Jedyni dwaj kandydaci do mistrzowskiego tytułu seryjnie wygrywają swoje mecze, choć w tej kolejce pierwsi tracili bramki. W przypadku Legii było to normą, że potrafiła odwrócić losy spotkania, dla "Kolejorza" niemal zawsze oznaczało to porażkę. Po raz ostatni taki przypadek miał miejsce jesienią 2010 roku, gdy w Poznaniu 1-4 przegrała Wisła, choć prowadziła 1-0. Dla lechitów mecz z Zagłębiem był swoistą drogą przez mękę. Problemy zaczęły się jeszcze w poniedziałek w Gliwicach, gdy czwartą żółtą kartkę w sezonie zobaczył motor napędowy wielu akcji Lecha Aleksandar Tonew. Drugi grom spadł kilkanaście godzin przed spotkaniem - w Panamie zmarł ojciec Luisa Henriqueza. Lewy obrońca "Kolejorza", szykowany na pojedynki z przebojowymi Szymonem Pawłowskim i Adrianem Błądem, spakował się i poleciał do Ameryki. Trener Mariusz Rumak wystawił do gry doświadczonego Ivana Djurdjevicia, ale nie na bok obrony (bo jest za wolny), tylko do jej środka. Świetnie spisujący się w Gliwicach duet stoperów Wołąkiewicz - Kamiński został więc rozbity, bo ten pierwszy z konieczności musiał przenieść się na bok. Piłkarze Lecha wyszli za to na rozgrzewkę w koszulkach "Luis jesteśmy z Tobą". Lech dość szybko dostał bolesny cios. Gol dla Zagłębia padł w 5. minucie, ale powinno to się stać kilkadziesiąt sekund wcześniej. Trudno powiedzieć, jakim cudem Michal Papadopulos zdołał z czterech metrów trafić w Jasmina Buricia. Bośniacki golkiper Lecha nie popisał się jednak w następnej sytuacji, już po rzucie rożnym. Plamę dał także Vojo Ubiparip, bo za mało zdecydowanie zaatakował piłkę wylatującą poza pole karne. Tam wysoką "świecę" posłał w kierunku bramki Szymon Pawłowski. Przed Buriciem znajdował się jeszcze Aleksandar Tunczew, którego ruch zmylił Bośniaka. Piłka odbiła się od murawy, a później znalazła się w bramce. Lech dość szybko zdołał się jednak odnaleźć, a golem na trafienie Pawłowskiego odpowiedział w 16. minucie. Po akcji Ceesaya z Murawskim Hamalainen przepuścił piłkę, zaś Lovrencics bez problemu pokonał Michała Gliwę. Nie pierwszy i nie ostatni raz w Zagłębiu zabrakło asekuracji. W ofensywie, przynajmniej w pierwszej połowie, poznaniacy prezentowali się trochę lepiej od rywali. Zaskakujące było wysokie tempo meczu, akcje przenosiły się z jednej połowy na drugą. W 32. minucie Bartosz Ślusarski oddał pikę stojącemu niedaleko Hamalainenowi. Fin nie miał już do kogo podać, a że nie było przy nim rywala, uderzył z 25 metrów. Futbolówka wpadła przy słupku do siatki. W przerwie trener Zagłębia Pavel Hapal dokonał dwóch zmian, które poprawiły na pewno jakość gry jego zespołu w defensywie. Poznaniacy stracili kontrolę nad spotkaniem, ale nieznaczna przewaga gości nie dawała im sytuacji bramkowych. W poprzedniej kolejce Zagłębie zdobyło dwa gole po cudownych strzałach z dystansu - tym razem takich prawie w ogóle nie było. Dopiero w 85. minucie Csaba Horvath znalazł w sytuacji strzeleckiej z prawej strony bramki Buricia, ale fatalnie spudłował. Nie pomylił się za to blisko 41-letni Piotr Reiss. Trener Rumak wpuścił go na boisko 10 minut wcześniej za zmęczonego Hamalainena. Sytuację strzałową miał już Mateusz Możdżeń, ale wycofał piłkę na linię pola karnego do Reissa, który zdobył 109. gola w swoim 325. występie w ekstraklasie. Doświadczony napastnik nie mógł kilka tygodni temu przeboleć, że nie trafił do siatki w lepszej sytuacji w meczu z GKS Bełchatów. - To mógł być mój ostatni gol w karierze - mówił wtedy. Tym razem się udało, a blisko 25 tysięcy kibiców nie posiadało się ze szczęścia. Reiss po zakończeniu meczu zrobił za to rundkę honorową wokół stadionu. Powiedzieli po meczu: Mariusz Rumak (trener Lecha Poznań): "To był specjalny mecz i to z kilku powodów. Jeden z naszych zawodników otrzymał smutną wiadomość o śmierci ojca tuż przed wyjściem na poranny trening. Druga rzecz to pierwszy raz udało nam się wygrać, w momencie gdy jako pierwsi tracimy bramkę. A trzecia - Piotr Reiss w końcu strzelił gola. Jeden z trenerów powiedział, że trzeba trochę pocierpieć, żeby odnieść sukces i my dziś trochę musieliśmy pocierpieć. Cały zespół wykonał dobrą robotę, strzeliliśmy trzy ładne gole. Ostatnio wygrywamy przekonywująco, rośniemy mentalnie. Nie jest już tak, że jak tracimy bramkę to opuszczamy głowę". Pavel Hapal (trener Zagłębia Lubin): "To był fajny mecz dwóch zespołów, którzy lubią grać ofensywnie. Widowisko mogło się podobać. Nam się dobrze mecz ułożył, na początku stworzyliśmy dwie sytuacje, jedną z nich udało się wykorzystać. Lech do przerwy miał praktycznie dwie okazje i zdobył dwie bramki. W przerwie musiałem dokonać zmian, nasza gra wyglądała trochę lepiej, ale brakowało wykończenia akcji - celnego podania lub strzału. W ostatnich minutach mieliśmy świetną okazję na 2-2. Gdybyśmy wyrównali, Lech miałby kłopot z wygraniem tego spotkania". Lech Poznań - KGHM Zagłębie Lubin 3-1 (2-1) Bramki: 0-1 Szymon Pawłowski (5), 1-1 Gergo Lovrencsics (16), 2-1 Kasper Hamalainen (32), 3-1 Piotr Reiss (87). Żółta kartka - Lech Poznań: Mateusz Możdżeń, Łukasz Trałka, Ivan Djurdjevic. KGHM Zagłębie Lubin: Jiri Bilek, Paweł Widanow. Sędzia: Szymon Marciniak (Płock). Widzów 24˙139. Lech Poznań: Jasmin Buric - Kebba Ceesay, Hubert Wołąkiewicz, Marcin Kamiński, Ivan Djurdjevic - Gergo Lovrencsics, Łukasz Trałka, Kasper Hamalainen (77. Piotr Reiss), Rafał Murawski, Vojo Ubiparip (60. Mateusz Możdżeń) - Bartosz Ślusarski (60. Łukasz Teodorczyk). KGHM Zagłębie Lubin: Michał Gliwa - Dorde Cotra, Bartosz Rymaniak (46. Csaba Horvath), Aleksandar Tunczew, Paweł Widanow - Szymon Pawłowski, Jiri Bilek, Robert Jeż, Adrian Rakowski (46. Łukasz Hanzel), Adrian Błąd (74. Dawid Abwo) - Michal Papadopulos Autor: Andrzej Grupa <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Wyniki, terminarz i tabela T-Mobile Ekstraklasy</a>