Gdy zaczął pracę w Kielcach rozpętała się burza wokół niego. Zaczęto go przedstawiać jako potwora, polakożercę, który dodatkowo gnębi piłkarzy. Jaka była prawda? - Owszem, zdarza mi się na nich krzyczeć, ale nigdy obrażać. Były dwa incydenty. Jeden piłkarz narzekał, że ścieżka, po której biegamy w lesie jest nierówna. Nie wytrzymałem i powiedziałem, że specjalnie dla niego wylejemy asfalt - opowiadał nam w Kielcach Lettieri. Wspólnie z Romanem Kołtoniem z Polsatu Sport mieliśmy okazję poznać szkoleniowca Korony przy okazji konferencji "Bezpieczny Stadion". Przez aferę klapkową wyleciał Hiszpan Gino wyjaśnił też aferę klapkową, w efekcie której z Korony wyleciał Miguel Palanca. - Wprowadziłem zasadę, że skoro jesteśmy na zgrupowaniu sportowym, to na posiłki schodzimy w obuwiu sportowym, a nie w klapkach. Mimo tego na jeden z posiłków połowa drużyny zeszła w klapkach. Zawołałem kapitana i poprosiłem, aby jednak drużyna zastosowała się do tego zalecenia. Na kolejne posiłki wszyscy posłuchali, poza Palancą, a gdy zwróciłem mu uwagę, zaczął na mnie bluzgać po hiszpańsku. Miał pecha, bo zrozumiałem jego słowa. Nie miałem nic do niego jako piłkarza, chodziło tylko o jego brak szacunku do mnie, całego sztabu i drużyny - opowiada Lettieri. - Przy okazji spotkania z radą drużyny okazało się, że główne problemy nie dotyczyły mnie, moich zasad, tylko były związane z przejęciem klubu. Wszystko zostało wyjaśnione i od tego czasu piłkarze są punktualni, dobrze trenują, chodzą we właściwym obuwiu. Od tego czasu nie nałożyłem żadnej kary. Nie doszło nawet do jednego spóźnienia i nikt nie narzeka na polską mentalność - tłumaczy. Palanca musiał odejść. A jak było z rzekomym wyzywaniem piłkarzy od "Polaczków"? Gdy pytamy o to, bezradnie kręci głową zarówno Lettieri, a jego asystent David Pietrzkiewicz rozkłada ręce. - Jak mógłbym obrażać Polaków, skoro żyjąc w Niemczech sam jestem obcokrajowcem (Lettieri jest Włochem - przyp. red.). Mój drugi trener Pietrzkiewicz jest Polakiem, trener bramkarzy Dreszer tak samo. Nigdy w moim zwyczaju nie było obrażanie piłkarzy - opowiada Gino. Pietrzkiewicz dodaje: - Ani po niemiecku, ani po włosku nie ma takiego słowa jak "Polaczki". To wszystko było wymyślone. Liga jaka jest, każdy widzi i wypadek, który odmienił wszystko Gino nie kryje, że przed przyjazdem do Polski miał większe oczekiwania co do poziomu umiejętności technicznych piłkarzy. Nie podoba mu się również fakt, że przy pierwszej nadarzającej się okazji każdy utalentowany zawodnik wyjeżdża za granicę. - Ale i tak, wbrew tym faktom, liga jest ciekawa - uważa. Marzył, by zostać piłkarzem i miał ku temu predyspozycje. - Byłem bardzo dobrym juniorem, na poziomie takich zawodników jak Ludwig Koegl - porównuje Lettieri. Koegl z Bayernem i VfB Stuttgart zdobył sześć razy mistrzostwo Niemiec. Piłkarską karierę Lettieriego zakończył wypadek - potrącił go samochód.- Miałem zaledwie 16 lat i mój świat się zawalił. Kolana zostały zdruzgotane. Przeszedłem cztery operacje w Niemczech i kolejną we Włoszech. One pozwoliły mi odzyskać sprawność, ale nie wysoką formę, a moim celem ny było pogrywanie w trzeciej lidze, tylko podbój Bundesligi - zaznacza.Mógł zostać przy zawodowej piłce, ale już tylko w roli trenera. Zaczął pracować jako szkoleniowiec bardzo szybko, w wieku 27 lat, prowadząc rezerwy TSV 1860 Monachium. - Już wtedy współpracowałem z trenerem pierwszego zespołu - Wernerem Lorantem, gdy graliśmy przeciwko Bayernowi Giovanniego Trapattoniego - wspomina. Na wyższy szczebel wspiął się w 2000 roku, gdy objął pierwszy zespół FC Augsburg i wygrał z nim III ligę, a jednak i tak musiał odejść. - Taki jest los trenera, musiałem się z tym pogodzić. Po naszym awansie prezes powiedział: "Ja chcę awansować do Bundesligi, dlatego muszę mieć trenera z tej ligi". Ale to ja dałem podwaliny pod sukces tego klubu - chwali się Gino