W ostatnich kolejkach Lech odpowiada na zwycięstwa Legii swoimi triumfami, podobnie jak i Legia na wygrane "Kolejorza". Zespoły znajdujące się za tą dwójką regularnie tracą za to punkty, w efekcie już dziś można powiedzieć, że Lech i Legia to mistrz i wicemistrz Polski. W jakiej kolejności zakończą sezon, przekonamy się zapewne w maju. W Gliwicach poznaniacy zagrali doskonale w obronie. Bramkarz Lecha Jasmin Burić nie miał co robić - co kilka minut wybił nogą piłkę zagraną mu przez kolegów z drużyny. Właśnie organizacja gry była najmocniejszym punktem gości. Akcja Piasta były rozbijane 30 lub 40 metrów od bramki Bośniaka - przechwycone piłki leciały w kierunku Bartosza Ślusarskiego (zmienił w pierwszym składzie Łukasza Teodorczyka), bądź też trafiały do szybkich skrzydłowych. Gergoe Lovrencics i Aleksandar Tonew napędzali akcje swojej drużyny. Nie można jednak powiedzieć, że goście mieli masę sytuacji bramkowych. Z dystansu Dariusza Trelę próbowali zaskoczyć Tonew oraz Łukasz Trałka, ale pudłowali. Za to w 17. minucie znakomitą akcję przeprowadził Kasper Haemaelaeinen - Fin wygrał pojedynek na skrzydle z Rudolfem Urbanem i zagrał do Tonewa. Bułgar huknął mocno z 14 metrów, ale w poprzeczkę. Kilkanaście sekund później, już po zakończeniu akcji, bramkarz Piasta popatrzył w kierunku swojej bramki i z niedowierzaniem pokiwał głową. Co się odwlecze... Kolejna próba z dystansu w wykonaniu piłkarza Lecha okazała się już skuteczna. Szczęśliwcem był Lovrencics, który najpierw ograł Pawła Oleksego, a później z 20 metrów trafił pod poprzeczkę. Jeśli ktoś w pierwszej połowie zasłużył na gola, to właśnie Lech. Piłkarze z Gliwic nie oddawali nawet strzałów z dystansu - obrońcy Lecha nie zostawiali im miejsca. W przerwie trener Piasta Marcin Brosz zdecydował się wprowadzić na boisko ulubieńca miejscowej publiczności Rubena Jurado. Hiszpan na chwilę ożywił swój zespół, który w pierwszych czterech minutach drugiej połowy wywalczył dwa rzuty rożne. Ten drugi przyniósł gola... Lechowi! Piłka poleciała bowiem w okolice środka boiska, tam Ślusarski zablokował próbę dośrodkowania. Piłka trafiła pod nogi Tonewa - okazało się, że Bułgar z piłką przy nodze jest szybszy od Oleksego bez piłki. Tonew wykorzystał sytuację sam na sam z Trelą i było 0-2. A minutę później już 0-3 - tym razem Haemaelaeinen zagrał do Murawskiego, który trafił w dalszy róg bramki. Wówczas losy spotkania były już rozstrzygnięte. To Lech był bliżej kolejnego gola niż Piast honorowego. Po znakomitej akcji Lovrencicsa ze Ślusarskim Murawski mógł w 60. minucie podwyższyć na 4-0, a po chwili minimalnie pomylił się Haemaelaeinen. Koncentracja opuściła obrońców Lecha dopiero w ostatnim kwadransie. Okazję do wykazania się dostał nawet Burić - świetnie obronił strzał Damiana Zbozienia. Po rzucie rożnym Artis Lazdins też minimalnie się pomylił. Na stadionie w Gliwicach pojawiło się ponad 8 tysięcy kibiców - to rekord sezonu na tym kameralnym obiekcie. Piękna pogoda, kilkanaście stopni ciepła, świetna ostatnio postawa drużyny, przyjazd wicelidera - to zachęciło miejscowych kibiców do przyjścia na mecz. Lech jednak pokazał Piastowi, że marzenia o grze w europejskich pucharach trzeba będzie odłożyć na kolejny rok. Andrzej Grupa, Gliwice Piast Gliwice - Lech Poznań 0-3 (0-1) Bramki: Lovrencics (30.), 0-2 Tonew (49.), 0-3 Rafał Murawski (50.). Piast: Trela - Zbozień, Klepczyński, Polak, Oleksy - Cicman, Urban (66. Radosław Murawski), Lazdins, Zganiacz (46. R. Jurado), Podgórski - Docekal (66. Robak). Lech: Burić - Ceesay, Wołąkiewicz, Kamiński, Henriquez - Lovrencics (63. Możdżeń), Trałka, Rafał Murawski, Haemaelaeinen, Tonew ŻK (85. Ubiparip) - Ślusarski (74. Teodorczyk ŻK). Sędziował Paweł Gil (Lublin). Widzów: 8192. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę T-Mobile Ekstraklasy