Oceniaj występy piłkarzy w 3. kolejce Lotto Ekstraklasy Bilans drużyny Jana Urbana jest zatrważający - trzy mecze, jeden punkt, zero strzelonych bramek. Tym razem komplet na Inea Stadionie wywalczyła Jagiellonia Białystok, która w Poznaniu nie pokazała niczego wielkiego. Wystarczył jeden piękny strzał z dystansu jej lidera, później kuriozalny błąd stopera Lecha i już goście mogli cieszyć się z niespodziewanego triumfu. Tymczasem w "Kolejorzu" znów jest ten sam problem - zespół latem gra katastrofalnie, nowi piłkarze żadnym wzmocnieniem nie są, zaś ostatecznie winą za całokształt obarcza się trenera. Wydaje się, że dni Jana Urbana są policzone. Ale co dalej? Aż do 60. minuty wszystko wskazywało na to, że nudny mecz w Poznaniu może zakończyć się bezbramkowym remisem. Lech mniej więcej od 10. minuty miał przewagę, często meldował się przed bramką Jagiellonii, ale jego akcjom brakowało przyspieszenia. Były po prostu nijakie - przeważnie kończyły się stratami gdzieś w okolicy szesnastki lub rzutami rożnymi. Te, wykonywane przez Radosława Majewskiego, nie dały choćby jednego strzału. Goście skupiali się na obronie, w ataku pozycyjnym kilka razu spróbowali uderzeń z dystansu. Jasmin Burić musiał bronić strzału Przemysława Frankowskiego, zaś Konstantin Vassiljev kopnął minimalnie niecelnie. Była to jednak jakaś metoda na piłkarzy Lecha, którzy nie podchodzili na tyle blisko, by takie próby blokować. Od początku drugiej połowy Lech zdecydowanie zaatakował rywala. Defensywa gości momentami broniła się dość rozpaczliwie, ale znów rzuty rożne wykonywane przez Lecha niczego do gry nie wnosiły. Jagiellonia broniła się dziesiątką graczy blisko swojego pola karnego lub w jego obrębie - jedynie w kole środkowym na jakieś zagrania czaił się najpierw Maciej Górski, a po jego zejściu Fiodor Czernych. Wszystko zmienił piękny strzał Wasiljewa z 61. minuty - reprezentant Estonii skorzystał z faktu, że Łukasz Trałka postanowił kryć go "na radar" i uderzył z 25 metrów. Trafił w prawy słupek bramki, ale od jego wewnętrznej strony. Burić nie miał szans. Zszokowani piłkarze Lecha stworzyli sobie nawet szansę na wyrównanie (dwa strzały Tomasza Kędziory w jednej akcji obronił Marian Kelemen), ale w 71. minucie zostali ostatecznie dobici. Lasse Nielsen w narożniku pola karnego zagarnął piłkę ręką, a arbiter jak najbardziej słusznie podyktował karnego. Wasiljew nie dał szans Buriciowi i Jagiellonia prowadziła już 2-0. "Gdzie te wzmocnienia, Rutkowski, gdzie te wzmocnienia?" - zaczęli skandować kibice Lecha z "Kotła". Jagiellonia mogła wygrać jeszcze wyżej - w 87. minucie Frankowski trafił w słupek, zresztą po pięknej akcji gości. Lech i tak był już dobity - z "Jagą", której dawniej regularnie strzelał kilka bramek, przegrał po raz szósty w siedmiu ostatnich meczach, a czwarty z rzędu. Drużyna o drugim budżecie w lidze już po trzeciej kolejce znajdzie się prawdopodobnie w strefie spadkowej i to bez strzelonej bramki. "Rutkowski, gdzie ten napastnik?" - niosło się po trybunach jeszcze przed ostatnim gwizdkiem sędziego Raczkowskiego. Powiedzieli po meczu:Michał Probierz, trener Jagiellonii: - Wiedzieliśmy, że determinacja Lecha będzie bardzo duża, dlatego nie zaczęliśmy otwarcie. Mieliśmy na początku problem z przejściem z fazy defensywnej, ale z czasem to opanowaliśmy. Udało się oddawać strzały, dużo było celnych. Jestem dumny z zawodników, ze walczyli o każdą piłkę. Szczególnie z Burligi, który walczył z urazem - dlatego mieliśmy dwa warianty związane ze składem. Szkoda kontuzji Runje, ale Marek Wasiluk dał dobra zmianę, muszę go pochwalić. W drugiej połowie stworzyliśmy więcej sytuacji, zabrakło tylko cwaniactwa i dobicia rywala w meczu trzecim trafieniem. Dziś już zapominamy o tym spotkaniu i skupiamy się na piątkowym z Arką Gdynia. Jan Urban, trener Lecha Poznań: - Znowu się trzeba tłumaczyć i jest z czego, choć w dzisiejszym spotkaniu, aż do bramki nic wielkiego się nie działo. Nie mogę mieć pretensji do zespołu, bo zostawili mnóstwo, mnóstwo, zdrowia. Jesteśmy w tym samym miejscu co byliśmy. Dzisiaj nie mieliśmy nawet tylu sytuacji, co w meczu z Zagłębiem. Spotkaliśmy Jagiellonię bardzo dobrze zorganizowaną w defensywie. Nie możemy jednak stracić głowy, to rzecz normalna w piłce, że gdy się nie układa, to zaczyna się większa odpowiedzialność, stres. Trzeba umieć z takiej sytuacji wyjść, to musimy zrobić. Ten początek jest bardzo zły dla nas, ale tak to się poukładało i czeka nas wyzwanie: odwrócić sytuację. Potrzebna nam jest dobra passa. Wiem, że ci kibice rok temu przeżyli podobną sytuację, ale nie możemy się przecież dobijać. Andrzej Grupa, Poznań Ekstraklasa - zobacz wyniki, strzelców, składy, terminarz i tabelę 3. kolejka: Lech Poznań - Jagiellonia Białystok 0-2 (0-0) Bramki: 0-1 Konstantin Wasiljew (61.), 0-2 Konstantin Wasiljew (72. z karnego). Żółta kartka - Lech Poznań: Abdul Aziz Tetteh, Lasse Nielsen. Jagiellonia Białystok: Fiodor Czernych. Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów 10 396. Lech Poznań: Jasmin Burić - Tomasz Kędziora, Lasse Nielsen, Maciej Wilusz, Robert Gumny (64. Tamas Kadar) - Maciej Makuszewski (62. Dariusz Formella), Łukasz Trałka (75. Nicki Bille Nielsen), Maciej Gajos, Abdul Aziz Tetteh, Radosław Majewski - Marcin Robak. Jagiellonia Białystok: Marian Kelemen - Łukasz Burliga, Ivan Runje (42. Marek Wasiluk), Tomelin Gutieri, Piotr Tomasik - Przemysław Frankowski (89. Karol Świderski), Rafał Grzyb, Konstantin Wasiljew, Taras Romanczuk, Fiodor Czernych - Maciej Górski (56. Karol Mackiewicz).