Na początek gratuluję nominacji do Rady Nadzorczej Ekstraklasy. Czy może nam pan zdradzić jakieś pomysły i plany na najbliższe sezony? Dosyć głośno mówi się np. o rezygnacji z obecnego systemu ESA 37... Krzysztof Zając: Z nową Radą Nadzorczą jeszcze nie było czasu, żeby się nad tym tematem pochylić. Kolejne spotkanie mamy dziewiątego października i wtedy poruszymy wspólnie z Polskim Związkiem Piłki Nożnej (w Radzie Nadzorczej zasiada prezes PZPN Zbigniew Boniek - przyp. red) kilka ważnych tematów, ponieważ chcemy, żeby polska piłka się rozwijała, a nie stała w miejscu. Pan jest za likwidacją systemu ESA 37 i np. zwiększeniem liczby drużyn w Ekstraklasie do 18? - Jestem za ligą 18-drużynową. Wydaje mi się, że w 40 milionowym kraju powinna być większa liczba zespołów na najwyższym szczeblu rozgrywek, ale oczywiście trzeba to najpierw przedyskutować, przeanalizować i wtedy podjąć decyzję. 11 października minie dokładnie pół roku od kiedy objął pan funkcję prezesa Korony Kielce. Jakby pan podsumował te sześć miesięcy? - Na pewno były to wahania nastrojów, spowodowane niektórymi decyzjami, które nie zadowoliły kibiców, piłkarzy oraz osoby związane z klubem. Później doszło zatrudnienie nowego trenera i zawodników, gdzie odbywało się to wszystko w atmosferze braku zaufania do nowego zarządu i szkoleniowca. Jednak te ostatnie miesiące pokazują, że były to dobre decyzje, choć oczywiście jeszcze nie jesteśmy u celu, bo z trenerem ustaliliśmy, że dopiero w okolicach grudnia drużyna będzie grać to, co sobie założyliśmy. Przychodząc do Korony, razem z właścicielem klubu Dieterem Burdenskim, podkreślał pan, że zamierzacie wzorować się na Bundeslidze. Jakie wzorce z zachodniej ligi udało już się przenieść do Kielc? - Warto wspomnieć co udało się zrobić trenerowi. Mowa tu przede wszystkim o metodyce treningowej, którą Lettieri nabył we Włoszech i w Niemczech. Pokazał zawodnikom jak powinno się grać w nowoczesnej piłce, że ważne jest zaangażowanie przez 90 minut. Pomysł, aby na niektóre spotkania drużyna leciała w dniu meczowym, to też wzorzec z ligi niemieckiej? - Tę sprawę dość ostro dyskutowaliśmy z trenerem, który jest zdania, że grając mecz o godz. 20.30 bezsensowne jest, aby piłkarze cały dzień spędzali rozleniwieni w hotelu. Tak samo wygląda to w dniu meczowym, kiedy gramy na własnym stadionie - wtedy zgrupowanie rozpoczyna się kilka godzin przed spotkaniem po to, żeby piłkarze mogli odpocząć i do gry "wejść z marszu". Od samego początku narzekał pan na niski poziom marketingu w Koronie. Czy antidotum na te problemy jest zatrudnienie Dominica Niehoffa na stanowisku dyrektora operacyjnego marketingu i PR? - Z panem Niehoffem staramy się stworzyć coś nowego. To co już mu się udało zrobić jest bardzo budujące, ale zdajemy sobie sprawę, że na pierwsze dobre wyniki trzeba poczekać do stycznia przyszłego roku. Chociaż to co już się tutaj dzieje, daje bardzo dobry przekaz, bo przypomnijmy, że powstanie klub biznesu, będą nowe formy reklamy na boisku, prowadzone są również rozmowy ze sponsorami globalnymi. Dominicowi przekazałem, że nie oczekuję od niego cudów, bo efekty jego pracy są ściśle powiązane z tym, jak drużyna będzie się prezentować ze strony sportowej. To jest naczynie wiązane - dobry marketing nakręca klub, ale zawsze sukces sportowy przekłada się na sukces marketingowy, transferowy oraz na frekwencję. Zostawmy kwestie marketingowe, a powróćmy do tych sportowych. W jaki sposób chcecie wzorować się na klubach niemieckich, jeśli chodzi o szkolenie młodzieży? - Zdradzę, że niebawem nasi trzej trenerzy z grup młodzieżowych wyjadą na staż do Bundesligi. Chcemy, żeby się temu przyjrzeli, ale oczywiście trzeba wziąć pod uwagę różnice, które dzielą ligę niemiecką od polskiej. Starajmy się to dostosować do warunków, które mamy na miejscu. - Na pewno pochylimy się nad akademią piłkarską, która powstałaby w Kielcach. Byłby to projekt finansowany przez Ministerstwo Sportu i Turystyki oraz Ekstraklasę. W jego ramach powstałoby ok. ośmiu boisk, internat, stołówka czy nowe szatnie. Ułatwiłoby to selekcję, ponieważ mielibyśmy na miejscu taką akademię. Czy to, że do Korony trafiło kilku zawodników, którzy występowali w niższych ligach niemieckich, świadczy o przeciętnym poziomie naszej Ekstraklasy? - My sami tę Ekstraklasę trochę dołujemy, a ona nie jest taka zła. Przytoczę tutaj słowa trenera, który mówił, że gra się tutaj ostrą piłkę; może brakuje nieco prędkości, szybkości, ale to jest bardzo interesująca liga. To są słowa fachowca, który polskie rozgrywki widzi po raz pierwszy. - Nie porównujmy Ekstraklasy do ligi niemieckiej, bo wtedy warto powiedzieć także o aspekcie finansowym - kluby Bundesligi rocznie z praw telewizyjnych otrzymują 2 mld euro, kluby angielskie mają ok. 5 mld funtów, natomiast dochód polskich zespołów to tylko 40 mln euro. Tu jest diametralna różnica, ponieważ nie jesteśmy w stanie sprowadzić gwiazd, które mogłyby napędzać ten interes. - Dla mnie podstawowym elementem, którego brakuje w Ekstraklasie, jest słaba współpraca między klubami. Jest zbyt mało transferów, gdzie np. jeden zespół od drugiego kupuje stopera, jednocześnie oddając napastnika. Napędzałoby to nasz wewnętrzny rynek, a tego nie ma. Warto jednak powiedzieć o tych pozytywach - przede wszystkim infrastruktura sportowa w Polsce stoi na bardzo dobrym poziomie. Latem Korona rozegrała sparing z rezerwami Werderu Brema, kilka tygodni później odbył się mecz towarzyski z pierwszą drużyną. Czy planujecie jeszcze większą współpracę z niemieckim zespołem, coś na zasadzie klubu partnerskiego? - Te rozmowy cały czas trwają, tylko my nie chcemy wychodzić z poziomu "ubogiego kuzyna", czyli kogoś, kto chce to robić za wszelką cenę. Jeśli znajdziemy się na platformie, gdzie obydwie strony miałyby z tego korzyści, to podejmiemy tę współpracę. W ubiegłym sezonie Korona zajęła 5. miejsce w tabeli. W tych rozgrywkach jakie cele postawiliście przed sobą? - Cel jest jasny - ósme miejsce i wejście do grupy mistrzowskiej. Chcemy tam być, mocno się zaaklimatyzować i grać to, co do tej pory. Rozmawiał: Piotr Grabski