Wspaniały sen stargardzkich kibiców i piłkarzy trwa nadal. Po wyeliminowaniu sześciu kolejnych rywali, w tym ekstraklasowej Cracovii, drugoligowiec jest o krok od pokonania w dwumeczu wicemistrza Polski. Dwubramkowa zaliczka z pierwszego pojedynku to już jest sporo! Przyjazd do Stargardu Szczecińskiego Lecha był dla tego miasta piłkarskim świętem. Blisko trzy tysiące biletów na to spotkanie rozeszło się bardzo szybko, miejscowi kibice liczyli na kolejną sensację. Lech za to obawiał się stanu murawy, która miała uniemożliwiać płynną grę po ziemi. To jednak nie boisko, a pogoda sprawiła, że wiele zagrań było całkowicie przypadkowych. Najpierw piłkarze zmagali się z burzą gradową, później wyszło słońce, ale cały czas przeszkadzał porywisty wiatr. W pierwszej połowie bardziej utrudniał on zwłaszcza grę gospodarzom, którzy dość sprawnie dochodzili do pola karnego rywali, ale tam się gubili. Jednym z atutów Błękitnych są zwykle stałe fragmenty. Przed przerwą było ich sporo, aczkolwiek wielką sztuką było dobrze dośrodkować piłkę pod wiatr. Lech za to grał z wiatrem, mógł atakować, ale do meczu piłkarze "Kolejorza" podeszli nonszalancko. Dość szybko zdobyli gola (po dalekim zagraniu Paulusa Arajuuriego Zaur Sadajew wykorzystał błąd Macieja Liśkiewicza), później zaczęli czekać na ruchy rywala. W efekcie w drugiej połowie zostali za to ukarani. Gospodarze przed przerwą atakowali nieporadnie, ale za ambicję zasłużyli na pochwały. Sytuacja zmieniła się po przerwie, gdy wiatr zaczął sprzyjać Błękitnym. Nagle okazało się, że drugi zespół ekstraklasy nie jest w stanie na nierównym boisku wymienić kilku celnych podań, gdy drugoligowiec atakuje pressingiem. Już w 54. minucie bliski zdobycia gola był Radosław Wiśniewski, ale po rykoszecie piłka spadła z góry na górną siatkę. Błękitni wywalczyli rzut rożny, który i tak dał im bramkę. Wojciech Fadecki dośrodkował, piłka przeleciała nad głową Sadajewa, a niepilnowany Tomasz Pustelnik pokonał Buricia. Wydawało się, że zdenerwowany Lech zagra tak jak w Pruszkowie, gdy stracił gola tuż po przerwie, a później strzelił cztery. Nic z tego. Dobrą okazję po akcji Sadajewa miał Dawid Kownacki, ale kopnął prosto w bramkarza Marka Ufnala. To była jedyna dogodna sytuacja poznaniaków! Błękitni za to nie zadowolili się remisem. Korzystali z fatalnych wpadek Tamasa Kadara, Paulusa Arajuuriego czy Barry’ego Douglasa i raz po raz zagrażali bramce Buricia. Trener Krzysztof Kapuściński znakomicie przygotował swój zespół mentalnie - jego podopieczni walczyli o każdą piłkę, nie byli gorsi od zawodowców zarabiających kilkanaście razy więcej niż oni. W 64. minucie kolejny rzut rożny dał prowadzenie Błękitnym - tym razem po dośrodkowaniu Ariela Wawszczyka znów niepilnowany był Pustelnik. W 74. minucie gospodarze zmarnowali sytuację trzech na dwóch, ale dziewięć minut później obrońca Łukasz Kosakiewicz idealnie trafił przy słupku w tzw. krótki róg. Burić nawet nie drgnął. Lech nie tylko przegrał, ale stracił na rewanż także Sadajewa, który zbyt często przepychał się z rywalami i zobaczył za to dwie żółte kartki. W przyszły czwartek poznaniacy będą musieli odrobić przy Bułgarskiej dwie bramki. A jak tego nie zrobią, będzie można mówić o powtórce z letniej kompromitacji ze Stjarnan Gardabaer w Lidze Europejskiej. Po meczu powiedzieli: Maciej Skorża (trener Lecha Poznań): "Można szukać po takim wyniku różnych usprawiedliwień, warunków boiskowych, wiatru czy kontuzji. Nie chciałem o tym rozmawiać. Niezależnie od wszystkiego powinniśmy ten mecz wygrać. Błękitni byli drużyną lepszą pod każdym względem. Popełnialiśmy bardzo dużo prostych błędów przy wyprowadzeniu piłki i dwa błędy przy bramkach ze stałego fragmentu gry. Liczyłem tu na coś więcej ze strony drużyny, na złość sportową, że grając o finał Pucharu Polski pokażą, że im zależy na tym awansie. Niewiele dziś funkcjonowało. Uważam, że jesteśmy wystarczająco dobrą drużyną, by odrobić tę stratę. W tej chwili ten rewanż w Poznaniu, to być może najważniejsze spotkania sezonu". Krzysztof Kapuściński (trener Błękitnych Stargard Szczeciński): "To dla nas ogromny sukces. Przegraliśmy losowanie. Grając pod silny wiatr nie mogliśmy wyprowadzić piłki, która się cofała. W drugiej połowie było znacznie lepiej. Uff. Cieszę się niezmiernie. Wygraliśmy z topową drużyną. To jest ogromne święto piłki nożnej i największy sukces w 70-letniej historii klubu. Niezależnie od tego jak się zakończy półfinałowa rywalizacja w dwumeczu. Mimo wszystko ciągle uważam, że faworytem tego półfinału jest Lech. Błękitnym dobrze gra się z drużynami, które lubią grać piłką. Puchar rządzi się swoimi prawami. Traktowaliśmy ten mecz jak spotkanie o mistrzostwo świata. Wszystko mu podporządkowaliśmy. Gdy Lech strzelił gola, opanowaliśmy emocje. Prosiłem chłopaków, by dowieźli to 0-1 do przerwy, bo wiedziałem, że w drugiej części stworzymy sobie jakieś sytuacje". Autor: Andrzej Grupa Błękitni Stargard - Lech Poznań 3-1 (0-1) Bramki: 0-1 Sadajew 9., 1-1 Pustelnik 54., 2-1 Pustelnik 64., 3-1 Kosakiewicz 83. Błękitni: Ufnal ŻK - Kosakiewicz ŻK, Liśkiewicz, Pustelnik, Wawszczyk - Fadecki, Wojtasiak (90. +3 Kotłowski), Poczobut ŻK, Gajda ŻK (82. Inczewski), Gutowski - Wiśniewski (71. Baranowski). Lech: Burić - Ceesay (65. Kędziora), Arajuuri, Kamiński ŻK, Douglas - Formella, Kadar ŻK, Linetty (68. Drewniak), Kownacki, Pawłowski (79. Ubiparip) - Sadajew ŻK-CzK (86.) Sędziował: Jarosław Przybył z Kluczborka. <a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/pp-blekitni-stargard-szczecinski-lech-poznan,4195" target="_blank">Zobacz zapis relacji na żywo ze spotkania Błękitni - Lech</a> <a href="http://m.interia.pl/na-zywo/relacja/pp-blekitni-stargard-szczecinski-lech-poznan,id,4195" target="_blank">Zapis relacji dla urządzeń mobilnych</a> <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-P-polska-puchar-polski-polfinaly,cid,672,rid,2339,sort,I" target="_blank">Puchar Polski: wyniki, strzelcy, terminarz</a>