Liga Europejska - sprawdź terminarz i wyniki! Gdy Lech wyeliminował macedoński Pelister Bitola, trener Nenad Bjelica mówił o FK Haugesund, że to zespół bardzo groźny w meczach domowych i słabszy na wyjazdach. Teraz jednak przyznaje, że to się zmieniło. - Widzieliśmy ich dwa, trzy ostatnie mecze i to się zmieniło. W domu grają pressingiem cały czas, na innych boiskach już nie. Zobaczymy, jak będzie jutro - mówi Bjelica. FK Haugesund rzeczywiście imponuje ostatnio formą. Początek sezonu ligowego (w Norwegii gra się systemem wiosna - jesień) miał niezbyt udany, ale teraz wspina się coraz wyżej. Już jest piąty, a do trzeciego Molde FK traci tylko trzy punkty. Podopieczni Eirika Hornelanda nie przegrali żadnego z jedenastu ostatnich meczów o stawkę, pokonali m.in. 1-0 Rosenborg Trondheim i 3-2 Lecha. - Oni po pierwszym spotkaniu mają dobry wynik, a my musimy zagrać odważnie i próbować czegoś w ofensywie. Nie dać też rywalom okazji do kontra, być blisko nich. Jeśli tak się stanie, to będziemy mieć możliwość odniesienia zwycięstwa - opowiadał trener Lecha. Problemem jest jednak to, że Lech nie prezentuje się na razie zbyt dobrze. Bardzo słaby zespół z Macedonii ograł bez problemu, ale już w starciu z Norwegami wyglądał gorzej od przeciwników. Koncepcji brakowało też w ligowej potyczce z Sandecją Nowy Sącz, choć tu poznaniaków przede wszystkim zawiodła skuteczność. - Myślę, że moja drużyna jest na dobrym poziomie. Mówiłem, że nie gramy perfekcyjnie, ale nawet grając na dobrym poziomie możemy z tą drużyną wygrać. Analizowaliśmy mecz z niedzieli i jeśli zrobimy wszystko tak jak wtedy, ale będziemy mieli przynajmniej 20 procent skuteczności, to awansujemy. Pod naszą bramką była jedna sytuacja, my mieliśmy siedem albo osiem. Tak, to nie był perfekcyjny mecz, ale w defensywie dobrze wykonalismy pracę, a w ataku nie byliśmy skuteczni. Jutro musi być inaczej w tym względzie - twierdzi Bjelica. Poznański szkoleniowiec nadal uważa, że jego zespół ma większe możliwości. - Ja sobie mogę tutaj mówić, ale musimy to pokazać na boisku. Przegralismy tam 2-3, ale mieliśmy szanse. To nie było tak, że oni oddali 25 strzałów, a my dwa. Tu nie było wielkiej róznicy - dodaje Chorwat. Kto ma zadbać o skuteczność w meczu z Haugesund FK? Wszystko wskazuje na to, że Duńczyk Christian Gytkjaer. W niedzielę przeciwko Sandecji zagrał tylko w końcówce. - Miał problem mięśniowy po meczu w Norwegii, nie chcieliśmy ryzykować. Przez dwa ostatnie dni normalnie trenował, powinien zagrać - mówi Bjelica. Z powodu urazów nie wystąpią Vernon de Marco i Niklas Baerkroth, a obrońca Nikola Vujadinović dopiero od tego tygodnia intensywnie trenuje z zespołem i być może w niedzielę dostanie okazję do debiutu w lidze. Do rozgrywek pucharowych nie został zgłoszony też jeszcze zgłoszony Rafał Janicki. - W ataku mamy nie tylko Gytkjaera i Rakelsa, ale też Bille i Kurminowskiego. To czterech napastników. Oni muszą akceptować sytuację, że nie mogą występować w każdym spotkaniu, zwłaszcza jeśli gramy wczwartek, niedzielę, znów w czwartek i znów w niedzielę. Jeśli awansujemy, to czeka nas sporo meczów i rotacja w składzie. Nigdzie z tym nie miałem problemów, także w Lechu np. Trałka i Tetteh akceptowali fakt, że raz gra jeden, a raz drugi. Obaj są dobrzy i to pokazali, ale też akceptują zmiany, są profesjonalistami. Indywidualistą był trochę Marcin Robak i to mi się nie może podobać. Nie lubię sytuacji, że ktoś za bardzo patrzy na siebie, a za mało na drużynę - przyznaje Nenad Bjelica. Początek rewanżowego spotkania Lecha z FK Haugesund - w czwartek o godz. 20. Andrzej Grupa, Poznań