Fan Zagłębia, który wdrapał się na ogrodzenie i kilkunastu jego kolegów zapalili race świetlne. Jeden z pilnujących porządku ochroniarzy podszedł i z odległości kilku metrów psiknął gazem łzawiącym w kierunku niesfornego kibica. Mieszanka gazu i zimnego na ogół płomienia z racy okazała się być piorunująca. Na ułamek sekundy sympatyk Zagłębia zamienił się w żywą pochodnię! W żywą tylko dlatego, że w mgnieniu oka ogień zgasł. W przeciwnym razie mielibyśmy spalonego, bądź poważnie poparzonego człowieka.Rozumiemy rugowanie ze stadionów pirotechniki, ale powinno się to odbywać cywilizowanymi sposobami. Czy ochroniarz nie powinien mieć na tyle rozsądku, by wiedzieć, że gaz łzawiący w połączeniu z ogniem racy może stanowić mieszankę wybuchową?!Pewne jest jedno - zdjęcie z dramatycznej sceny obiegło świat. Umieścił je na swym Twitterze m.in. Inside World Football. Najważniejsze, że nikomu nic się nie stało. Kibic "Miedziowych" zaraz po tym jak zgasł, opuścił ogrodzenie i schował się w tłumie. Pewnie racy długo do ręki nie weźmie. <a href="http://sport.interia.pl/forum/co-sadzisz-o-o-incydencie-podczas-meczu-slask-wroclaw-zaglebie-lubin-tematy,dId,2417340">Co sądzisz o incydencie z płonącym kibicem? Dyskutuj na forum!</a>