Szkoleniowiec "Kolejorza" wymienił trzy powody, dla których ten mecz był szczególny. - Po pierwsze: jeden z nas dostał smutną wiadomość (Luisowi Henriquezowi zmarł ojciec - przyp. red.). Po drugie: pierwszy raz wygraliśmy, choć w meczu przegrywaliśmy. A po trzecie: Piotrek Reiss zdobył gola. Jeden wielki trener powiedział, że trzeba wiele wycierpieć by odnieść sukces. Dziś było nam bardzo trudno, w drugiej połowie Zagłębie przejmowało inicjatywę. Moi zawodnicy pracowali wówczas na bazie cech wolicjonalnych. Daliśmy radę, strzeliliśmy trzy ładne bramki. Dziękuję im, bo dzisiaj zobaczyliśmy prawdziwy zespół - mówił Mariusz Rumak. Lech odwrócił losy spotkania po raz pierwszy od października 2010 roku. W tym sezonie także kilka razy tracił pierwszy gola i zawsze przegrywał. W ogóle przez te 2,5 roku poznaniacy tylko dwa razy zdołali zremisować mecze, w których tracili pierwsi gola. - To, że dzisiaj nam się udało, jesyt wypadkową wielu rzeczy. Lech jest w dobrej formie, wygrywa przekonująco, ale myślę, że ten zespół rośnie też mentalnie. Nie jest tak, że tracimy gola i opuszczamy głowy. Takie stracone gole na początku już nas dotykały, to trudny scenariusz. A dziś widziałem, że Jasiu Burić podchodzi do chłopaków, krzyczy, mobilizuje ich. No i strzelili dwa gole przed przerwą - powiedział Rumak. Trener Zagłębia Pavel Hapal uznał mecz za ciekawy. - Był fajny dla kibiców, spotkali się rywale, którzy grają ofensywnie i atrakcyjnie. Dobrze zaczęliśmy, mieliśmy dwie sytuacji, z drugiej zdobyliśmy gola. Później Lech zdobył dwa gole, ale po przerwie to my mieliśmy przewagę. Brakowało jednak celnego podania czy strzału. W końcu sytuację miał Csaba Horvath, ale spudłował. A to jest jak w powiedzeniu: nie dasz, to dostaniesz. I dostaliśmy - opowiadał trener Zagłębia. Autor: Andrzej Grupa