W środę podczas spotkania z dziennikarzami asystent Djurdjevicia Marek Bajor zdradził, że sami piłkarze Lecha nie czują się najlepiej w ustawieniu z trójką obrońców i stąd rozważania o możliwej zmianie systemu. Serbski trener ma jednak nieco inne zdania, choć przyznaje, że ze swoimi podopiecznymi rozmawia regularnie. - Mamy jasne analizy, jakie rzeczy i dlaczego się dzieją, oni są świadomi sytuacji na boisku. Jest też ich mocna reakcja, a ja nie jestem szkoleniowcem, który rządzi i wszystko wie. Nie ma mądrych i mądrzejszych, musimy słuchać innych, współpracować. Od kiedy jestem szkoleniowcem, rozmawiam z piłkarzami - zapewnia Djurdjević. - Każda rozmowa może coś poprawić, ale to co wyszło, nie jest prawdą. Wszystkie błędy biorą się z braku pokory, której nam mogło zabraknąć. Może myśleliśmy, że mamy 2-0, jest szansa na 3-0, łatwo wygramy. A wtedy byśmy mówili, że wszystko pięknie wyszło. Rok temu w połowie sierpnia Lech miał już z głowy Ligę Europy i Puchar Polski oraz przeciętny start w lidze. Nie tyle pod względem punktowym (10 oczek w pierwszych pięciu kolejkach, obecnie 12), co pod względem stylu i jakości gry w ofensywie. Za Nenada Bjelicy Lech dobrze bronił, ale w ataku pozycyjnym był bezradny. U Djurdjevicia na razie może podobać się gra drużyny w ofensywie, ale jakość obrony pozostawia wiele do życzenia. To jednak po części efekt ryzyka i zmiany ustawienia, a po części efekt transferów Pdero Tibt i Joao Amarala. - Biorąc pod uwagę to, jak graliśmy w zeszłym roku, pytanie trzeba postawić tak: ile wtedy Lech oddawał strzałów na bramkę przeciwnika? - pyta Djurdjević. - Coś za coś. Gramy w Lechu Poznań, atakujemy, musimy w tym wszystkim znaleźć tylko równowagę. To jest etap sezonu, na którym trzeba zaryzykować, bo jeśli teraz nie zaryzykujemy, to nie będziemy mieli wniosków, że w tym ustawieniu można grać wtedy i wtedy. Gdyby Joao trafił na 3-0, to wszyscy by mówili: super, odważny trener. Oddaliśmy 25 strzałów, z gry było ich 18-19, a rok temu pojawiały się zarzuty, że Lech nie gra, a czeka na jeden rzut rożny. Dziś jesteśmy na pierwszym miejscu, co nic jeszcze nie znaczy w tej chwili, ale jeden przegrany mecz daje wnioski, jak dalej pracować - mówi Djurdjević i zapewnia, że jego zespół czasem będzie grać w systemie z trzema obrońcami, a czasem z czterema. Obecnie - po kontuzjach Thomasa Rogne, Wołodymyra Kostewycza i Roberta Gumnego - stosowanie systemu z trzema stoperami i wahadłowymi jest mocno ryzykowne. Cała trójka na pewno nie zagra w niedzielę w Lubinie, podobnie zresztą jak Maciej Gajos. W meczu z Wisłą problemem Lecha było to, że Kamil Jóźwiak czy Maciej Makuszewski nie pomagali obrońcom, choć takie powinno być ich zadanie. - Nie możemy patrzeć tylko na wynik, ale na cały proces: co zrobić z drużyną, jak z nią pracować. Ten Jóźwiak też musi się nauczyć bronić, jeśli chcemy go sprzedać za 5-10 milionów. Podobnie Makuszewski - musi bronić, jeśli ma grac w reprezentacji. Każdy z nas musi dawać z siebie więcej. Świadomie zaryzykowałem w ostatnim meczu i ten wynik to moja wina, a nie ich. Ryzykować jednak trzeba, Lech musi ryzykować - podkreśla Djurdjević. Niedzielny mecz Zagłębia z Lechem rozpocznie się w Lubinie o godz. 18. Andrzej Grupa