycji na stałe. - Już tak się układało, że mogę grać trochę niżej, ale idę w drugą stronę, patrzę pod drugą bramkę. Trzymam się tego, że żadnych zmian nie będzie - śmieje się. Gdy jednak mowa jest o roli kapitana, Trałka poważnieje. Obecnie opaskę nosi Maciej Gajos, drugi w kolejce jest Abdul Aziz Tetteh, a później Radosław Majewski. - Mamy kapitana, jest nim Maciek Gajos i dobrze się z tej roli wywiązuje. U mnie nic się nie zmieniło, nie mogę być innym człowiekiem w zależności od tego, czy mam opaskę czy jej nie mam - mówi Trałka. Czasem widać jednak wyraźnie, że to on wciąż mobilizuje kolegów. - To jedyna różnica, że dziś nie ma opaski. Nadal pomaga drużynie, młodym piłkarzom, trenerowi. Zawsze to robił na boisku, ale mieliśmy problem w szatni. Teraz już go nie ma. Rozmawialiśmy o tym, rozumie trenera, bardziej go od tego czasu poznał. Wie już, czego trener nie lubi. Z jego gry zawsze byłem zadowolony i jestem nadal. Cieszy mnie poziom, które prezentuje i wszystko zmierza w kierunku, by został z nami na jeszcze jeden rok - twierdzi Nenad Bjelica. Trałki nie ma ma jednak w kolejce do kapitańskiej opaski i Chorwat tego nie ukrywa. Z drugiej strony - bagatelizuje jej znaczenie. - Posiadanie samej opaski znaczenia nie ma, na murawie każdy z nich musi być kapitanem. Łukasz zawsze grał dobrze, teraz jeszcze strzela i to jest pozytywne dla niego. Może czuł za dużą presję, a teraz jej nie ma i gra jeszcze lepiej? Ja jestem zadowolony - mówi Bjelica. Skąd się jednak bierze taka skuteczność weterana z Lecha? - Nic u niego nie zmienialiśmy. Kilka meczów rozegrał razem z Azizem, ale nie był wtedy drugą szóstką, jak często ludzie widzą i mówią. On gra wtedy jako ósemka, wchodzi w szesnastkę. W poprzednim sezonie dał w takiej sytuacji asystę w meczu z Lechią Gdańsk. Ma więc drugą funkcję na boisku, a do tego bywa niebezpieczny przy rzucie wolnym czy rożnym. Ważne jest to, że rywalizacja z Tettehem stworzyła mu dużą konkurencję, a to samo w sobie jest dobre dla drużyny. Tak samo było z napastnikami, Robakiem i Kownackim. To rozwija zespół - uważa chorwacki szkoleniowiec Lecha. Andrzej Grupa