Ekstraklasa - wyniki, terminarz, tabela - kliknij tutaj! Piłkarze Macieja Skorży przez 90 minut człapali po boisku w Lubinie. Zagrali bez ambicji, woli walki i charakterystycznego w poprzednim sezonie pazura. Zagłębie nie było piłkarsko lepsze, ale zdeterminowane i głodne zwycięstwa nad mistrzem Polski. To wystarczyło, by pokonać pogrążającego się w kryzysie Lecha. Jeśli poznaniacy nie nastawią budzika i szybko się nie otrząsną, to dwumecz z Videotonem w 4. rundzie el. Ligi Europejskiej rysuje się w czarnych barwach. Powody do optymizmu? Być może jedynie taki, że Węgrom w lidze idzie ostatnio równie słabo. W piątek pierwsze ostrzeżenie goście dostali już w piątej minucie. Krzysztof Janus dogrywał do Michala Papadopulosa, a źle ustawiony był Marcin Kamiński i powinno być 1-0, ale Czech nie wykorzystał doskonałej piłki. Chwilę potem już sam Janus wziął na siebie odpowiedzialność i dokładnym strzałem pokonał Jasmina Buricia i znów słabiutko zachowała się obrona. Jakby problemów Lecha było mało, to już na początku spotkania z kontuzją barku z boiska zszedł Gergo Lovrencsics i mało prawdopodobne, by wystąpił w kolejnym meczu. Tuż przed przerwą podwyższył Rakowski, który wykorzystał katastrofalne błędy w obronie gości. Lechici mają chyba w pamięci dwumecz z FC Basel, bo ich obrona była jak szwajcarski ser - dziurawa. Marazm mistrza Polski trwał w najlepsze. Skorża postawił wszystko na jedną kartę i w przerwie dokonał dwóch zmian (a wcześniej Formella wszedł za Lovrencsicsa). Efekt? Piłkarze Lecha biegali po boisku tak samo wolno, podawali tak samo niedokładnie, a wynik... pozostawał taki sam. Wydaje się też, że gospodarzy skrzywdził sędzia Tomasz Musiał. Nie zauważył ewidentnego zagrania w polu karnym jednego z graczy Lecha. Za to zagranie lubinianom należał się rzut karny. Wówczas pewnie kibice powiedzieliby "jest po meczu". Z tym że chyba właśnie takie słowa utkwiły piłkarzom Lecha jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. W doliczonym czasie gry goście zdobyli bramkę, ale taką, jaka była gra "Kolejorza" w tym meczu. Na strzał rozpaczy zdecydował się kapitan Łukasz Trałka, ale uderzał tak niefortunnie, że piłka spadła na głowę Marcina Robaka, który skierował ją do siatki. Z taką grą mistrz Polski nie ma prawa obronić trofeum. Jeśli szybko w Poznaniu coś się nie zmieni, zimę "Kolejorz" spędzi w dolnej połowie tabeli. Bo skoro mistrza bije beniaminek, to znaczy, że może to zrobić każdy. Łukasz Szpyrka Obserwuj @L_Szpyrka Zagłębie Lubin - Lech Poznań 2-1 (2-0) Bramki: Janus (7.), Rakowski (45.) - Robak (90. +3.) Żółte kartki: Rakowski - Kędziora. Zagłębie Lubin: Forenc - Todorovski, Guldan, Jach, Cotra - Rakowski, Tosik, Janoszka, Janus, Vlasko (34. K. Piątek) - Papadopoulos. Lech Poznań: Burić - Ceesay, Kamiński, Kadar, Kędziora - Trałka, Tetteh (46. Linetty), Lovrencsics (12. Formella), Holman (46. Thomalla), Kownacki - Robak. Sędziował: Tomasz Musiał z Krakowa. Widzów: 10217. Ekstraklasa - wyniki, terminarz, tabela - kliknij tutaj!