Do takich informacji dotarł "Głos Wielkopolski" - jego dziennikarz potwierdził w wiarygodnym źródle, że negocjacje między Lechem, Jóhannssonem oraz jego klubem Aarhus GF są zaawansowane. Gdyby transfer ten doszedł do skutku, Lech mógłby mówić, że ma następcę Artjoma Rudniewa. Islandczyk regularnie trafia bowiem w rozgrywkach w Danii Aarhus zajmuje w tamtejszej Superlidze szóste miejsce po 20 z 33 kolejek i ma realne szanse włączenia się do walki o drugie miejsce, dające prawo gry w kwalifikacjach Ligi Mistrzów (FC Kopenhaga wyraźnie uciekła reszcie stawki). Jóhannsson jest najlepszym strzelcem tej drużyny - w 18 meczach trafił aż 14 razy, a w sierpniowym pojedynku z Horsens strzelił cztery gole. Pobił wówczas dwa rekordy duńskiej ekstraklasy - hat-tricka ustrzelił w niecałe cztery minuty, a na zdobycie wszystkich bramek potrzebował 16 minut. Lech będzie musiał za tego gracza zapłacić, bo Islandczyk ma kontrakt ważny do czerwca 2015 roku. Jóhannsson ma dopiero 22 lata, jest napastnikiem, ale może też grać na skrzydłach. Urodził się w Stanach Zjednoczonych - w Mobile w stanie Alabama. Dorastał jednak na Islandii. Mógł wybierać, który kraj będzie chciał reprezentować, posiada bowiem podwójne obywatelstwo. W jednym z wywiadów mówił, że jeśli z powołaniem zadzwoni do niego trener reprezentacji USA Jurgen Klinsmann, to trudno mu będzie odmówić. Na telefon od słynnego Niemca się jednak nie doczekał, dostał za to propozycję reprezentowania Islandii. Został powołany na październikowe mecze kwalifikacji do mistrzostw świata z Albanią i Szwajcarią, ale z powodu kontuzji nie zagrał ani minuty. Rok temu brytyjski "The Sun" podał informację, że Jóhannssonowi przygląda się Arsenal. - Widziałem tę informację, ale nie sądzę, byś powinien wierzyć we wszystko, co oni piszą - mówił piłkarz dziennikarzowi portalu sn.dk. Lech Poznań w tym okienku transferowym podpisał już umowę z Łukaszem Teodorczykiem z Polonii Warszawa, ale będzie ona obowiązywała od lipca. Stracił za to Bartosza Bereszyńskiego, który podpisał kontrakt z Legią Warszawa. Autor: Andrzej Grupa