W 83. minucie meczu Jakub Wójcicki z Zawiszy wygrał walkę o pozycję z obrońcą Lecha Hubertem Wołąkiewiczem, zdołał odwrócić się z piłką przed rywalem, ale później upadł. Sędzia Raczkowski wskazał na rzut karny, a po chwili pokazał żółtą kartkę bramkarzowi Krzysztofowi Kotorowskiemu, który podbiegł z pretensjami. To ważne, bo Kotorowski został ukarany po raz czwarty i w sobotę przeciwko Górnikowi Zabrze nie zagra. - Sędzia krzyknął od razu "czerwona kartka". Nie wytrzymałem, podbiegłem i zapytałem: za co czerwona kartka? On uznał, że go odepchnąłem i pokazał mi żółtą. Szkoda, bo teraz nie zagram - mówił Kotorowski. - Jedna piłka zepsuła nam zabawę. Owszem, było przepychanie Huberta z zawodnikiem Zawiszy i wyszlo cwaniactwo rywala. Faulu nie było, a sędzia uznał że był - dodał. Wołąkiewicz był po spotkaniu nieco przygaszony. - Nie chciałbym się wypowiadać w temacie czerwonej kartki, bo nie ja jestem od oceniania ich pracy. Wszyscy widzieli, co się stało. Moim zdaniem nie było karnego, a jeżeli już był, to mocno naciągany. Na pewno nie był to jednak faul na czerwoną kartkę. Myślę, że klub się od niej odwoła - stwierdził. Jeśli odwołanie Lecha nie będzie skuteczne, kapitan "Kolejorza" będzie pauzował w przynajmniej jednym spotkaniu. Gdy już wróci na boisko, znów grozić mu będzie przerwa - ma bowiem siedem napomnień w tym sezonie. Podobny problem mają także środkowi pomocnicy Lecha: w przypadku kolejnej żółtej kartki jeden mecz przerwy czeka Karola Linetty'ego, a dwa - Łukasza Trałkę. - Będziemy się odwoływać od kartki Huberta - zapowiedział kierownik Lecha Dariusz Motała. Autor: Andrzej Grupa