Dariusz Dudka trafił do Lecha rok temu - na wniosek ówczesnego szkoleniowca "Kolejorza" Macieja Skorży, który pracował już z nim w Amice Wronki, Wiśle Kraków i reprezentacji Polski. Lech podpisał z doświadczonym graczem aż trzyletni kontakt - zadaniem Dudki miało być nie tylko dyrygowanie młodszymi kolegami na boisku, ale również tworzenie pozytywnej atmosfery w szatni. Jakby nie było, Dudka to 65-krotny reprezentant Polski, członek "Klubu Wybitnego Reprezentanta". Tyle że ostatnio jego rola na boisku znacznie spadła - w tym roku trener Jan Urban wystawił go w zaledwie czterech spotkaniach, po raz ostatni w <a class="textLink" href="https://www.bryk.pl/artykul/prima-aprilis-absurdalne-zarty-na-ktore-zlapaly-sie-miliony" title="prima aprilis" target="_blank">prima aprilis</a>, czyli 1 kwietnia. Czy po odejściu kilku obrońców coś się zmieni? - To jest pytanie do trenera. Ja mogę tylko powiedzieć, że cały czas jestem gotowy. Przychodząc tutaj miałem pełnić rolę człowieka, który pomoże w trudnych momentach drużynie. Miałem też świadomość, że przyjdzie mi grać na różnych pozycjach. Odbyłem teraz z trenerem kilka rozmów, powiedział, że widzi mnie w roli stopera. Też wolę tam grać, bo wiadomo: lata lecą, a doświadczenie można wykorzystać z tyłu - mówi 32-letni zawodnik. Nic nie zmieni się za to w kreowaniu atmosfery w szatni - tutaj Dudka widzi swoją rolę. - Szatnia musi żyć, powinno być wesoło, czasem zabawnie, ale w trudnych momentach trzeba podnieść głowę, wziąć się w garść i dalej grać, bo życie nie kończy się na jednym meczu. W poprzednim sezonie nie tylko moja rola była tutaj ciężka, także Łukasza Trałki i innych starszych chłopaków. Mieliśmy trudne momenty, nie układały nam się mecze i chyba do końca się nie spełniliśmy. Do połowy rundy nie graliśmy tak jak powinniśmy, ale jak przyszedł trener Urban, to trochę jednak się dźwignęliśmy - ocenia Dudka. Nie da się jednak ukryć, że były gracz Wisły nie jest faworytem kibiców. Pod koniec sezonu, po przegranym z Legią finale Pucharu Polski, a później fatalnym finiszu w Ekstraklasie, wszyscy gracze "Kolejorza" byli na cenzurowanym. Dudka to rozumie, aczkolwiek spotykał się już z innymi reakcjami. - Ludzie odmiennie potrafią odbierać taką sytuację. Jak spadaliśmy z Auxerre, to kibice byli z nami, nie mieli większych pretensji, a my walczyliśmy do ostatniej kolejki. Lech jest wielkim klubem, znaną marką w Europie, tu są ogromne oczekiwania. Kibice są bardzo wymagający, przychodzą zobaczyć Lecha zwycięskiego, ale nie zadowoli ich 1-0 czy czasem 2-0. Chcą więcej bramek. Tak się dzieje, trzeba z tym żyć - twierdzi Dudka. Piłkarz Lecha liczy na to, że w tym sezonie nie będzie się już powtarzać sytuacja, gdy tracąc jako pierwszy gola "Kolejorz"stawał się bezradny i przegrywał kolejne spotkania. - Do tej pory zawodziła psychika, wszystko się rozsypywało. Doszło w szatni trochę świeżej krwi, zmieniło się kilku chłopaków i mam nadzieję, że także postawa się zmieni. Nie będziemy spuszczać głowy po utracie bramki. W poprzednim sezonie nawet jak graliśmy dobrze, to nie strzelaliśmy, zaś po golu dla rywali wszystko się sypało i morale siadało. Teraz ma być inaczej - mówi Dudka. Sam nie wie, ile będzie grał, choć liczy na większą liczbę minut. - Nie rozmawialiśmy o tym z trenerem, nie dostałem żadnych gwarancji. Jestem trochę zawiedziony swoją dotychczasową rolą na boisku, ale się dostosuję. Mam tu podpisany kontrakt i chcę się z niego wywiązać - kończy 65-krotny reprezentant Polski. Andrzej Grupa <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-R-polska-ekstraklasa-2016-2017,cid,3" target="_blank">Zobacz terminarz Ekstraklasy</a>