- KRC Genk jest bardzo dobrą drużyną, ale my z kolei na wyjeździe zagraliśmy znacznie poniżej naszych możliwości. Nie potrafię do końca wytłumaczyć, dlaczego tak się stało. Być może przytrafił nam się gorszy dzień. W Lidze Mistrzów zespoły potrafiły odwrócić losy rywalizacji nawet w gorszej sytuacji. Dlaczego nie byłoby to możliwe? Tym bardziej, że mamy tylko dwie bramki do odrobienia. Jesteśmy maksymalnie zmotywowani, zrobimy wszystko, żeby nam się udało. Musimy pokazać naszą lepszą wersję - mówił przed spotkaniem przy Bułgarskiej trener Lecha Ivan Djurdjević. Drużyna prowadzona przez serbskiego szkoleniowca świetnie prezentuje się w Lotto Ekstraklasie, gdzie wygrała wszystkie cztery mecze, ale europejskie puchary to zupełnie inny świat. W pierwszym spotkaniu w Belgii, Lech był praktycznie bezradny i po golach Rusłana Malinowskiego oraz Mbwanny Samatty przegrał 0-2. Poznaniacy mieli szczęście, że porażka nie była o wiele wyższa. Teraz Djurdjević zdecydował się na kilka zmian w składzie. W pierwszej jedenastce znaleźli się pozyskani w tym oknie transferowym Pedro Tiba i Joao Amaral. Z konieczności od pierwszej minuty musiał także zagrać Nikola Vujadinović. Na rozgrzewce kontuzji doznał bowiem Wołodymyr Kostewycz. Roszady trenera niewiele jednak pomogły. Lech od początku był wyraźnie słabszym zespołem. Znakomicie w bramce gospodarzy spisywał się jednak Jasmin Burić. Bośniacki golkiper nic nie mógł jednak zrobić w 18. minucie. Po złej interwencji obrońców piłkę przejął Dieumerci Ndongalla. Po chwili świetnie dośrodkował na głowę Mbwany Samatty. W tym momencie wiadomo już było, że szanse "Kolejorza" są praktycznie zerowe. Poznańska drużyna musiałaby strzelić cztery gole i nie stracić żadnego. Przyjezdni grali spokojnie i pewnie. W ich szeregach wyróżniał się Rusłan Malinowski. Ukraiński pomocnik kilka lat temu napsuł wiele krwi Legii Warszawa przy okazji jej meczów z Zorią Ługańsk. Teraz znakomicie kierował poczynaniami kolegów. Jedyną szansę na gola gospodarze mieli w 38. minucie. Kamil Jóźwiak ładnie zagrał w polu karnym i dość mocno kopnął. Bramkarz gości spisał się jednak bez zarzutu. W ostatniej minucie pierwszej części młody zawodnik Lecha fatalnie zachował się w polu karnym. Stracił piłkę i lekko pociągnął za koszulkę Ndongallę. Ten sprytnie się przewrócił, a sędzia podyktował rzut karny. Mocnym kopnięciem w środek drugą bramkę dla gości zdobył Leandro Trossard. Na początku drugiej połowy miejscowi strzelili honorowego gola. Po rzucie wolnym wykonywanym przez Vujadinovicia piłka trafiła w słupek. Przytomnie zachował się Tomasz Cywka, który bez przyjęcia zdobył jedyną jak się potem okazało bramkę dla Lecha w tym dwumeczu. W 60. minucie na murawie w ekipie Genku pojawił się Jakub Piotrowski. 20-letni pomocnik jeszcze jako zawodnik Pogoni Szczecin w lutym grał na stadionie w Poznaniu. Wtedy jego ówczesna drużyna przegrała 0-2. W lipcu młody piłkarz za dwa miliony euro trafił do Belgii. Teraz mógł świętować zwycięstwo i awans do decydującej rundy eliminacji do Ligi Europy. Lech Poznań - KRC Genk 1-2 (0-2), wynik dwumeczu: 1-4 Bramka: 0-1 Samatta (18.), 0-2 Trossard (45. - z rzutu karnego), 1-2 Cywka (50.) Żółte kartki: Lech - Kamil Jóźwiak; KRC Genk - Rusłan Malinowski. Sędziował: Marco Guida (Włochy). Widzów: 20 765. KRC Genk w czwartej rundzie eliminacji LE zagra z duńskim IF Broendby.Lech Poznań: Jasmin Burić - Rafał Janicki, Thomas Rogne (29. Maciej Orłowski), Nikola Vujadinović - Kamil Jóźwiak, Maciej Gajos (78. Darko Jevtić), Tomasz Cywka, Vernon de Marco - Pedro Tiba, Christian Gytkjaer (73. Tomczyk), Joao Amaral. KRC Genk: Daniel Vuković - Joakim Maehle, Sebastien Dewaest, Joseph Aidoo, Jere Uronen - Rusłan Malinowski (74. Ibrahima Seck), Alejandro Pozuelo (60. Jakub Piotrowski), Sander Berge - Leandro Trossard (60. Eden Zhegrova), Mbwana Samatta, Dieumerci Ndongalla. <a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-P-liga-europejska-3-runda-kwalifikacji,cid,637,rid,3574,sort,I" target="_blank">Liga Europejska: wyniki na żywo</a>