Korona grała bez zawieszonego za udział w korupcji (w barwach Zagłębia Sosnowiec) Marcina Drzymonta. Lech musiał sobie poradzić bez kontuzjowanego Piotra Reissa. Franciszek Smuda, by zrobić sobie sztuczny tłum na ławce rezerwowych, wstawił tam aż dwóch bramkarzy: Emiliana Dolhę i 23-latka Roberta Binkowskiego. Kielczanie w 8. min stracili Marcina Kaczmarka, który doznał kontuzji mięśnia dwugłowego i zastąpił go Paweł Sobolewski. Groźniejsi na początku byli poznaniacy. W 11. min bliski zdobycia gola był Przemysław Pitry, którego kąśliwe uderzenie z 18 m na raty bronił Maciej Mielcarz. Zrewanżował się Tomasz Nowak, ale jego płaski strzał z 18. min był minimalnie niecelny. Od tego momentu dominowali miejscowi. W 22. min Krzysztofa Kotorowskiego pokonał znany z Pogoni Szczecin Brazylijczyk Edi. Z lewej strony pola karnego strzał oddał Sobolewski, a Edi tylko dołożył nogę, czym zmylił bramkarza Lecha. O kolejne trafienia dla gospodarzy mogli się pokusić Kowalczyk (32. min głową, ale ponad poprzeczką), Świerczewski (33. min z 18 m również za wysoko) i Edi (36. min po odbiorze Świerczewskiego). Gola "do szatni" mógł "Kolejorzowi" strzelić z wolnego niebezpieczny Edi. Brazylijczyk z rzutu wolnego postraszył Kotorowskiego, ale ten stanął na wysokości zadania i błyskawicznie rzucił się na piłkę. W II połowie Korona nie zwalniała. Tylko w 50. min mogła strzelić dwa gole! Najpierw z 7 m próbował Andradina, ale ledwie doszedł do piłki podanej mocno z lewego skrzydła, więc skierował ją obok słupka. Za moment z 20 m uderzał groźnie Sobolewski. Mecz zaczynał przypominać teatr jednego aktora. Lech z rzadka wychodził z własnej połowy. Po raz kolejny na listę strzelców w 53. min próbował się wpisać Edi, jednak po niezbyt dokładnym wycofaniu z linii końcowej Sobolewskiego jego "nożyce" były niecelne. Minutę później klasyczną "setkę" zmarnował Kowalczyk, który nie potrafił pokonać Kotorowskiego z 7 m!