i zaznacza, że w każdym klubie zagrzał dłużej miejsca, a wyjątek stanowi SV Darmstadt 98, w którym trenerkę godził z dziewięciomiesięcznym kursem w akademii trenerskiej w Kolonii. Oprócz teorii wzbogacał też praktykę, m.in. na stażach trenerskich u Fabia Capello w Romie, czy u Trapattoniego do Salzburga, do von Hesena. - Wypracowałem własny styl na bazie włoskiej taktyki i niemieckiego porządku, solidności - podkreśla. Do Polski trafił przez przypadek, dzięki menedżerowi, który próbował mu wcisnąć dwóch piłkarzy, gdy pracował w Duisburgu. Menedżer ów dobrze znał obecnego właściciela kielczan - Dietera Burdenskiego.- Powiedziałem mu, że ci zawodnicy nie nadają się do Duisburgu, ale jego pointa była taka, że "Robisz dobrą robotę w Duisburgu, jeszcze się kiedyś spotkamy" - wspomina z uśmiechem Gino. I faktycznie, za sprawą owego menedżera, do Gina zadzwonił Burdenski. - Kupiłem klub w Polsce, chciałbym, żebyś wprowadził zwyczaje niemieckie, przy poszanowaniu polskiej mentalności. Jesteś Włochem, dogadasz się z Polakami, poradzisz sobie - namawiał skutecznie nowy właściciel. Lettieri, zapytany o to, czy nie brakuje mu skutecznego napastnika, uśmiecha się i przypomina jedyną klasyfikację, oprócz tej fair play, w jakiej prowadzi w lidze Korona. Chodzi o liczbę oddanych strzałów - ponad 16 na mecz (drugi Górnik strzela 15,92 razy na spotkanie), a przełożyło się to na zdobycie tylko 17 bramek (dla porównania, Górnik ma ich 28). - Za cały komentarz wystarczy fakt, że naszym najlepszym strzelcem nie jest napastnik, tylko skrzydłowy Ivan Jukić, który ma trzy gole - przypomina Lettieri. - Owszem, gdybyśmy mieli w składzie Angulo, czy Carlitosa, to być może bylibyśmy pierwsi w tabeli, ale i tak nie oddawałoby to prawdy o naszym potencjale. Z naszego składu, jaki figuruje na Transfermakrt pięciu piłkarzy nie widziałem ani razu, a czterech ma poważne kontuzje, przez co mamy do dyspozycji tylko 16 zawodników, a gramy przecież na dwóch frontach, bo awansowaliśmy w Pucharze Polski. Czekają nas maratony po trzy mecze w tygodniu, więc musimy sobie poradzić, grając w 16, choć nie będzie to łatwe - tłumaczy Gino. Lettieri nie zniechęca się wąską kadrą. z całą ekipą robi wszystko, by Korona pięła się w tabeli. - Jednocześnie trzeba być realistą: przed sezonem prawie każdy mówił, że Korona spadnie z Ekstraklasy. Gdy patrzę na całą ligę, to widzę, że Górnik Zabrze, Lech Poznań, Zagłębie Lubin, Jagiellonia, Legia i Lechia to szóstka z potencjałem większym od naszego - wylicza trener kielczan. Jaki jest cel na ten sezon dla Korony? - Jeśli awansujemy do pierwszej ósemki, będzie to dla nas wywalczenie miejsca premiowanego kwalifikacją do Ligi Europejskiej - uważa Gino Lettieri. Odpadli z pucharów przez za krótkie wakacje Na koniec zapytaliśmy go o diagnozę choroby europejskiej polskich klubów, które odpadają we wczesnych fazach eliminacji, najczęściej ze słabszymi i niżej notowanymi zespołami, jak Legia z Sheriffem Tyraspol, czy Jagiellonia z Gabalą. - Zarówno Lech, Jagiellonia, jak i Arka mogły awansować do Ligi Europejskiej, nie były znacznie gorsze od rywali, ale po zaledwie dwutygodniowej przerwie po ubiegłym sezonie, zakończonym morderczymi siedmioma kolejkami finału ligi, niemożliwe było przygotowanie wystarczająco dobrej formy. W tak krótkiej przerwie organizmy nie zdążyły wypocząć - analizuje Lettieri. Taką samą przyczynę poddawali inni trenerzy: zwolniony już z Legii Jacek Magiera i Kiko Ramirez z Wisły. Sęk w tym, że naszym klubom zdarza się równie szybko odpadać z pucharów w parzystych latach, gdy z okazji ME, czy MŚ liga kończy się w maju i jest dużo czasu na odpoczynek, a także przygotowania. Być może dzięki pracy takich ludzi jak Lettieri to się kiedyś zmieni. Zobacz zestaw par ćwierćfinałowych Pucharu Polski Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Lotto Ekstraklasy Michał Białoński