Gdy Lech rozgrywa mecze na swoim stadionie zwyczajem jest, że po pierwszym gwizdku sędziego przez głośniki puszczany jest dźwięk startującej lokomotywy. W jakim szoku musieli być kibice, że zamiast owego dźwięku mogli się cieszyć z gola swojej drużyny. Na środku boiska Kasper Hamalainen zagrał do Szymona Pawłowskiego, który z kolei idealnie "obsłużył" podaniem Zaura Sadajewa. Czeczen znalazł się sam na sam z Bartłomiejem Drągowskim i pokonał nastolatka z Jagiellonii. Która to była sekunda? Na telebimie między piątą a szóstą, zdaniem dziennikarzy siódma lub ósma. Na pewno jednak była to jedna z najszybciej strzelonych bramek w historii rozgrywek. Ten gol podciął skrzydła gościom zanim w ogóle zdążyli je rozłożyć. W 3. minucie poprzeczka uratowała Jagiellonię po dość ekwilibrystycznym strzale Paulua Arajuuriego, zaś cztery minuty później Karol Linetty z bliska podwyższył na 2-0. Tu musiał być zupełny szok dla piłkarzy z Podlasia, którzy dopiero w 14. minucie przeprowadzili pierwszą składną akcję w okolicy pola karnego Lecha. Jeszcze większy szok musiał być 12 minut później w zespole z Poznania, gdy po dwubramkowym prowadzeniu zostało tylko wspomnienie. I co ciekawe, goście nie musieli się specjalnie napocić przy tych golach, bo wybitnie im w tym pomógł obrońca Lecha Barry Douglas. Szkot najpierw podał piłkę na swojej połowie Maciejowi Gajosowi, który z prezentu skorzystał - ograł zwodem Huberta Wołąkiewicza i z 16 metrów strzelił tuż przy słupku. Z kolei w 26. minucie niezłym rajdem lewym skrzydłem popisał się Patryk Tuszyński, ale zagrał piłkę tam, gdzie nie było żadnego z jego kolegów. Był za to Douglas - kopnął prosto w stojącego obok Arajuuriego i na konto Fina został zapisany gol samobójczy. Po tym trafieniu tempo spotkania nieco opadło, ale emocji nie brakowało. Dwukrotnie goście zagrywali piłkę ręką w swoim poliu karnym (najpierw Rafał Grzyb, później Michał Pazdan), ale sędzia Marcin Borski kazał grać dalej. Podobnie było w drugiej połowie - Lech przeważał, aczkolwiek nie potrafił przechylić szali na swoją korzyść. Dobrze spisywał się chwalony w ostatnich tygodniach Drągowski - bramkarz "Jagi" obronił m.in. strzał z dystansu Gergo Lovrencsicsa z 51. minuty, choć był zasłonięty. Z kolei w 70. minucie szansę do wykazania się dał mu kolega z drużyny Przemysław Frankowski - źle podał piłkę do tyłu, przejął ją Sadajew. Napastnik Lecha miał wymarzoną okazję, ale ją zmarnował. Można też spojrzeć na to inaczej - 17-latek z Jagiellonii zachował się jak profesor, podobnie jak kilka sekund później przy dobitce. Goście swoje okazje mieli między 75. a 78. minutą. Pierwszą zmarnował Tuszyński, który po ograniu Wołąkiewicza znalazł się w polu karnym, ale kopnął z ostrego kąta w Gostomskiego. Po chwili bramkarz Lecha zmuszony został do interwencji przez Gajosa. Do dogrywki omal by nie doszło, bo bliski samobójczego trafienia po akcji Lovrencsicsa był Sebastian Madera. Dodatkowych minut nikt nie chciał grać, bo przecież w niedzielę i poniedziałek Lecha i Jagiellonię czekają ważne mecze w lidze. W pierwszych minutach fizycznie lepiej w niej wyglądali goście, obrońców Lecha (Wołąkiewicza i Arajuuriego) łapały skurcze. Poza dośrodkowaniami z rzutów wolnych i rożnych większego zagrożenia jednak dla bramkarzy nie było. Z czasem jednak to akcje Lecha wyglądały lepiej, ale w ostatnim momencie dobrze interweniowali zwykle Sebastian Madera lub Martin Baran. W 110. minucie Maderę ograł jednak Szymon Pawłowski, którego po chwili "ściął" Radosław Jasiński - piłkarz kiedyś niechciany w Lechu. Przepychanki przy ustawianiu muru trwały długo, ale w końcu przy piłce stanęli Szymon Pawłowski i Barry Douglas. Chyba każdy wiedział, że uderzać będzie Szkot, ale nie wiedział - w który róg. Douglas zdecydował się nie podnosić piłki nad dwumetrowym Wasilukiem, ale strzelił tam, gdzie stali jego koledzy z drużyny. Piłka odkręcała się w kierunku dalszego słupka, odbiła od niego i wpadła do bramki. Radość lechitów była ogromna! Jagiellonii zostało jeszcze kilka minut na wyrównanie, ale za zbytnie odkrycie została dodatkowo ukarana. Znakomite okazje bramkowe mieli Pawłowski, Jevtić (dwukrotnie) i Linetty. Ten ostatni trafił w końcu w doliczonym czasie dogrywki - po podaniu Pawłowskiego. Dla 19-latka z "Kolejorza" to pierwszy mecz, w którym strzelił dwa gole - oba zresztą prawie identyczne. W ćwierćfinale Lech zagra dwumecz ze Zniczem Pruszków. Te spotkania odbędą się w marcu 2015 roku. Autor: Andrzej Grupa Lech Poznań - Jagiellonia Białystok 4-2 po dogrywce (2-2, 2-2) Bramki: 1-0 Sadajew (1.), 2-0 Linetty (7.), 2-1 Gajos (16.), 2-2 Arajuuri (26., samobójcza), 3-2 Douglas (112., z wolnego), 4-2 Linetty (120.+1) Lech: Gostomski - Kędziora (46. Bednarek), Wołąkiewicz ŻK, Arajuuri, Douglas - Sz. Pawłowski, Trałka, Linetty, Hamalainen (84. Jevtić), Keita (21. Lovrencsics) - Sadajew. Jagiellonia: Drągowski - Baran, Pazdan (94. Jasiński ŻK), Madera, Wasiluk - Frankowski (71. J. Pawłowski ŻK), Grzyb, Romanczuk (114. Kądzior), Gajos, Tuszyński - Piątkowski ŻK. Sędziował: Marcin Borski z Warszawy. Widzów: 10237. <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-P-polska-puchar-polski,cid,672,sort,I" target="_blank">Wyniki 1/8 finału Pucharu Polski</a>