Ocena piłkarzy Lecha byłaby znacznie wyższa, gdyby w drugiej połowie potrafili błysnąć taką skutecznością jak w pierwszej. Lech bowiem był przed przerwą bardziej skuteczny, podobnie jak na początku sezonu, gdy niemal wszystkie swoje okazje bramkowe zamieniał na gole. - Z wyniku jestem zadowolony, choć zaczęliśmy to spotkanie bardzo nerwowo. Później byliśmy już agresywni, mocniejsi mentalnie i od pierwszej bramki drużyna grała na poważnie. Przez 45 minut byliśmy bardzo efektywni, świadczy o tym, choćby sam wynik. W drugiej połowie ŁKS nie sprawiał wrażenia drużyny chcącej rzucić się do ataku, a raczej chcącej uniknąć straty kolejnych bramek - tłumaczył Bakero, który zdradził, że pierwsze od dwóch miesięcy strzelone bramki wywołały w szatni eksplozję radości. - Przez cały tydzień drużyna była spokojna i bardzo skoncentrowana. Tę radość było dzisiaj wiedzieć, jakby chcieli krzyknąć: - Nareszcie! W przerwie mówiłem zawodnikom, że zaczynamy grać, jakby było 0-0, ale przy takim wyniku nie można czasem więcej z siebie wykrzesać - mówi Bakero. - Zaczęliśmy dziś od mocnego wydarzenia, chcieliśmy jak najszybciej strzelić gola. Jak go strzelamy, to raczej nie oddajemy już zwycięstwa. Skończyło się prawie tak jak w ostatnim meczu z ŁKS-em, tyle że teraz już w pierwszej połowie zdobyliśmy cztery gole. Tę skuteczność trudno wytłumaczyć, taki już jest urok sportu. Dziś mieliśmy szczęście, a w sporcie ono jest ważne - powiedział strzelec czwartego gola Mateusz Możdżeń. Pierwszą bramkę dla Lecha zdobył Siergiej Kriwiec - pięknym strzałem pod poprzeczkę z 14 metrów. Białorusin ostatnio grał bardzo słabo, nawet słabiej niż przeciętny piłkarz Lecha. Do momentu zdobycia bramki także i dziś Kriwiec niczego wielkiego nie pokazywał. - Jestem zadowolony z postawy Siergieja, bo ostatnio za bardzo mu wszystko nie wychodziło jak trzeba. Dziś zagrał dobrze, wreszcie też odblokował się Rudniew, który od dłuższego czasu nie strzelał. Do tego strzelał nie tylko Rudniew, ale i pomocnicy, co jest ważne. Gole to nie tylko wyłączność napastnika, ale i obowiązek innych - dzielił się wrażeniami Bakero. Bask zaryzykował i posadził na ławce rezerwowych gwiazdę Lecha Semira Stilicia. Tym razem postawił na Możdżenia, który odwdzięczył się bramką. - U Możdżenia widzę więcej agresji, woli walki, szybciej potrafi się przenieść do strefy ataku. Zawsze też miałem możliwość wpuszczenia Semira w drugiej połowi - mówi Bakero. Możdżeń egzamin zdał, podobnie jak Ivan Djurdjević, który awaryjnie stał się stoperem. Kontuzjowany jest bowiem Hubert Wołąkiewicz, a drobnych urazów mięśni tuż przed meczem doznali jeszcze Marciano Bruma i Manuel Arboleda. Obrońcy nie mieli zbyt wiele pracy - ŁKS się głównie bronił. - Po meczu można powiedzieć, że trafił nam się niezbyt silny rywal, ale tak przecież nie jest. Szybko strzeliliśmy bramkę, a wtedy gra się po prostu łatwiej, bo to rywal musi się otworzyć. Presja w szatni nam dokuczała, ale teraz już będzie dobrze - mówił kapitan Lecha Grzegorz Wojtkowiak. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę T-Mobile Ekstraklasy