Miguel Palanca był kluczowym piłkarzem Korony, w 33 meczach zdobył sześć bramek. Po zmianie właściciela i przyjściu trenera Gino Lettieriego klub się pozbył Hiszpana.Słynna stała się awantura, do jakiej doszło między Palancą a Letterim, po tym, jak piłkarz zszedł na posiłek w klapkach. Trenerowi się to nie spodobało i zaczął krzyczeć na Palancę, ten nie pozostał mu dłużny. Zarząd klubu stanął murem za Lettierim i odprawił piłkarza.- Przez dwa tygodnie trzymali mnie w Kielcach bez możliwości treningów z drużyną i bez możliwości powrotu do Hiszpanii, do rodziny. Czułem się jak w więzieniu. Ostatecznie musiałem zrezygnować z ostatniej pensji i moich bonusów za wywalczenie piątego miejsca. Powiedzieli mojemu agentowi, że jeśli nie odpuszczę tych pieniędzy, to następny sezon spędzę w lesie, ćwicząc tam o 5 rano. Podpisałem, nie było wyboru. To co się tam dzieje jest smutne. Wydaje mi się, że prezes nie nadaje się na tę funkcję. A trener? Przyszedł z czwartej ligi niemieckiej, gdzie przegrał większość meczów. Nie wygląda na wielkiego szkoleniowca, choć obym się mylił. Korona była wcześniej klubem o rodzinnej atmosferze. Teraz tego już tam nie ma - opowiada "Super Expressowi" Palanca. Palanca stał się kolejną ofiarą zmian właścicielskich w Koronie. Jako pierwszy posadę stracił Maciej Bartoszek, choć awansował z zespołem po raz pierwszy w historii do grupy mistrzowskiej, a piłkarze Ekstraklasy wybrali go Trenerem Roku.MB