Nenad Bjelica ma swoją wizję Lecha Poznań i wygląda na to, że właśnie rozpoczął jej realizację - przy zielonym świetle ze strony zarządu klubu. Może to oznaczać odejście starszych zawodników, z których pierwszym na liście jest Szymon Pawłowski. A to nie koniec... Tąpnięcie nastąpiło na początku maja, po przegranym przez Lecha finale Pucharu Polski. Bjelica jest trenerem "Kolejorza" dopiero od dziewięciu miesięcy, ale doskonale wie, że niemal każdy ważny i prestiżowy mecz w ostatnich latach ten zespół przegrywa. "Ten zespół", czyli oparty na kilku filarach i tych samych doświadczonych zawodnikach, m.in. kapitanie drużyny Łukaszu Trałce (w Lechu od 2012 roku) i jego zastępcy Szymonie Pawłowskim (od 2013). Wyjątkiem było mistrzostwo Polski z 2015 roku, które nastąpiło tuż po przegranym finale Pucharu Polski z Legią. Już wiosną tego roku iskrzyło na linii Bjelica - Marcin Robak, ale miało to związek głównie z ambicjonalnym podejściem 35-letniego napastnika, który po odejściu z Lotto Ekstraklasy Nemanji Nikolicia dostał szansę walki o drugą w karierze koronę króla strzelców. Tymczasem Bjelica często stawiał na młodszego i bardziej perspektywicznego Dawida Kownackiego, który na początku rundy też był skuteczny. Gdy był pytany o powody takiej decyzji, zawsze odpowiadał tak samo: "To ważny piłkarz pierwszej drużyny, dlaczego miałbym mu nie dawać szansy?" - pytał. Próba wystawiania Kownackiego na boku pomocy i Robaka w ataku raz dała dobry efekt, później w finale Pucharu Polski już się nie sprawdziła. Gdy to Kownacki, a nie Robak wyszedł w pierwszym składzie na mecz z Legią, starszy z piłkarzy nie ukrywał irytacji, ale w sposób dyplomatyczny. Zdecydowanie więcej powiedział ponoć w szatni, gdy Trałka poruszył sprawę Pawłowskiego. Tyle że odzewu ze strony drużyny nie było. Była za to decyzja Bjelicy, że przeciwko Wiśle jako rezerwowi zaczną spotkanie Robak i Trałka. Obaj nie wyszli z innymi rezerwowymi na rozgrzewkę. I właśnie kwestia Szymona Pawłowskiego, byłego reprezentanta Polski, jest tą, która może doprowadzić do głębokich zmian w zespole. 30-letni skrzydłowy wystąpił w finale Pucharu Polski (wszedł na boisko w 85. minucie), a później zagrał niespełna godzinę w Niecieczy. W kolejnych spotkaniach, mimo że był zdrowy, nie znalazł się nawet w meczowej kadrze. Bjelica tłumaczył, że sam kiedyś był niezłym zawodnikiem, a jako trener grał trzy lata temu z Austrią Wiedeń w Lidze Mistrzów. - Teraz to jest nieważne, co ja robiłem kiedyś. Każdego dnia musimy pokazywać, że jesteśmy gotowi do gry. To musi zrobić Szymon, to musi zrobić każdy zawodnik z naszej drużyny - tłumaczył Bjelica. Chorwat nie jest zadowolony nie tylko z tego, co Pawłowski prezentuje w tym roku na boisku, ale też z jego zaangażowania na treningach. Kwestię braku Pawłowskiego w kadrze miał poruszyć w szatni Trałka - z nieoficjalnych informacji wynika, że zapytał o to Bjelicę. Tyle, że nie uzyskał wsparcia w zespole. Jedynie Robak był sfrustrowany tym, że nie czuje zaufania ze strony Bjelicy i może stracić koronę króla strzelców na rzecz Marco Paixao (po niedzielnym hat-tricku Portugalczyka obaj mają po 18 goli). Kwestię braku Pawłowskiego w kadrze na Wisłę miał poruszyć w szatni Trałka. Z nieoficjalnych informacji wynika, że to była nawet awantura w obecności innych piłkarzy, z nazwaniem Bjelicy "kretynem" (taką wersję przedstawił też na Twitterze dziennikarz Krzysztof Stanowski). W niedzielnym meczu z Wisłą Kraków obaj - Trałka i Robak - zaczęli mecz na rezerwie, przy czym dla kapitana była to pierwsza taka sytuacja, że na boisku pojawił się dopiero po przerwie, od lutowego spotkania z Pogonią Szczecin. Obaj zawodnicy zademonstrowali swoje niezadowolenie, nie wychodząc z resztą drużyny na rozgrzewkę. - Zawodnicy, którzy są na ławce, nie muszą wychodzić na boisko na rozgrzewkę. Jak chcą, to mogą, ale nie muszą, nie mają obowiązku. Proszę pytać Łukasza i Marcina, ja nie wiem dlaczego nie poszli - mówił po spotkaniu Bjelica. Nie było jednak możliwości zadania tego pytania zawodnikom, bo obaj wyszli z szatni bocznym wyjściem i nie pojawili się w strefie wywiadów, co w przypadku Trałki jest ostatnio dość częste. Jak się potoczy sytuacja, pokażą najbliższe dni. Obaj mają jeszcze ważne umowy z Lechem - kontrakt Robaka przedłużył się automatycznie do czerwca 2018 roku, Trałka ma także jeszcze rok umowy, ale istnieje opcja przedłużenia o kolejne 12 miesięcy. Z kolei Pawłowskiego umowa wiąże z Lechem do lata 2019 roku, bo kilkanaście miesięcy temu ją przedłużył. Bjelica do tej pory bardzo pochlebnie wypowiadał się o Łukaszu Trałce, wydawało się, że ma do niego duże zaufanie. W niedzielę okazało się, że pozbawił go kapitańskiej opaski na rzecz Tomasza Kędziory. Wysłał więc ostrzeżenie, że buntów w zespole nie będzie tolerował, bo też nie chce powtarzać losów zwolnionych między sierpniem a październikiem trzech poprzednich trenerów Lecha: Mariusza Rumaka, Macieja Skorży i Jana Urbana. Jeśli ma dokonać zmian w zespole, to woli to zrobić między sezonami, a nie już po rozpoczęciu. Chorwat chwali swój zespół, mówi, że należy mu się ogromny szacunek za walkę, a jednocześnie zaczyna budować go po swojemu. Stąd słowa, że latem może do Lecha przyjść nawet siedmiu nowych piłkarzy. Po meczu z Wisłą powiedział z kolei: - Jestem tutaj dziewięć miesięcy i kiedy wchodziłem do Lecha, był bardzo chory. Bardzo chory. A teraz, w obliczu ostatniego meczu, mamy szanse na mistrzostwo. Ta drużyna musi mieć absolutny szacunek od każdego, bo walczyliśmy cały rok, a byliśmy wcześniej bardzo chorzy. Napastnicy nie byli dobrzy, Jevtić nie był dobry, z Wiluszem nie mogliśmy wygrać choć jednego meczu, bramkarze nie byli dobrzy. Teraz mamy drużynę, którą każdy musi szanować. I jestem z niej dumny, nie tylko dzisiaj, ale przez cały rok - powiedział chorwacki szkoleniowiec w niedzielę. I podobno większość zawodników stoi za nim. Na pewno zaś - za Bjelicą stoją kibice. Andrzej Grupa Wyniki, terminarz i tabela grupy mistrzowskiej Ekstraklasy Wyniki, terminarz i tabela grupy spadkowej Ekstraklasy Ranking Ekstraklasy - kliknij!