Chorwat zastąpił zwolnionego wczoraj Jana Urbana, który zostawił klub na 12. miejscu w tabeli Lotto Ekstraklasy. Wiceprezes klubu Piotr Rutkowski zdradził, że Urban o swojej dymisji dowiedział się dopiero w poniedziałek. Nie zmienia to faktu, że Lech po raz pierwszy kontaktował się z Bjelicą trzy miesiące temu, ale wtedy zdecydował się jeszcze na przedłużenie umowy z ówczesnym szkoleniowcem. Chorwat, choć tego nikt w klubie oficjalnie nie powie, oglądał ostatnie spotkania drużyny, zatem decyzja o dymisji Urbana zapadła już jakiś czas temu. - Z trenerem Bjelicą podpisaliśmy umowę na dwa sezony, z możliwością przedłużenia na jeszcze kolejny - mówił Piotr Rutkowski. - W Polsce zmiany trenerów są zbyt częste, trzeba dopasować szkoleniowca na dany moment: tu i teraz. Strategia i filozofia klubu się nie zmieniają: nadal ważna jest akademia, nadal wychowankowie mają wchodzić do pierwszej drużyny, nadal ważna jest identyfikacja z kibicami. Wcześniej potrzebowaliśmy innego szkoleniowca, teraz potrzebujemy trenera Bjelicy, którego cechuje dyscyplina pracy, zaangażowanie, doświadczenie zdobyte m. in. we włoskiej lidze, gdzie każdy mecz to szachy - dodał. Bjelica zdradził, że nie miał żadnych oczekiwań od szefów klubu odnośnie transferów jeszcze w tym okienku. - Mam bardzo dobrą kadrę, top 3 w polskiej Ekstraklasie. Wystarczy do tego, by zająć takie miejsce - mówił Chorwat. - Mam nadzieję, że wspólnie z zawodnikami będę w stanie osiągnąć wielkie rzeczy, a to, co mogę obiecać, to praca, praca i jeszcze raz praca. Od pierwszego dnia będę ciężko pracował i robił wszystko dla tego klubu. Były reprezentant Chorwacji komplementował Lecha, był zaskoczony wypełnioną salą przez dziennikarzy i fotoreporterów. - Tak wielkiego zainteresowana jeszcze w żadnym z moich licznych klubów nie było - przyznał. Swoją podejście do zawodu scharakteryzował tak: - Najważniejsze dla mnie jest to, by zawodnicy podchodzili poważnie do pracy, którą wykonują. Do klubu i kibiców, by po każdym meczu, nieważne, czy wygranym czy przegranym, schodzili z boiska z wysoko podniesionymi głowami. Od każdego zawodnika wymagam zaangażowania w to co robi. Tak było w klubach, w których dotąd pracowałem i tak - mam nadzieję - będzie w Lechu - stwierdził i dodał: - Mam informację, co działo się w Lechu w ostatnim czasie. Podobną sytuację miałem w Spezia Calcio, tam brakowało jakichkolwiek relacji między piłkarzami i kibicami. Wiele osób podchodziło wtedy do mojego przyjścia sceptycznie. Tyle, że w tych 66 meczach, które były ze mną jako trenerem, nie było żadnego, po którym zawodnicy nie dostaliby braw. Relacje z kibicami nigdy nie były tam lepsze. Jak to osiągnąć? Wiele pracy, dyscyplina, szacunek dla samego siebie. Szacunek zawodników dla mnie i dla klubu. No i solidna praca. Muszą być w pełni skoncentrowani i zdyscyplinowani na każdych zajęciach, tego od nich oczekuję - mówił Chorwat, który porozumiewa się w pięciu językach, a polskiego chce się nauczyć w trzy miesiące. Bjelica w swojej zawodniczej karierze spotkał się z sześcioma polskimi piłkarzami: w Betisie Sewilla i Las Palmas przez trzy lata występował wspólnie z Wojciechem Kowalczykiem, w 1. FC Kaiserslautern z Tomaszem Kłosem i Kamilem Kosowskim, zaś w Admirze Wacker Wiedeń z Grzegorzem Szamotulskim, Tomaszem Iwanem i Adamem Ledwoniem. - Wszyscy mieli bardzo silne charaktery, ale na boisku dawali z siebie wszystko. Wojciech Kowalczyk miał ogromny potencjał i być może nie osiągnął wszystkiego, co mógł osiągnąć. Z Tomkiem Kłosem wciąż mam świetny kontakt, kiedyś mieszkaliśmy razem podczas zgrupowań. Gdy byłem w Warszawie kilka lat temu, to do niego dzwoniłem. Adam Ledwoń już nie żyje, a zmarł w Klagenfurcie, czyli mieście, w którym teraz mieszkam - wspominał Bjelica. Jaki futbol będzie prezentował teraz Lech pod okiem Chorwata, który Austrię Wiedeń wprowadził do Ligi Mistrzów? - Jako zawodnik i trener miałem doświadczenia, że to co wydało się niemożliwe, okazywało się możliwe i można było pokonać przeciwników nie do pokonania. Liczy się wiara w sukces. We Włoszech patrzyli na mnie jak na szaleńca, z uwagi na ofensywny styl gry drużyny. Tego zawsze wymagam od siebie i drużyny, wiary w sukces i tak będzie w mojej pracy w Lechu - mówi szkoleniowiec, który teraz ma czas na zapoznanie się z zespołem. Kolejny mecz Lech rozegra bowiem dopiero 11 września z Pogonią Szczecin. Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz Andrzej Grupa