- To co chciałem powiedzieć na końcu, powiem na początku. Gratuluję zasłużonej wygranej Lechowi Poznań. Uważam, że kwestia awansu w tym dwumeczu została już rozstrzygnięta na stadionie przy Bułgarskiej. Rewanż będzie tylko formalnością - zaskoczył wszystkich trener Pelisteru Naci Sensoy. - Czy Lech wygrał łatwo? Tak mogą pomyśleć ci, co meczu nie widzieli. Ja uważam, że tak nie było. Sensoy podkreślił, że przez pierwsze pół godziny Lech nie miał żadnej sytuacji bramkowej. - A my mieliśmy świetną po kombinacyjnym kornerze, gdy uderzył nasz kapitan Gocze Todorovski. Fantastyczną interwencją Lecha uratował Putnocky. Gdybyśmy wtedy strzelili, to kto wie, jak potoczyłyby się losy - mówił Sensoy. Trener Pelisteru nie zostawił suchej nitki na arbitrze z Portugalii Luisowi Godinho. - Nie chcę oceniać sędziów, ale w naszym kontrataku był ewidentny faul na Risto Markoskim. To było tak ewidentne, że było widać z samolotu. Lech przejął piłkę, zrobił kontratak i doszło do sytuacji w naszym polu karnym, a później rzutu karnego. Nie wiem, czy doszło tam do jakiegoś większego przewinienia, ale z tego, co mówili moi piłkarze, którzy tam byli, to nie. W ten sposób straciliśmy gola i koncentrację, a zaraz po tym padła druga bramka - narzekał trener pochodzący z Kosowa. Sensoy podkreślił, że w drugiej połowie dokonał trzech ofensywnych zmian, ale po chwilowej inicjatywie jego zespołu, Lech znów trafił po stałym fragmencie. I znów "ruszył" na sędziego. - Czy Lech w sposób obiektywny nas pokonał? Tak, ale mam zarzuty do pracy sędziego. On nie był obiektywny, sprzyjał Lechowi, a Lech tego nie potrzebował, bo jest silniejszy od nas. Nasz całoroczny budżet to 750 tys. euro. W przybliżeniu to tyle, ile ma Lech. Oczywiście żartuję - żalił się Sensoy. Na końcu pogratulował Lechowi awansu do drugiej rundy, ale zapowiedział, że jego zespół powalczy o jedno zwycięstwo. - Nawet, jeśli będzie ono pyrrusowe - stwierdził. Andrzej Grupa, Poznań