Oprawa kibiców Lecha zaprezentowana na początku drugiej połowy była olbrzymia - miała ponad 3200 metrów kwadratowych powierzchni, do jej namalowania użyli farb w 15 kolorach. Przedstawiała gladiatora (bardzo podobnego do Maximusa granego przez Russella Crowe'a w filmie "Gladiator", tarczę z liczbą "90", bo w tym roku tyle lat skończył Lech, i podpisem "Sława Wielkiemu Lechowi". Lech musiał sobie radzić bez Artjoma Rudniewa, który pauzował za żółte kartki. Taka sytuacja wkrótce będzie czymś normalnym, gdy latem król strzelców ekstraklasy odejdzie do HSV Hamburg. W tej sytuacji zdobywanie bramek ma spaść na barki Vojo Ubiparipa - Serba, którego poprzedni szkoleniowiec Jose Mari Bakero w ogóle nie widział w drużynie. Jego następca Mariusz Rumak zaufał piłkarzowi i się nie pomylił - Ubiparip strzelił wiosną trzy ważne bramki. Nie imponuje techniką czy skutecznością, nie jest zawodnikiem tej klasy co jego poprzednicy (Rudniew i Robert Lewandowski), ale jest wyjątkowo ambitny, a na boisku zostawia serce. - Czułem trochę presję, bo skoro nie było Artjoma, to ja musiałem pokazać, że Lech może na mnie liczyć. Teraz jestem szczęśliwy - dzielił się wrażeniami po meczu. Nieco ponad rok wystarczył mu, by bardzo dobrze rozmawiać po polsku. - Zagraliśmy trochę gorzej, ale to z uwagi na ciężkie boisko. Musimy właśnie tak walczyć jak dzisiaj, pokazywać, że jesteśmy drużyną mającą ducha i serce. Idziemy krok po kroku do celu, teraz celem są trzy punkty z Podbeskidziem. To piękne, że możemy grać przed takimi kibicami - dodał "Ubi". Trener Rumak ocenił jego występ jako dobry. W końcówce spotkania w Lechu grało pięciu młodych piłkarzy, którzy jeszcze niedawno zakładali koszulki juniorskiego zespołu "Kolejorza": Mateusz Możdżeń, Szymon Drewniak, Kamil Drygas, Patryk Wolski i Marcin Kamiński. - To jest chyba przyszłość Lecha i w tę stronę Lech musi iść - powiedział trener Rumak, który nie boi się stawiać na piłkarzy młodych. Możdżeń dostał w ostatnim kwadransie trudne zadanie - debiutował na lewej obronie po zejściu z boiska Ivana Djurdjevicia. - Z mojej oceny wynikało, że to zawodnik, który najlepiej wypadnie na tej pozycji, bo ma do tego predyspozycje i jest szybki. To była naturalna decyzja - ocenił Rumak. Trener Lecha przyznał, że w pierwszej połowie jego zespół nie grał tak jak należy. - Ta połowa była niemrawa, nie taką grę zakładaliśmy. Po mocnych słowach w szatni zaczęliśmy w końcu grać inaczej, tworzyć sytuacje, byliśmy w polu karnym. To dało w końcu bramkę. Martwi mnie to, że po zdobyciu gola zespół się cofnął. Polonia zmieniła sposób gry, zaczęła szukać okazji po dalekich podaniach, a przy dwóch silnych napastnikach była coraz groźniejsza - przyznał poznański szkoleniowiec. W gorszym nastroju był trener Polonii Czesław Michniewicz. - Przegraliśmy bardzo ważny mecz dla układu tabeli, ale mistrzostwo czy prawo gry w pucharach zdobywa się za 30 spotkań ligowych, a nie jedno. Zagraliśmy tak jak chcieliśmy, choć przyszło nam grać bardziej na kartoflisku niż na boisku. Wiedzieliśmy, że tu potrzebne są bramki, mieliśmy sporo sytuacji, choć nie chcę się licytować, czy Lech miał ich więcej czy mniej. Oni zdobyli gola, my nie. Każdy z nas przegrał już wiele spotkań, po których trzeba było się wstydzić, dziś takiego uczucia nie ma, choć porażka jest bolesna - powiedział trener gości. Polonia ma ostatnio pecha - z Górnikiem Zabrze czy Ruchem Chorzów też przegrywała po 0-1. - Zawsze czegoś zabrakło. Jeśli jednak Polonia będzie szła dalej w tym kierunku, to w przyszłym sezonie takie spotkania sama będzie wygrywała po 1-0 - dodał. Pytanie tylko, jaka przyszłość czeka zespół z Konwiktorskiej po zapowiadanym wycofaniu się z jego finansowania właściciela Józefa Wojciechowskiego. Andrzej Grupa