Jak na razie bilans spotkań "Kolejorza" z "Jagą" po jej powrocie do najwyższej klasy rozgrywek jest korzystny dla gospodarzy. Kibice "Kolejorza" na lata zapamiętają maja 2008 roku, kiedy to "niebiesko-biali" rozgromili na własnym stadionie Jagiellonię 6:1. Do przerwy był remis 1:1, w drugiej połowie worek z bramkami dla KKS rozwiązał debiutujący w jego barwach Anderson Cueto. Dzisiaj wszyscy, którzy pojawią się na Bułgarskiej liczą również na zwycięstwo Kolejorza. Pojedynek ten to także spotkanie dwóch wybitnych ludzi polskiej piłki: trenera Franciszka Smudy i jego dawnego podopiecznego z Wisły - Tomasza Frankowskiego. - Franciszek Smuda i Tomasz Frankowski są jak ojciec i syn - mówi Tomasz Muchiński, trener bramkarzy Lecha Poznań. Obaj panowie spotkają się dzisiaj na Bułgarskiej. Choć w tej chwili wiele ich dzieli. "Ojciec", czyli Franciszek Smuda jest na dobrej drodze, aby wpisać do CV czwarty tytuł mistrza Polski. Natomiast "syn" - Frankowski ma zupełnie inny cel: utrzymać Jagiellonię w ekstraklasie (chyba że zapadnie ostateczna decyzja o degradacji klubu za działania korupcyjne w sezonie 2004/2005). "Franek" jest najlepszym napastnikiem drużyny gości. Co potrafi, pokazał w ubiegłym tygodniu, w spotkaniu z Arką Gdynia. Po pierwszym wiosennym pojedynku na jego koncie są już dwa gole. - Frankowski to piłkarz, który w swojej karierze pokazał,że jest niezwykle skutecznym napastnikiem - mówi Grzegorz Wojtkowiak obrońca Lecha. - Gramy jednak przed własną publicznością dlatego nikt nie dopuszcza myśli, że moglibyśmy stracić punkty. - To zapewne nie będzie dla nas łatwe spotkanie - mówi Franciszek Smuda - Trzeba będzie szybko strzelić gola, aczkolwiek moja mama powiedziała mi ostatnio, że jak szybko zdobywamy bramki, to mamy potem problemy - śmieje się "Franz". Maciej Borowski, Poznań