Na ligowe zwycięstwo na swoim stadionie kibice Lecha czekali od lipcowego spotkania z Lechią Gdańsk - w drugiej kolejce. W międzyczasie mistrz Polski znalazł się na ostatnim miejscu i dopiero nieco lepsza gra po zmianie trenera pozwoliła mu awansować o jedną pozycję. To wciąż mało - w rundzie rewanżowej "Kolejorz" musi odrobić osiem punktów do ósmego właśnie Górnika, by zachować szansę na obronę mistrzowskiego tytułu. Trener Lecha Poznań Jan Urban zaryzykował i trzy dni po meczu z Fiorentiną znów postawił w ofensywie m.in. na Szymona Pawłowskiego i Kaspra Hamalainena. Do tej pory tego nie robił - obaj zwykle grali od początku weekendowe spotkania w lidze, a w środku tygodnia odpoczywali lub wchodzili w końcówkach. Wiadomo bowiem, że obaj dość długo się regenerują i mają olbrzymie problemy z równą grą co trzy, cztery dni. Efekt był taki, że obaj nie potrafili pociągnąć akcji Lecha, podobnie zresztą jak Gergo Lovrencsics. Szczególnie irytowała gra Hamalainena, wiecznie spóźnionego, przestawianego co chwilę przez Tomislava Bozicia. Gdyby nie perfekcyjna akcja z 5. minuty, gdy Pawłowski przerzucił piłkę z jednego skrzydła na drugie, Lovrencsics ją ładnie przyjął i dośrodkował na dalszy słupek, a Maciej Gajos wpakował głową do siatki, to trudno byłoby powiedzieć o poznaniakach cokolwiek dobrego. Jedynie Gajosowi czasem coś wychodziło, reszta jego kolegów popełniała co chwilę proste błędy. Górnik początkowo grał przeciwko Lechowi tak jak Lech w czwartek przeciwko Fiorentinie. Przez kwadrans, nawet po stracie bramki, piłkarze z Łęcznej skupieni byli niemal wyłącznie na obronie, przy każdej okazji starali się zagrywac daleką piłkę w kierunku Bartosz Śpiączki. Później zobaczyli jednak, że mogą w Poznaniu zdziałać coś więcej. Z upływem czasu goście zyskiwali przewagę w środkowej strefie, gdzie duet Maciej Szmatiuk - Radosław Pruchnik z łatwością przejmował piłkę, a Tomasz Nowak reżyserował kolejne akcje. Częściej ataki Górnika sunęły lewą stroną, tutaj Grzegorz Piesio wspomagał Leandro, a naprzeciwko siebie mieli słabo dysponowanego Kebbę Ceesaya. W 21. minucie goście dali próbkę swoich możliwości w kontrataku - Silvio Rodić szybko zagrał piłkę reką do Piesia, ten odegrał do Nowaka, później w pełnym biegu futbolówkę dostał Leandro, na wysokości pola karnego Lecha oddał ją Nowakowi, a strzał pomocnika z Łęcznej trafił w stojącego przed bramką Karola Linetty'ego. To zachęciło podopiecznych Jurija Szatałowa do bardziej odważnych ataków. Nie ma co ukrywać - Górnik prezentował się lepiej, po pierwszej połowie powinien przynajmniej remisować. W 31. minucie po kolejnej kontrze Piesio z woleja uderzył tuż obok bramki, za chwilę Leandro wykorzystał nieporozumienie Arajuuriego z Ceesayem i z ostrego kąta uderzył tuż obok słupka, a najlepszą okazję zmarnował w 36. minucie Śpiączka. Po kolejnej fatalnej pomyłce stoperów Lecha znalazł się sam przed Buriciem, ale chyba nawet o tym nie wiedział. Zamiast przyjąć spokojnie piłkę, popatrzeć i strzelić, uderzył od razu - daleko obok bramki. W przerwie Urban dokonał ważnej zmiany - za Trałkę wszedł Abdul Aziz Tetteh. To uspokoiło poznaniaków w defensywie. Zresztą Lech grał już nieco inaczej - nieco się cofnął i czekał teraz na odważniejsze ataki Górnika. W efekcie pod bramką Buricia działo się mniej, a i gospodarze mogli wreszcie cieszyć się kontrami. W 57. minucie jedną z nich zmarnował złym przyjęciem piłki po zagraniu Linetty'ego Pawłowski, ale i tak po chwili minimalnie niecelnie strzelił Lovrencsics. Mecz tak naprawdę rozstrzygnęła sytuacja z 63. minuty, gdy Radosław Pruchnik za faul taktyczny na Gajosie zobaczył drugą żółtą kartkę. Grając w przewadze Lech miał już sytuacje pod kontrolą i dorzucił dwie kolejne bramki. Pierwszą z nich po bardzo ładnej wymianie Gajos - Linetty - Gajos i strzale tego ostatniego. Na 3-0 podwyższył z bliska Linetty, a Górnik zdobył honorowego gola w ostatniej minucie, gdy Leandro wykończył kontrę Nowaka po źle rozegranym przez gospodarzy rzucie rożnym. Jurij Szatałow, trener Górnika: Dokładnie nie wiem, w której minucie była druga żółta kartka i czerwona dla Pruchnika... 63? No to do tej minuty za grę nie mogę mieć pretensji do drużyny, a wręcz odwrotnie. Graliśmy blisko siebie, wyprowadzaliśmy szybkie akcje, stworzyliśmy cztery dogodne sytuacje, z których mogliśmy strzelić minimum dwie bramki. A w dziesięciu źle się gra przeciwko dobremu zespołowi, mnożyły się błędy, wynikiem tego były stracone bramki. Szkoda tych ponad 60 minut...Jan Urban, trener Lecha: Zaczęło się dość dobrze, od szybko strzelonej bramki i wydawało się, że będzie łatwiej niż w rzeczywistości było. Górnik zagrał na swoim dobrym poziomie, wiedzieliśmy, że potrafią grać piłką i mają bardzo dobre kontrataki. Parę razy nas na nie złapali, było niebezpiecznie. W drugiej połowie, nie ma co ukrywać, ta czerwona kartka nam pomogła, mogliśmy kreować sytuacje i strzeliliśmy dwie bramki. Cieszę się, że wygraliśmy ten ostatni mecz z maratonu, bo widziałem dzisiaj ślad fizyczny po meczu z Fiorentiną. Dlatego należą się słowa uznania, że potrafiliśmy to spotkanie wygrać. Andrzej Grupa, Poznań Lech Poznań - Górnik Łęczna 3-1 (1-0) Bramki: 1-0 Gajos 5., 2-0 Gajos 71., 3-0 Linetty 81., 3-1 Leandro 90. Lech: Burić - Ceesay, Arajuuri, Kamiński, Douglas - Lovrencsics (77. Formella), Trałka ŻK (346. Tetteh), Linetty, Gajos, Pawłowski - Hamalainen (72. Thomalla). Górnik: Rodić - Sasin (83. Kalinowski), Bielak, Bożić, Leandro - Bonin, Szmatiuk (75. Pitry), Pruchnik ŻK, Czk (63.) Nowak, Piesio ŻK - Śpiączka. Sędziował: Szymon Marciniak z Płocka. Widzów: 23197. <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy</a>