Trener Lecha Dariusz Żuraw bardzo długo czekał ze zmianami, bo i też ławka "Kolejorza" nie wyglądała imponująco. Jako pierwszego zmiennika posłał do boju 17-letniego Filipa Marchwińskiego, który w grudniu zapisał się w klubowej historii jako najmłodszy strzelec bramki w Ekstraklasie, jeszcze jako 16-latek. Zimą mocno pracował, a trener Adam Nawałka w sparingach stawiał na swojego juniora. W ostatnim meczu kontrolnym z Szachtarem Donieck Marchwiński wystąpił w podstawowym składzie i wydawało się nawet, że skoro tak dzieje się w generalnym sprawdzianie, to i podobnie może być w lidze. Nic z tego, Nawałka zrezygnował ze swoich zamiarów, Marchwiński miał problem z załapaniem się do meczowej kadry, a jedyną okazję gry dostał w samej końcówce lutowego starcia z Legią (2-0). Ponownie zaufał mu dopiero Dariusz Żuraw. W 73. minucie meczu z Legią "Marchewa" zmienił Joao Amarala, a osiem minut później odważnym atakiem zabrał piłkę Domagojowi Antoliciowi, później przebiegł obok graczy Legii, nie dał się przepchnąć Williamowi Remy’emu i strzałem zza szesnastki pokonał Radosława Cierzniaka. - Był to bardzo ostry wślizg, ale sędzia nie podyktował wolnego. Piłka była niczyja, krzyknąłem tylko do Józka (Kamila Jóźwiaka - red.), że jest moja. Przedryblowałem trzech zawodników, oddałem strzałem, poczułem euforię stadionu i nic więcej nie pamiętam - wspominał godzinę po spotkanie bohater Lecha, którego starsi koledzy po spotkaniu podrzucali w górę. Marchwiński zdradził też, że sam fakt zdobycia kluczowej bramki w tym prestiżowym pojedynku dotarł do niego dopiero po meczu. - Wtedy przeanalizowałem tę sytuację. Wiem, że to nie będzie moja ostatnia bramka. To wyjątkowe uczucie, kolejne z moich marzeń, które się spełniło. Wiem jednak, że ciężko na tę szansę pracowałem i dobrze ją wykorzystałem. Chciałem zadedykować tę bramkę synowi trenera Krzysztofa Kołodzieja - powiedział. Jakie jest więc kolejne marzenie młodego lechity? - Nie zdradzę, ale wszyscy to zobaczą - zapewnił. Dla wychowanka Lecha, mocno utożsamiającego się z tym klubem, strzelenie zwycięskiego gola w meczu z Legią musi być szczególnym przeżyciem. Marchwiński też się z tym nie kryje. - Myślę, że wiele osób chciałoby być na moim miejscu. Ja się tym jednak tak mocno nie zadowalam, ciągle pracuję nad sobą i mam jeszcze dużo minut do zaliczenia na boisku. Postaram się znów pokazać z dobrej strony - przyznaje. A co będzie czuł, jeśli ten gol ostatecznie sprawi, że Legia nie zdobędzie mistrzowskiego tytułu po raz czwarty z rzędu? - Jako kibic będę się cieszył, ale jako zawodnik w ogóle nie będę o tym myślał. Co najwyżej może mi to sprawić dodatkową satysfakcję, że taką bramkę zdobył w spotkaniu zwanym derbami Polski. Marchwiński zapewnia też, że nie czuje już presji wchodząc na boisko. W meczu z Jagiellonią tuż po wejściu zaliczył asystę przy golu na 3-3, teraz sam zdobył bramkę. - Przed meczem w Sosnowcu, który był moim debiutem, może czułem lekki stres. Teraz tego nie ma. Nawet klasówki w szkole nie są tak stresujące, jak się wydaje - śmieje się. Mimo strajku nauczycieli młody pomocnik Lecha uczestniczy w zajęciach i takie będzie miał też w czwartek. - Mam lekcję, nie mogę strajkować, bo mam specjalnie ułożony plan w szkole. Mimo strajku mam swoje lekcje indywidualne, bo zamiast być w szkole bardzo dużo czasu spędzam w klubie - opowiada. Marchwiński wciąż wierzy, że Lech zdoła zakwalifikować się do europejskich pucharów, ale nawet jeśli sezon dla jego klubu zakończy się 19 maja, to dla 17-latka może być dłuższy. Piłkarz "Kolejorza" znalazł się bowiem na wstępnej liście 50 zawodników, spośród których trener Jacek Magiera wybierze 21 graczy powołanych na czerwcowe mistrzostwa świata U-20, które odbędą się w Polsce. Ostateczna kadra zostanie ogłoszona 13 maja. Andrzej Grupa