Wyniki, terminarz i tabela grupy A Ligi Europejskiej Poproszony tuż po meczu o komentarz Bosacki odparł krótko: - Jest awans i bardzo zimno. A przecież jeszcze trzy miesiące temu, tuż po losowaniu grup, nikt o awansie nie myślał. Zakładano się raczej, czy Lech zdobędzie w fazie grupowej jeden punkt czy może trzy. Oczywiście w konfrontacjach z Salzburgiem, bo o zremisowaniu spotkań z bogatym Manchesterem City czy utytułowanym Juventusem można było raczej pomarzyć. Zwłaszcza po wcześniejszych słabych w wykonaniu Lecha kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. - Potwierdziliśmy to, co mówiliśmy po losowaniu, czyli że postaramy się sprawić niespodziankę. I dziś ta niespodzianka jest, bo tak trzeba mówić - przyznał Bosacki. Lech dobrze się spisał szczególnie w spotkaniach na własnym stadionie, a przecież we wcześniejszych bojach z Interem Baku, Spartą Praga czy Dnipro Dniepropietrowsk nie zdobył nawet bramki. - Teraz nie przegraliśmy żadnego ze spotkań, a niewiele brakowało, byśmy wszystkie wygrali - mówił Semir Stilić. - Ciężko było grać z Juventusem w tych warunkach, było ślisko, padał śnieg, boisko zmarzło, ale daliśmy radę - cieszył się bośniacki pomocnik Lecha. - Warunki były ciężkie. Wiedzieliśmy, że będzie bardzo zimno, ale nie spodziewaliśmy się, że jeszcze dojdzie do tego zamieć śnieżna - dodał bramkarz Krzysztof Kotorowski. Lechici nie powinni jednak narzekać, bo w takich warunkach łatwiej jest się raczej bronić niż atakować. Zwłaszcza, że Juventus ma graczy lepiej wyszkolonych technicznie, którzy nawet na śniegu lepiej się czuli od poznaniaków. Z tą tezą nie zgadza się jednak Bosacki. - Nie wydaje mi się, by pogoda była naszym sprzymierzeńcem. Graliśmy przeciwko Juve, a nie aurze, na tym samym boisku, o tej samej godzinie co oni. Jak na te warunki widowisko było dobre. Boisko w niektórych miejscach było twarde, w innych miękkie, a piłka reagowała nieprzewidywalnie - ocenił stoper Lecha. Po spotkaniu trener Juventusu Luigi Del Neri wyróżnił w zespole rywali Sławomira Peszkę, który - co ciekawe - od dzieciństwa jest kibicem "Starej Damy". - To co, teraz napiszecie, że idę do Juve? Nie, nie, żartuję - mówił uśmiechnięty Peszko. - Dziś na wyróżnienie zasługuje cały Lech: ta jedenastka, która wyszło na boisko, zmiennicy plus trener i kibice. Cieszę się, że zagramy w 1/16 finału i znów jako polski zespół odnosimy sukcesy - dodał. Przewaga Juventusu w ostatnich 30 minutach była dla Peszki czymś oczywistym. - Zepchnęli nas do obrony siłą rzeczy, bo to oni potrzebowali bramek i musieli ryzykować - stwierdził pomocnik, który cieszył się, że tym razem Lech nie stracił bramki po stałym fragmencie gry, a nawet sam ją strzelił. - To prawda, że Juventus jest mocny po stałych fragmentach gry. Wyciągnęliśmy wnioski z pierwszego spotkania, dziś często wstrzeliwali piłkę w pole karne, było dużo strachu, ale mało jakości - dodał.