Nie pomógł rzut karny obroniony przez Jasmina Buricia, nie pomogli fantastyczni kibice - FC Basel było lepsze i w Poznaniu wygrało zasłużenie. Lech nie zamierzał w tym spotkaniu prowadzić gry. Czekał na rywala na swojej połowie i szukał możliwości przechwycenia piłki. Być może trochę to zaskoczyło mistrza Szwajcarii, który - gdzie jak gdzie - ale na gorącym stadionie w Poznaniu powinien się raczej spodziewać agresywnej szarży rywala przynajmniej w pierwszych minutach. Tych nie było, podobnie jak i udanych akcji FC Basel w ataku pozycyjnym. W pewnym momencie kibice ryknęli: "Chcemy zwycięstwa, Kolejorz, chcemy zwycięstwa". Dosłownie kilkanaście sekund później lechici przejęli piłkę w środku pola, Hamalainen wyprowadził kontrę, a już na linii pola karnego zagrał w lewo do Denisa Thomalli. Zrobił to za późno, Niemiec był już na spalonym, a na dodatek w sytuacji sam na sam trafił tylko w boczną siatkę. Było to jednak ostrzeżenie dla gości, że poznaniacy będą szukali rozstrzygnięcia meczu w tego właśnie typu sytuacjach. W pierwszej połowie lechici jeszcze co najmniej trzy razy wyprowadzali podobne kontry, ale zawsze brakowało w nich dobrego ostatniego podania. Widać było, że poszczególni piłkarze mistrza Szwajcarii mają większe umiejętności. Nieźle radził sobie utalentowany nastolatek Breel Embolo, który często zbiegał na skrzydło, a później mijał lechitów i starał się dotrzeć do szesnastki. Poznaniacy byli jednak dobrze zorganizowani i jeśli nie przegrywali indywidualnych pojedynków, rozbijali ataki Basel. Inaczej było np. w 21. minucie, gdy jeden z graczy mistrza Szwajcarii przeprowadził efektywną akcję wzdłuż końcowej linii, a niecelnym wślizgiem zakończył ją Birkir Bjarnason. W pobliżu swojej bramki Lech rzadko popełniał błędy, więcej ich było na środku boiska. Jeden przytrafił się Jasminowi Buriciowi, który nabił rywala, ale piłka poleciała w kierunku linii bocznej. Drugi - w 33. minucie - był "dziełem" Barry'ego Douglasa - po jego nieudanym wybiciu bez namysłu uderzył Luca Zuffi, ale Bośniak świetnie obronił. Basel wywalczyło jednak rzut rożny, a po dośrodkowaniu Zuffiego piłki nie wybił Marcin Kamiński. Z tego prezentu skorzystał obrońca Basel Michael Lang. Lech zrobił w tej sytuacji najlepszą rzecz z możliwych - natychmiast wyrównał. Także po rzucie rożnym, ale w bardzo kontrowersyjnych okolicznościach. Po dośrodkowaniu Barry'ego Douglasa goście wybili piłkę, ale dopadł do niej Szymon Pawłowski i momentalnie uderzył. Trafił w poprzeczkę, futbolówka odbiła się od ziemi już za linią bramkową. Sędzia asystent nie wskazał jednak bramki! Na szczęście dla Lecha pojedynek w powietrzu wygrał Thomalla i wepchnął piłkę do siatki. Sprawiedliwości stało się zadość. Szkoda, że podobnego efektu nie było po rzucie rożnym wykonanym przez Douglasa I Pawłowskiego już w doliczonym czasie gry. Taka kombinacja to było właśnie coś "ekstra" trenera Skorży. Po dośrodkowaniu z siedmiu metrów główkował Kędziora, ale nad poprzeczką. Po przerwie Lech spisywał się coraz lepiej. Pierwszy z kluczowych momentów nastąpił w 66. minucie. Szarżujący na bramkę Lecha Bjarnason zatrzymał się, Kędziora wpadł w niego i arbiter z Anglii Anthony Taylor podyktował rzut karny, a obrońcę Lecha wyrzucił z boiska. Trybuny zaczęły skandować "Jasmin Burić", a Bośniak okazał się po chwili bohaterem - obronił uderzenie Shkelzena Gashiego. Przez ponad 20 minut "Kolejorz" musiał jednak grać w osłabieniu i trudno się było łudzić, że Basel nie ruszy do ataku. Szwajcarzy rzeczywiście przejęli inicjatywę, w polu karnym Lecha kilka razy się zakotłowało, ale bez większych konsekwencji. Zmiana wyniku nastąpiła w dość nieoczekiwanym momencie - gdy Lech trochę uspokoił grę. Fatalny błąd popełnił Douglas - minął się z piłką zagraną przez stopera Marka Suchego. Czekał na to Marc Janko i z bliska pokonał Buricia. Teraz Szwajcarzy mogli skupić sie na kontrolowaniu gry. Szansę na wyrównanie miał z rzutu wolnego Douglas (nie trafił w bramkę), w innej sytuacji Robak źle zagrał do Pawłowskiego. I na tyle było stać osłabionego mistrza Polski. A jeszcze w doliczonym czasie gospodarzy dobił kolejny rezerwowy David Calla. Co ciekawe, ten piłkarz grał przy Bułgarskiej siedem lat temu w barwach Grasshopper Zurych, gdy Lech rozgromił Szwajcarów aż 6-0. Wtedy Calla musiał jednak zatrzymywać Roberta Lewandowskiego, teraz w Poznaniu gracza tej klasy nie ma.Rewanż - w przyszłą środę w Bazylei. Andrzej Grupa, Poznań Lech Poznań - FC Basel 1-3 (1-1) Bramki: 0-1 Lang (34.), 1-1 Thomalla (36.), 1-2 Janko (77.), 1-3 Calla (90. +2) Lech: Burić - Kędziora CzK (66.), Kadar ŻK, Kamiński, Douglas - Formella (69. Ceesay), Trałka, Linetty ŻK, Hamalainen (75. Lovrencsics), Pawłowski - Thomalla ŻK (55. Robak). Basel: Vaclik - Lang, Hoegh, Suchy, Safari - Bjarnason, Kuzmanović (87. Elneny), Xhaka CzK (90. +3), Zuffi, Gashi (74. Calla) - Embolo (62. Janko). Sędziował Anthony Taylor (Anglia). Widzów: 25478. <a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/el-lm-lech-poznan-fc-basel,4257" target="_blank">Zobacz zapis relacji na żywo z meczu Lech Poznań - FC Basel</a> <a href="http://m.interia.pl/na-zywo/relacja/el-lm-lech-poznan-fc-basel,id,4257" target="_blank">Zapis relacji na urządzenia mobilne</a> <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-P-liga-mistrzow-3-runda-kwalifikacji,cid,636,rid,2626,sort,I" target="_blank">III runda el. Ligi Mistrzów - wyniki, terminarze, statystyki - kliknij tutaj!</a> <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-P-liga-mistrzow-3-runda-kwalifikacji,cid,636,rid,2626,sort,I" target="_blank"></a>