<a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/el-le-zaglebie-lubin-partizan-belgrad,4498">Kliknij tutaj, aby zobaczyć zapis relacji na żywo!</a> <a href="http://m.interia.pl/na-zywo/relacja/el-le-zaglebie-lubin-partizan-belgrad,id,4498">Kliknij tutaj, aby zobaczyć zapis relacji na żywo na urządzenia mobilne!</a> Lipcowa rywalizacja w europejskich pucharach i dobra gra polskiego zespołu? Wydawało się, że przy takim równaniu trudno postawić znak równości. Zagłębie Lubin pokazało jednak, że można i w emocjonującym meczu wyeliminowało z pucharów słynny Partizan Belgrad. Przyzwoitą piłkę lubinianie zaprezentowali już w Belgradzie, gdy nie pozwolili strzelić gola ofensywnym Serbom. Remis 0-0 został w Polsce odebrany jako miła niespodzianka, bo choć to nie ten sam Partizan, co kilkadziesiąt lat temu, marka tego klubu wciąż dużo znaczy w Europie. Na Dolny Śląsk podopieczni trenera Ivana Tomicia przyjechali bez największej gwiazdy - Walerego Bożinowa, który podobno ma problemy... z nadwagą. Gole w Polsce miał strzelać Miroslav Radović, który przez wiele lat biegał po boiskach Ekstraklasy. Zapału jemu i jego kolegom wystarczyło na 10 minut. Później inicjatywę przejęli gospodarze. Zagłębie pokazało ciekawą piłkę. Nie ograniczało się jedynie do defensywy, a przez to kibice w Lubinie nie mogli się nudzić. Najpierw Lubomir Guldan próbował sprytnego strzału z dystansu, a kilka minut później niecelnie uderzał Krzysztof Piątek. Ten sam piłkarz był bardzo bliski pokonania Bojana Szaranova w 31. minucie, ale jego strzał głową obronił serbski bramkarz. Po tej sytuacji fani z Lubina poderwali się z miejsc, a wśród nich był... Filip Starzyński. Reprezentant Polski jest bliski podpisania kontraktu z Zagłębiem, a jego przyszłość powinna się wyjaśnić w ciągu kilku dni. Tuż przed przerwą obudzili się goście. Potężnie zbudowany stoper Cedric Gogoua próbował głową, ale nie trafił do bramki. W drugiej części gra się zaostrzyła, ale to efekt nieudolności ukraińskiego sędziego Anatolija Abdula, który pozwalał na zbyt wiele. Np. w pierwszej połowie nie przerwał gry, gdy przez dobre kilkadziesiąt sekund na boisku leżał i zwijał się z bólu Everton Luiz. W drugiej części sędziowianie wcale nie wyglądało lepiej. Podobnie jak gra Partizana. Goście byli zaskoczeni nieustannymi atakami Zagłębia. Może i zbyt rzadko kończyły się one strzałami, ale pomysłowości i rozpędu lubinianom nie można odmówić. Najaktywniejszy był Arkadiusz Woźniak, który szalał na prawym skrzydle, a jego dośrodkowania z rzutów wolnych sprawiały dużo kłopotów przyjezdnym. Sporo wniosło też wejście Jana Vlaski. Słowak pokazał kilka ciekawych zagrań i był bliski strzelenia gola. Przemknął prawą stroną, a piłka po jego strzale przeleciała minimalnie nad poprzeczką. Partizan też nie czekał na dogrywkę, tylko w ostatnim kwadransie wziął się do pracy. Aktywny był 21-letni Czarnogórzec Marko Janković, ale największe zagrożenie stwarzał Radović. W 78. minucie zakręcił lubińskimi obrońcami i strzelał z dystansu, a piłka, po rykoszecie, o centymetry minęła bramkę Martina Polaczka. Końcówka należała jednak do gospodarzy. W 83. minucie Vlasko wrzucił piłkę z prawego skrzydła, a Woźniak mocno zgrał ją w środek pola bramkowego licząc na błąd stoperów. Mało brakowało, by jego sprytny plan się powiódł! Gogoua interweniował tak niefortunnie, że piłka niemal wpadła do bramki. W podstawowym czasie gry gole nie padły, a o awansie do kolejnej fazy musiała zdecydować dogrywka i ewentualne rzuty karne. Dodatkowy czas lepiej zaczęli goście, którzy raz po raz ostrzeliwali bramkę Polaczka. Lubinianie też mieli okazje, a bodaj najlepszą zmarnował Vlasko, po którego strzale z dystansu piłka minęła słupek o kilka centymetrów. Trener Pior Stokowiec dał swoim piłkarzom wyraźny sygnał - ściągnął z boiska jedynego napastnika Krzysztofa Piątka, a w jego miejsce wprowadził pomocnika Jakuba Tosika. Zagłębie miało dotrwać do rzutów karnych, ale taki sam plan mieli piłkarze z Belgradu. I obie drużyny w koncu się doczekały, choć to niespodziewanie Tosik mógł zostać bohaterem jeszcze w dogrywce. Piłka spadła mu na nogę tuż przed polem karnym, a ten bez zastanowienia uderzył z całych sił nad poprzeczką. Gdyby chwilę poczekał, przymierzył, rzuty karne wcale nie byłyby potrzebne. To samo może powiedzieć Duszan Vlahović, który miał stuprocentową sytuację w samej końcówce, ale podobnie jak Tosik, chybił. O awansie zdecydowały rzuty karne, które lepiej wykonywali lubinianie. W III rundzie el. LE Zagłębie zmierzy się z duńskim Sonderjyske, które wyeliminowało norweskie Stroemsgodset. Pierwszy mecz odbędzie się 28 lipca w Lubinie, rewanż tydzień później w Danii. O awansie zdecydowały rzuty karne, które lepiej wykonywali lubinianie. Ostatniego wykorzystał Vlasko, który został bohaterem konkursu. Podobnie jak Polaczek, który w przedostatniej próbie obronił strzał Nemanji Mihajlovicia. - Do wszystkich pracodawców: musicie odpuścić wszystkim kibicom Zagłębia jutro w pracy, bo dzisiaj w nocy świętujemy! - wykrzyknął spiker na stadionie w Lubinie. I trudno się dziwić, bo wyeliminowanie Partizana trzeba potraktować jak duży sukces. Zagłębie Lubin - Partizan Belgrad 0-0 (0-0), w rzutach karnych: 4-3 Rzuty karne: I seria: 0-0 Braszanac (przestrzelił) - 0-1 Janus II seria: 1-1 Ilić - 1-2 Guldan III seria: 2-2 Duriczković - 2-2 Todorovski (Szaranov obronił) IV seria: 3-2 Janković - 3-3 Woźniak V seria: 3-3 Mihailović (Polaczek obronił) - 3-4 Vlasko Zagłębie: Polaczek - Todorovski, Dąbrowski, Guldan, Cotra, Kubicki, Ł. Piątek, Janoszka (74. Janus), Rakowski (61. Vlasko), Woźniak, K. Piątek (101. Tosik). Partizan: Szaranov - Vulicević, Gogoua, Milenković, Bogoszavac (120. Duriczković), Braszanac, Everton Luiz, Mihailović, Radović (91. Ilić), Janković, Dżurdzić (71. Vlahović). Widzów: 11 279 Z Lubina Łukasz Szpyrka