Kliknij, by przejść do zapisu relacji na żywo z meczu Lech Poznań - Szachcior Soligorsk Zapis relacji na żywo na urządzenia mobilne z meczu Lech - Szachcior Jeśli ktoś po meczu z Cracovią miał wątpliwości, że forma Lecha idzie w górę, to spotkanie z Szachciorem Soligorsk, klubem niepokonanym od połowy kwietnia, rozwiało wątpliwości. Poznaniacy zagrali bardzo dobrze i aż dziw, że po pierwszej połowie nie prowadzili trzema, czterema bramkami. Było tylko 1-0 i goście z Białorusi wciąż mogli wierzyć w awans, choć pod względem piłkarskiego kunsztu byli o klasę gorsi od Lecha. Tyle że gra lechitów miała jeden mankament - gospodarze byli nieskuteczni aż do bólu. Tak jak zapowiedział trener Ivan Djurdjević, Lech nie kalkulował. Zaczął od mocnego uderzenia - pięknego dośrodkowania Wołodymyra Kostewycza i zablokowanego strzału Macieja Makuszewskiego. Rywale z Soligorska też mieli pomysł na to spotkanie, zawęzili obszar gry i zdołali wypchnąć Lecha z własnej połowy. Poza jednym niecelnym strzałem głową Rogera Canasa większego zagrożenia jednak w początkowej fazie nie stworzyli. To lechici swoją niefrasobliwością powodowali, ze Szachcior w pierwszym fragmencie mógł konstruować akcje. Lech czekał na swoją okazję - i się doczekał. W 14. minucie Darko Jevtić nacisnął Pawła Rybaka, a ten źle zagrał piłkę w kierunku Igora Burki. Bocznego obrońcę Szachciora uprzedził bowiem rozgrywający kapitalny mecz Kostewycz - zagrał do Jevticia, ten technicznie podał do Gytkjaera, który z kilku metrów bez przyjęcia uderzył obok bramkarza. Ten gol napędził poznaniaków, którzy zaczęli grać niezwykle efektownie. Pedro Tiba napędzał akcje niezwykle efektownymi, kilkudziesięciometrowymi przerzutami - zawsze idealnie w tempo. Maciej Gajos z kolei zmieniał kierunki, ale grał krótszymi podaniami, a gdy trzeba było, kolegów wspierał też Tomasz Cywka. Jevticiowi początkowo nie wychodziły dryblingi, ale skoro kolegom niemal wszystko się udawało, to i jemu zaczęło. A z przodu masę strzałów oddał Christian Gytkjaer. W 23. minucie Tiba świetnie przerzucił piłkę do Kostewycza, ten dośrodkował, a nadbiegający Gytkjaer zdołał oddać nietypowy strzał - piłka odbiła się od murawy, następnie od poprzeczki i znów od murawy. Do bramki jednak nie wpadła. Później jeszcze Makuszewski nie zamknął strzałem świetnego dośrodkowania Kostewycza, a Gytkjaer niemal perfekcyjnie uderzył w dalszy róg. Znakomitą paradą popisał się jednak Andriej Klimowicz. Goście odpowiedzieli jedną sytuacją bramkową, gdy po zagraniu Burki sam przed Buriciem znalazł się Elis Bakaj, ale dźgnął piłkę obok słupka. Lech pod koniec pierwszej połowy znów zaczął podduszać rywala - trzykrotnie głową strzelał Gytkjaer, minimalnie zza pola karnego pomylił się Tiba. Aż dziw, że Lech tę pierwszą połowę wygrał tylko 1-0. A jeden gol to w futbolu żadna przewaga - poznaniacy się o tym przekonali pod koniec meczu. Niby Lech kontrolował spotkanie, niby miał swoje kolejne sytuacje, gdy choćby Joao Amaral przegrał pojedynek z bramkarzem Klimowiczem, a rywale nie potrafili zbliżyć się do pola karnego "Kolejorza". Aż do 79. minuty jedynym ich "osiągnięciem" był niecelny strzał z 30 metrów Burki, po którym piłka otarła się o nogę lechity i o metr minęła słupek. Aż wreszcie w 79. minucie rezerwowy Szachciora Witalij Lisakowicz ograł rezerwowego obrońcę Lecha Macieja Orłowskiego i dośrodkował przed bramkę. Tam piłkę zablokował Vernon De Marco, ale jej nie wybił. Nie zdołał też tego uczynić Thomas Rogne, a kolejny rezerwowy Denis Łaptiew piętą wbił futbolówkę do bramki. Białorusini od tego momentu zaczęli przedłużać każdą akcję, ale trzeba przy tym przyznać, że i Lech się zupełnie pogubił. Coraz bardziej zaczęło "pachnieć" dogrywką, a w tym wszystkim zagubiony był jeszcze sędzia Christian Dingert z Niemiec, który pozwalał piłkarzom Szachciora na bardzo ostrą grę, a kartki dawał za niezbyt poważne przewinienia. Aż dziw, że Białorusini, popełniając w meczu ponad 40 fauli, dotrwali w komplecie prawie do końca. Przed dogrywką mógł jeszcze "Kolejorz" uratować Amaral, który w 93. minucie po świetnym podaniu od Makuszewskiego znalazł się w sytuacji strzeleckiej. I znów Szachciora uratował bramkarz Klimowicz. A to oznaczało, że oba zespoły będą musiały grać przez dodatkowe 30 minut. W dogrywce Lech załatwił sprawę awansu dość szybko. W 94. minucie Miahi Radut świetnie zagrał na wolne pole do Amarala, który dobiegł do linii końcowej i wyłożył piłkę przed pustą bramkę - prosto pod nogi Gytkjaera. Portugalczyk chwilę później popisał się znakomitym dryblingiem, którym oszukał dwóch rywali, ale jego strzał znów obronił Klimowicz. Szachcior też próbował (w środek bramki główkował m.in. Lisakowicz), ale znów to Lech grał niezwykle efektownie, a gdy trzeba było, uspokajał grę. Tym razem poznaniacy nie pozwolili już na kolejne wyrównanie, które w efekcie dałoby awans rywalom. A w nagrodę w tym szalonym meczu hat-tricka skompletował Gytkjaer, który w 118. minucie wykończył rewelacyjną akcję Amarala. Goście nie potrafili pogodzić się z porażką, pierwszą od czterech miesięcy - w końcówce zobaczyli trzy czerwone kartki i kończyli w ośmiu. Andrzej Grupa, Poznań Lech Poznań - Szachcior Soligorsk 3-1 (1-0, 1-1) Bramki: 1-0 Gytkjaer 14., 1-1 Łaptiew 79., 2-1 Gytkjaer 94., 3-1 Gytkjaer 118. Lech: Burić - Janicki (46. Orłowski), Rogne, De Marco - Makuszewski ŻK, Cywka ŻK, Gajos (89. Radut), Kostewycz - Tiba ŻK (97. Trałka), Jevtić (66. Amaral) - Gytkjaer. Szachcior: Klimowicz - Burko ŻK, Rybak ŻK, CzK-119., Bordaczow, Matwiejczik ŻK - Kowalow, Sielawa, Szoeke ŻK (91. Szybun), Canas (73. Lisakowicz), Ebong ŻK (46. Bałanowicz ŻK, CzK-117.) - Bakaj (65. Łaptiew ŻK, CzK-119.). Sędziował: Christian Dingert (Niemcy) Liga Europejska: wyniki, drabinka, terminarz, strzelcy