Lovrencsics w swojej reprezentacji rozegrał zaledwie trzy spotkania, debiutował w niej przed rokiem. Po zmianie szkoleniowca (nowym został Attila Pinter) ma jednak szansę na odegranie większej roli w kadrze niż za czasów Sandora Egervariego. Skrzydłowy Lecha dostał powołanie na trzy mecze swojej reprezentacji, ale w tym najbardziej prestiżowym - z Danią w Debreczynie - nie zagra. Mecz zaplanowano bowiem na czwartek 22 maja (na godz. 20.15), a niecałe dwie doby później (w sobotę o godz. 15.30) "Kolejorz" podejmie w Ekstraklasie Pogoń Szczecin. - W tym momencie i w sytuacji, w której jesteśmy, klub jest na pierwszym miejscu. Jeśli chcemy walczyć o mistrzostwo Polski, musimy mieć zawodników, a jeśli bym poleciał na Węgry, to z Pogonią bym nie zagrał. Rozumiem tę sytuację i wiem, że po sezonie będę mógł wystąpić w kolejnych spotkaniach z Albanią i Kazachstanem - mówi Lovrencsics. Podobny los spotkał dwóch reprezentantów Finlandii: Kaspera Hamalainena i Paulusa Arajuuri. Oni dostali powołanie na mecz z Czechami, który odbędzie się w środę 21 maja, ale Lech też nie wyraził zgody na ich wyjazd. Lovrencsics notuje ostatnio bardzo udane występy. Właściwie w każdym spotkaniu ma na koncie gola, asystę lub kluczowe podanie w bramkowej akcji, a rekord pobił w spotkaniu z Jagiellonią, gdy miał udział przy wszystkich sześciu golach. W sobotę po raz pierwszy, odkąd jest w Lechu, zaliczył dwa trafienia w jednym spotkaniu. Pierwsze było ładne, drugie - wyjątkowe. Węgier dopadł do piłki zagranej przez Daylona Claasena, na kilku metrach zgubił Radosława Sobolewskiego i zewnętrzną częścią stopy umieścił piłkę w siatce, tuż przy słupku. W swoim pierwszym ligowym spotkaniu w barach Lecha, w sierpniu 2012 roku, zaliczył podobną asystę. Wtedy tzw. fałszem wrzucił piłkę prosto na głowę Bartosza Ślusarskiego, który zdobył gola na 2-0. - Na każdym treningu próbuje takiego strzału, nauka zabiera dużo czasu. Wiele razy widziałem, jak tego uderzenia próbował Ricardo Quaresma i ja też próbuję. Teraz miałem jedną opcję i ją wybrałem - opowiadał Lovrencsics. Węgier wciąż ma nadzieję, że Lechowi uda się wywalczyć mistrzostwo Polski. Na razie poznaniacy tracą do warszawskiej Legii pięć punktów, a żeby ją wyprzedzić, musieliby zgromadzić o jedno oczko więcej. - Wszystko będzie możliwe, o ile my wygramy trzy kolejne mecze, a oni raz przegrają. To się może jeszcze wydarzyć - mówi Lovrencsics, który być może po sezonie opuści klub. Działacze Lecha zastanawiają się nad sprzedażą dwóch graczy, a Węgier - po bardzo dobrych występach w ostatnich miesiącach - może być głównym kandydatem do transferu. Czy jednak sam jest na to gotowy? - Nie wiem, nie myślę o tym. Koncentruję się na czterech ostatnich meczach ligowych, a później na dwóch spotkaniach reprezentacji. Po sezonie być może będę mógł coś w tej sprawie powiedzieć. A może i nie - twierdzi. Autor: Andrzej Grupa <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-S-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Wyniki, terminarz i tabela T-Mobile Ekstraklasy</a>