Interia: Jak pan ocenia wczorajszy mecz Lecha z FK Sarajewo? Krzysztof Pawlak: Starcia z drużynami z Bałkanów nie należą do łatwych, ale Lech pokazał, że można na niego stawiać. To już nie ten zespół, któremu przytrafiały się wpadki ze słabeuszami. W Bośni spodziewałem się trudniejszej przeprawy, szczególnie, że teren był gorący. Między kibicami Lecha i Sarajewa przed meczem było sporo złej krwi i szczerze mówiąc spodziewałem się, że mecz także będzie toczył się w napiętej atmosferze. Postawa ekipy Sarajewa była dla pana rozczarowaniem? - Bośniacy nie byli tacy straszni jak ich malowano. Zwycięstwo Lecha było w pełni zasłużone. Szkoda tylko, że zostało okupione kontuzjami dwóch młodych chłopaków - Karola Linettego i Dawida Kownackiego. Mam nadzieję, że to nic poważnego, tylko chwilowe urazy. Ci zawodnicy, mimo młodego wieku, już dziś decydują o obliczu Lecha. Kto pana zdaniem zasłużył na szczególne pochwały po starciu w Bośni? - Nie chcę wystawiać indywidualnych laurek. Cieszy mnie zwycięstwo i niezła gra całego zespołu, bo przecież gra idzie też o to, by do przodu szła cała polska piłka. Śląsk i Jagiellonia już zebrały kilka punkcików w Lidze Europejskiej, myślę, że także Lech i Legia zbiorą swoje i mam nadzieję, że w rankingu UEFA będziemy coraz wyżej. Co jest teraz największym atutem "Kolejorza"? - Największą siłą Lecha jest wyrównany skład. 16-17 zawodników "Kolejorza" prezentuje wysoki poziom, a to duży komfort dla trenera. Nawet kiedy do pierwszej jedenastki wskakuje czterech czy pięciu graczy z ławki, nie widać obniżki w jakości gry zespołu. Trener Skorża może więc rotować składem bez zagrożenia, że personalne eksperymenty źle się skończą. Czy dostrzega pan w drużynie Lecha jakieś słabe punkty? - Trudno mówić o słabościach, kiedy zespół wygrywa. Prawdziwym testem dla Lecha będzie dopiero starcie z drużyną podobnej klasy lub lepszą, a to czeka poznański klub już w kolejnej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. Wtedy będziemy wiedzieli o tym zespole zdecydowanie więcej. Lech w trzeciej rundzie eliminacji prawie na pewno nie będzie rozstawiony, a wśród potencjalnych rywali ma m.in. Celtic Glasgow, Dinamo Zagrzeb czy APOEL Nikozja. Mistrzowie Polski mają szansę przebić się dalej? - Trzymam za to kciuki. Każdy z tych zespołów ma swoje atuty. Celtic to ogromne pieniądze, APOEL ma naprawdę solidnych piłkarzy z zagranicy, a takie BATE Borysów spore doświadczenie w pucharach. Nie będzie łatwo, ale mam nadzieję, że polski klub zagra wreszcie w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Działacze Lecha także mają swój pomysł na klub. Mocno inwestują w akademię i skauting. Podoba się panu taki sposób budowy drużyny? - Wyniki pokazują, że to dobry kierunek. Lech umie "wyłowić" i sprowadzić cudzoziemców, którzy potrafią odnaleźć się w warunkach Ekstraklasy - jak Hamalainen czy Douglas. Do tego trenerzy wykonują świetną robotę wprowadzając do drużyny młodych zawodników. To jest wielki skarb Lecha i jego szansa na dobrą przyszłość. Oby tylko ktoś nie pomyślał o tym, by za szybko sprzedawać tych chłopców na Zachód, bo zbyt wiele jest przykładów, że wyjazd w młodym wieku to wcale nie jest dobry pomysł. Lech wygląda dziś na zespół, któremu nie przytrafi się w pucharach wpadka, a przecież jeszcze rok temu "Kolejorz" potrafił odpaść ze słabiutkim Stjarnan. Co zmienił w tym zespole trener Skorża? - Lech jest na tyle silnym zespołem, że zadaniem trenera było po prostu dobrze poukładać klocki. Trener Skorża od pierwszego dnia w klubie przedstawił zawodnikom swoje wymagania i wizję, a oni mu zaufali. Dużą rolę odgrywają w tym także asystenci szkoleniowca - Tomasz Rząsa i Dariusz Żuraw - którzy przecież byli nietuzinkowymi zawodnikami. Myślę, że to wszystko sprawia, że zawodnicy patrzą na sztab szkoleniowy z wielkim szacunkiem. W efekcie ten zespół gra tak, jak w ostatnich miesiąch. Czyli po prostu gra dobrze. Na co stać w tym sezonie Lecha w europejskich pucharach? Powalczy o Ligę Mistrzów czy czeka go gra w Lidze Europejskiej? - Sercem jestem za tym, by "Kolejorz" wszedł do Ligi Mistrzów. Już w ubiegłym sezonie niewiele brakowało, aby Legia awansowała do tych rozgrywek, ale z powodu administracyjnej pomyłki nic z tego nie wyszło. Jeśli Lech nie obniży lotów i utrzyma wysoką formę, to ma spore szanse na awans. To byłby wspaniały prezent dla wszystkich polskich kibiców. Liga Europejska to fajna sprawa, ale Liga Mistrzów to jednak większy prestiż i ogromna nobilitacja. Rozmawiał Bartosz Barnaś