Rumak miał prowadzić zespół przynajmniej do końca tego sezonu. W czterech pierwszych spotkaniach rundy "Kolejorz" dwukrotnie się skompromitował, ale w meczach wyjazdowych. Teraz był bliski blamażu przed swoją publicznością. Lecha uratował cud - perfekcyjny strzał z rzutu wolnego Mateusza Możdżenia. Była wówczas szósta minuta doliczonego czasu, choć wcześniej sędzia Adam Lyczmański pokazał, że przedłuża mecz o 180 sekund. Rumak z radości wbiegł na boisko, by uściskać piłkarza... Dzień przed spotkaniem pomocnik Lecha Kasper Hamalainen został zapytany, czy to właśnie kompromitacja w jednym spotkaniu zwiększa zaangażowanie i wolę walki w kolejnym. Tak jak było w spotkaniu z Piastem Gliwice (4-0), które odbyło się zaraz po klęsce w Szczecinie (1-5). Fin odpowiedział, że wcale tak nie jest. Miał rację - nawet wstydliwy remis z ostatnią drużyną w tabeli (2-2 z Widzewem) nie spowodował przełomu. Trener Mariusz Rumak zdecydował się na wyjątkowo ofensywny wariant, rzadko u siebie spotykany. Obok Łukasza Teodorczyka wystawił bowiem młodego Dawida Kownackiego, który w piątek obchodził 17. urodziny. Dla młodego gracza był to debiut w wyjściowym składzie, całkiem zresztą udany. To właśnie Kownacki mógł w 2. minucie jako pierwszy pokonać Richarda Zajaca, gdy dostał piłke po oskrzydlającej akcji Daylona Claasena. Minimalnie spudłował. Wydawało się, że ten pierwszy atak oznaczać będzie napór "Kolejorza", a tymczasem... gra toczyła się leniwie w środkowej strefie. Podbeskidzie nie przyspieszało gry, czekało na swoją kolej. Ma przecież w składzie Macieja Iwańskiego, który jak niegdyś w Zagłębiu Lubin, jednym podaniem potrafi stworzyć koledze świetną okazję. Przed taką stanął w 20. minucie Mateusz Stąporski. Otrzymał idealne podanie od Iwańskiego, stanął oko w oko z Gostomskim, ale atakowany z tyłu przez Marcina Kamińskiego ledwie przepchnął piłkę obok rywala. Mimo to byłby gol, gdyby w porę nie wrócił Hubert Wołąkiewicz. Lech szukał swojej szansy po strzałach z dystansu, bo nie mógł przedostać się w pole karne gości. Te uderzenia były blokowane lub za lekkie. W 30. minucie fatalny błąd popełnił dobrze broniący w tym spotkaniu Zajac. Źle wyrzucił piłkę, przechwycił ją Lovrencsics i pomknął prawym skrzydłem. Dograł w pole karne do Kownackiego, a ten już po zagraniu piłki został ścięty przez Dariusza Pietrasiaka. Z rzutu karnego nie pomylił się Wołąkiewicz. Po przerwie Lech od razu stworzył sobie kolejną sytuację (nie wykorzystał jej Barry Douglas), a później znów zwolnił. Podbeskidzie czekało na swoją szansę i się jej doczekało. W 63. minucie z 34 metrów jak z armaty huknął Przemysław Pietruszka, debiutujący zresztą w Podbeskidziu. Gostomski tylko pokręcił głową, gdy już futbolówka wpadła do jego bramki. Goście mogli pójść za ciosem! W 71. minucie Iwański świetnie zagrał do Piotra Malinowskiego. Ten, choć przeważnie gra w ataku, snajperem jest marnym, w Ekstraklasie zdobył zaledwie dwa gole w blisko stu występach. Trzy lata temu miał podobną szansę w pucharowym meczu z Lechem, wówczas też biegł sam na bramkarza i trafił w długi róg na 2-0. Teraz stanął oko w oko z Gostomskim i ten pojedynek przegrał. Lech rzucił wszystko na jedną kartę, w poprzeczkę trafił Teodorczyk, z bliska dwa razy w Zajaca uderzył Lovrencsics, pomylił się też Kamiński. Kibice Lecha domagali się zwycięstwa, słabo prowadzący to spotkanie sędzia Lyczmański doliczył trzy minuty. Lech sprawiał już wrażenie bezradnego, gdy na środku boiska wygłupił się Anton Svoboda. Pomocnik Podbeskidzia został sfaulowany - początkowo leżał na boisku, gdy arbiter wezwał pomoc medyczną przeszedł kilka metrów i się położył. Ostatecznie zobaczył żółtą kartkę, a Lyczmański do już dodanych trzech minut dołożył dwie kolejne. Lech otrzymał jeszcze jedną szansę i ją wykorzystał. W piątej minucie doliczonego czasu sfaulowany przed polem karnym został Dariusz Formella, a z rzutu wolnego kapitalnie uderzył Możdżeń. Trener Rumak wbiegł na boisko by podziękować zawodnikowi - ten uratował jego głowę. Autor: Andrzej Grupa Powiedzieli po meczu: Leszek Ojrzyński, trener Podbeskidzia: Bramka na 2-1 dla gospodarzy? Nie możemy tak się zachować, żeby faulować na 17. czy 18. metrze. To może być gol. Pierwszą bramkę też podarowaliśmy, po wyprowadzeniu bramkarza ręką strata, z tego rzut karny. Nawet nie zdążyliśmy dać szansy na strzał z akcji. Zdobyliśmy gola na 1-1, ale w międzyczasie mieliśmy trzy nie stu-, a dwustuprocentowe sytuacje! Jak na Lechu się takich nie wykorzystuje, to nie zdobywa się punktu. Mariusz Rumak, trener Lecha: Nie wykorzystaliśmy szans, które mieliśmy. Przeciwnik wyrównał, emocje zrobiły się wielkie, a Mateusz wytrzymał ciśnienie i uderzył tak, jak uderza na treningu. Cieszę się, że wygrywamy w Poznaniu. Moja refleksja - trudno nam będzie wygrywać juniorami, a dziś kończyło ich trzech. Lech Poznań - Podbeskidzie Bielsko-Biała 2-1 (1-0) Bramki: 1-0 Hubert Wołąkiewicz (31. z karnego), 1-1 Przemysław Pietruszka (63.), 2-1 Mateusz Możdżeń (90+6.) Sędzia: Adam Lyczmański. Widzów: 18 923. <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-R-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz</a>