Korona jeszcze nigdy nie wygrała z Lechem na jego stadionie. Trzy ostatnie spotkania kończyły się minimalnymi zwycięstwami "Kolejorza", choć ani razu Lech na boisku nie prezentował się lepiej od rywala. Po raz pierwszy jednak kielczanie przegrali przy Bułgarskiej pod wodzą Lettieriego. - Jestem rozczarowany, smutny, ale nie dlatego, że zagraliśmy źle, tylko z wyniku - mówił niemiecki szkoleniowiec Korony. Zwycięski gol dla poznaniaków padł po główce Łukasza Trałki. - Pierwsza połowa była wyrównana, a rywal strzelił bramkę po błędzie naszego bramkarza. W drugiej połowie grał tylko jeden zespół i była to Korona. Zasłużyliśmy nawet na więcej niż remis - analizował Lettieri. Jego zespół miał znakomitą okazję do wyrównania, był nią rzut karny. Niezbyt mocny strzał Jacka Kiełba odbił jednak Matusz Putnocky. W kwietniowym meczu przy Bułgarskiej ten sam piłkarz strzelił podobnie - na tę samą bramkę, też w swoją , również po ziemi. Wtedy jednak futbolówka przeleciała pod ręką interweniującego Jasmina Buricia. A przecież Kiełb grał kiedyś w Lechu i rozczarował w tym klubie. - Dlaczego miałby nie strzelać? To, że tutaj występował, nie ma znaczenia. U nas on zawsze strzela, a przecież z 11 metrów to mylili się Messi czy Ronaldo. To się zdarza - mówił Lettieri. - Nie jestem trenerem, który by narzekał, ale proszę pamiętać, że nie było czterech ofensywnych piłkarzy: Aankoura, Górskiego, Soriano i Kaczarawy. A mimo tego byliśmy w całej drugiej połowie lepszym zespołem. Jestem dumny ze swojej drużyny, szkoda tylko, że nie ma z tego punktów - zakończył trener Korony. Andrzej Grupa