<a href="https://nazywo.interia.pl/relacja/korona-kielce-pogon-szczecin,5739" target="_blank">Kliknij, by przejść do zapisu relacji na żywo z meczu Korona Kielce - Pogoń Szczecin</a> <a href="https://m.interia.pl/na-zywo/relacja/korona-kielce-pogon-szczecin,id,5739" target="_blank">Zapis relacji na żywo na urządzenie mobilne z meczu Korona - Pogoń</a> Piąta kolejka kończyła się w Kielcach, gdzie "Portowcy" ostrzyli sobie zęby na objęcie fotela lidera Ekstraklasy. Do tego potrzebowali co najmniej dwubramkowego zwycięstwa z grającymi w kratkę gospodarzami. Ostatecznie piłkarze ze Szczecina wygrali zbyt skromnie, by objąć prowadzenie w tabeli, ale i tak mogą być bardzo zadowoleni z osiągniętego wyniku. Trener Kosta Runjaić postawił na sprawdzonych zawodników, ale dość szybko musiał dokonać roszady na newralgicznej pozycji środkowego obrońcy. Duet Konstantinosa Triantafyllopoulosa z Benediktem Zechem, który dotychczas dopuścił do utraty tylko jednej bramki, został rozbity przez uraz drugiego z nich. Austriak został zmieniony przez Igora Łasickiego, dla którego był to debiut w drużynie "Portowców". Humory gościom poprawił w 17. minucie najmłodszy kapitan w klubach Ekstraklasy, Sebastian Kowalczyk. 21-latek dostał świetne podanie od Jakuba Bartkowskiego, po czym "położył" w polu karnym Adnana Kovaczevicia i huknął w samo okienko bramki Pawła Sokoła. Golkiper był bezradny wobec pięknego uderzenia! Po straconej bramce Korona starała się przejść do ataku, ale w ataku pozycyjnym nie miała żadnych argumentów, by zagrozić bramce Dante Stipicy. Wydawało się, że "Portowcy" nie muszą się nawet specjalnie starać, by trzymać rywala z dala od własnego pola karnego, ale niemoc Korony w dużej mierze była efektem ich dobrej organizacji w defensywie. Pogoń nie szarżowała po uzyskaniu prowadzenia, choć wyraźnie rozochocił się w jej szeregach Zvonimir Kożulj, specjalista od pięknych bramek. Bośniak kilkukrotnie próbował strzałów z dystansu, z każdym będąc bliżej powodzenia. Pierwsze próby leciały wysoko ponad bramką, ale pod koniec pierwszej połowy Kożulj uderzał już w boczną siatkę. Po przerwie Korona odważniej ruszyła na rywala, ale wciąż miała problem z przedostaniem się w pole karne. Groźnie z dystansu uderzył za to Jakub Żubrowski, lecz Stipica stanął na wysokości zadania. Trener Gino Lettieri szybko przeprowadził trzy zmiany, ale ani Marcin Cebula, ani Matej Puczko, ani nawet grający ostatnio właśnie w Pogoni Michał Żyro nie potrafili istotnie wpłynąć na przebieg meczu. Defensywa Pogoni cały czas przypominała mur, o który Korona wali głową - i to niezbyt mocno. Trzecia porażka w sezonie i czwarty kolejny mecz bez zwycięstwa - początek sezonu w wykonaniu Korony nie wygląda dobrze i nie napawa optymizmem nikogo w Kielcach. Zwłaszcza, że gospodarze nie stworzyli sobie dziś praktycznie żadnej sytuacji, która powinna zakończyć się golem. Pogoń za to wciąż jest niepokonana. Z czterema wygranymi i remisem ma tyle samo punktów, co prowadzący w tabeli Śląsk Wrocław. Na uwagę zasługuje fakt, że "Portowcy" w pięciu meczach stracili tylko jednego gola. Wojciech Górski Korona Kielce - Pogoń Szczecin 0-1 (0-1) Bramka: 0-1 Kowalczyk (17.). Żółta kartka - Korona Kielce: Rodrigo Zalazar, Michal Papadopulos, Jakub Żubrowski. Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa). Widzów 6 019. Korona Kielce: Paweł Sokół - Themistoklis Tzimopoulos, Ivan Marquez, Adnan Kovacevic - Michael Gardawski, Jakub Żubrowski, Rodrigo Zalazar (57. Matej Pucko), Erik Pacinda (68. Michał Żyro), Daniel Dziwniel - Uros Duranovic (57. Marcin Cebula), Michal Papadopulos. Pogoń Szczecin: Dante Stipica - Jakub Bartkowski, Kostas Triantafyllopoulos, Benedikt Zech (8. Igor Łasicki), Ricardo Nunes - David Stec (62. Santeri Hostikka), Tomas Podstawski, Zvonimir Kozulj, Marcin Listkowski, Sebastian Kowalczyk - Adam Buksa (86. Soufian Benyamina). Po meczu Korona Kielce - Pogoń Szczecin (0-1) powiedzieli: Kosta Runjaic (trener Pogoni Szczecin): "Jesteśmy przeszczęśliwi, że udało się nam w Kielcach zdobyć trzy punkty. Ten pojedynek nie był łatwy dla moich zawodników, to był przede wszystkim mecz walki. Niestety, po szybkiej kontuzji Benedikta Zecha nie mieliśmy tej stabilizacji, której potrzebowaliśmy w budowie naszej gry. To spowodowało, że nie byliśmy dobrze zorganizowani, przede wszystkim w pierwszej połowie. - W drugiej części gry skoncentrowaliśmy się na obronie i zamykaniu stref. Uważam, że dobrze sobie z tym poradziliśmy, ale nie udało się nam wyprowadzić żadnej skutecznej kontry. Jednak, kto zna historię pojedynków tych drużyn wie, że zawsze nam się ciężko grało przeciwko Koronie. Dzisiaj, mimo naszej przeciętnej postawy, udało się nam wywieźć stąd trzy punkty. Ale moi zawodnicy pokazali wielkie serce do gry i dali z siebie bardzo dużo w tym meczu". Gino Lettieri (trener Korony Kielce): "Żaden z zespołów nie pokazał dzisiaj wielkiej piłki. To był typowy mecz walki. Zbyt szybko ten mecz się rozstrzygnął, tak naprawdę po pierwszym i jedynym groźnym strzale rywali. Patrząc z mojej perspektywy, brakowało mi sytuacji strzeleckich, i z jednej, i z drugiej strony, a przez większość spotkania gra toczyła się w środkowej strefie boiska. Druga połowę rozpoczęliśmy w innym ustawieniu, miałem nadzieję, że przyniesie to efekty. Zaryzykowałem i dosyć szybko wprowadziłem do gry trzech ofensywnych piłkarzy, ale niestety nic to nie dało. - Gramy dobrze do 25 metra przed bramką przeciwnika, a później tracimy pewność siebie. Nie potrafimy sobie stworzyć klarownej sytuacji do zdobycia bramki. Nie mamy zawodników, którzy przejmą piłkę i wezmą ciężar gry na siebie. Naszym największym problemem jest to, że gramy za wolno. Wymieniamy kilka podań, a w tym czasie rywal zdąży ustawić się w defensywie. Po ponad dwóch latach mojej pracy w Kielcach, to chyba najtrudniejszy moment, w którym znalazła się drużyna. Musimy się zastanowić i jak najszybciej znaleźć receptę, aby poprawić naszą grę". <a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy</a>