- Dla mnie nieważne jest, jaki mecz gramy. Do każdego spotkania trzeba podejść z należytym zaangażowaniem. Bardzo mnie zirytowało nastawienie niektórych moich zawodników - nie krył popularny "Zielu". - W trakcie pierwszego kwadransu doskonale było widać, kto wyszedł na boisko walczyć, a kto tylko postać... - mówił wyraźnie zdenerwowany szkoleniowiec Korony. Zdecydowanie więcej ciepłych mógł powiedzieć na temat drugiej połowy. - Po przerwie potrafiliśmy dłużej utrzymać się przy piłce i mieliśmy przewagę. Co prawda, to Jagiellonia pierwsza zdobyła gola, ale udało nam się wyrównać, a mogliśmy pokusić się nawet o zwycięstwo - stwierdził. Najbliższy zdobycia drugiej bramki był Paweł Sasin, ale okazał się nieskutecznym egzekutorem rzutu karnego. Zdecydowanie spokojniejszy był po meczu Artur Płatek z Jagiellonii, który w protokole meczowym został wpisany jako I trener zespołu (dotychczas PZPN nie zezwalał mu prowadzić pierwszoligowego zespołu). - Wynik remisowy jest sprawiedliwy, bo obie drużyny miały kilka okazji do zdobycia bramek. Szkoda nerwowej końcówki, bo mieliśmy szansę dowieźć jednobramkowe prowadzenie do końca - tłumaczył szkoleniowiec Jagiellonii. Nerwowość udzieliła się najbardziej Jackowi Banaszyńskiemu, który zaraz po obronie rzutu karnego powiedział sędziemu zawodów o kilka słów za dużo i obejrzał czerwoną kartkę. W 90. minucie na murawie stadionu zameldował się więc rezerwowy bramkarz... Tomasz Porębski, Kielce