<a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/jagiellonia-bialystok-lech-poznan,4937" target="_blank">Zapraszamy na relację na żywo z meczu</a> <a href="http://m.interia.pl/na-zywo/relacja/jagiellonia-bialystok-lech-poznan,id,4937" target="_blank">Relacja na żywo dla urządzeń mobilnych</a> Ostatni raz Lech wygrał na stadionie Jagiellonii w kwietniu 2013 roku i Gajos powinien to spotkanie pamiętać - grał wówczas w... klubie z Białegostoku. Ostatnich sześć starć między tymi klubami kończyło się jednak aż pięć razy korzystnie dla Jagiellonii, a raz - remisem. - Wygrywaliśmy ostatnio 2-0, a i tak zremisowaliśmy w Białymstoku. Trzeba tę serię przerwać, odmienić ją i mam nadzieję, że zrobimy to właśnie teraz - mówi Gajos, który podkreśla wartość wygranej z Legią Warszawa (3-0). - Taki mecz był nam bardzo potrzebny, bo po trzech słabszych spotkaniach wreszcie zagraliśmy dobrze i wygraliśmy bardzo pewnie. To tym bardziej istotne, że poprzednie nasze spotkania z Legią, choć wyniki nie były dobre, nie miały tak jednostronnego charakteru. Wygraliśmy zasłużenie i mimo krytyki i głosów, że coś w Lechu jest nie tak, pokazaliśmy, że wygląda to inaczej - dodaje Gajos. - Takie zwycięstwo daje potężnego kopniaka, nie tylko piłkarzom, ale całemu klubowi. Nie mam szklanej kuli, nie mogę spojrzeć w przyszłość i zapewnić, że podobnie zagramy w piątek, ale mam nadzieję, że tak właśnie będzie - podkreśla napastnik Christian Gytkjaer. Jagiellonia też ma rozkładzie Legię (kolejkę wcześniej niż Lech), a ostatnio zremisowała 0-0 w Krakowie z Wisłą. Do "Kolejorza" traci tylko dwa punkty - dzisiaj może go więc wyprzedzić. Problemem "Jagi" jest jedynie brak skrzydłowego Przemysława Frankowskiego, ale godnie powinien go zastąpić reprezentant Litwy Arvydas Novikovas. Trener białostoczan Ireneusz Mamrot uważa, że poprzednia dobra seria jego podopiecznych w starciach z Lechem nie ma większego znaczenia. - Podobnie było, jak graliśmy z klubami, z którymi poprzednio nam się nie wiodło, np. z Wisłą, Lechią czy Legią. Tu jest odwrotnie, bo wygrywaliśmy z Lechem, ale każde spotkanie zaczyna się od wyniku 0-0. Wygrasz z kimś pięć razy, ale nie masz gwarancji, że stanie się to po raz szósty - mówi szkoleniowiec Jagiellonii. - Z Legią też przegraliśmy kilka razy z rzędu, choć dwukrotnie byliśmy blisko wygranej. Nie udawało się. Teraz pokazaliśmy duże emocje i ograliśmy ją, bo zagraliśmy z wielką dyscypliną oraz agresywnie. Czeka nas długa droga, nie ma już miejsca na euforię po tamtym spotkaniu - uważa z kolei trener Lecha Nenad Bjelica, który też widział analogie do dwóch poprzednich spotkań w Białymstoku. Pierwsze z nich Lech przegrał 1-2, choć był na fali, drugie zremisował, choć prowadził 2-0. - Zabrakło nam mocy, a przeciwko tak mocnemu rywalowi trzeba grać dobrze 90 minut, a nie tylko 45. W piątek też dostaniemy swoją szansę, trzeba umieć ją wykorzystać. Wiemy, jak wyglądają statystyki, choć one nie są tak istotne. Skoro mogliśmy wygrać z Legią, to możemy też z Jagiellonią - dodaje poznański szkoleniowiec, którego po raz trzeci w tym roku zabraknie na ławce podczas meczu ligowego. Dwa poprzednie starcia bez Bjelicy "Kolejorz" wygrał - 4-1 w Gdyni z Arką i 3-0 ostatnio z Legią. - Gdy jestem na ławce, mam w głowie dwa, trzy warianty. Mecz może iść w pozytywnym kierunku, ale też negatywnym. Możemy grać z jednym piłkarzem więcej, jednym mniej, czasem potrzebne jest większe ryzyko, a czasem musimy "zamknąć" spotkanie. Jak to się dzieje, to mam gotowe rozwiązanie. O tym właśnie rozmawiam często z Rene Pomsem, by był gotowy na takie sytuacje. W obu meczach, gdy mnie zabrakło, pokazał, że świetnie prowadzi drużynę i nie ma z tym problemów - mówi Nenad Bjelica. Początek meczu w Białymstoku - o godz. 20.30. Andrzej Grupa <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa-2017-2018,cid,3" target="_blank">Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz</a>