W Dzierżoniowie już wszystko jest zapięte na ostatni guzik i wszyscy wyczekują środy, kiedy przyjedzie tam lider Ekstraklasy. Dyrektor klubu Adam Bagiński przyznał, że przygotowania do meczu trochę go zaskoczyły. - Musiałem kilka kwestii uzgodnić z Jagiellonią, a tam od każdej sprawy jest... osobny człowiek. Trzeba było się nadzwonić, aby wszystko dopiąć. U nas wszystko ogarniają jedna, dwie osoby - przyznał z uśmiechem. Dla Lechii pojedynek z "Jagą" będzie historyczny, bo po raz pierwszy zagra w meczu o stawkę z przedstawicielem Ekstraklasy. Drużyna z Dzierżoniowa mierzyła się już z Śląskiem Wrocław, Wisłą Kraków, a także Legią Warszawa, ale z tymi dwoma pierwszymi to było w drugiej lidze (dzisiejsza pierwsza), a z tą ostatnią rozegrała tylko sparing. Trener Zbigniew Soczewski powiedział, że dla jego podopiecznych to wielkie wyzwanie, ale przede wszystkim przygoda. - Nie przygotowujemy się jakoś specjalnie do tego meczu, bo to nie miałoby sensu. Różnica klas jest zbyt duża, poza tym znamy swoje miejsce w szeregu. To nie znaczy jednak, że nie zależy nam na Pucharze. Wręcz przeciwnie. Chcemy pokazać się z jak najlepszej strony, powalczyć o korzystny wynik, ale najważniejsza jest liga, bo w niej gramy cały rok, a nie jeden mecz - tłumaczył. Lechia gra w trzeciej grupie trzeciej ligi i na razie nie radzi sobie najlepiej, bo po dziewięciu kolejkach ma siedem punktów i zajmuje odległe 16. miejsce. Soczewski nie ukrywa, że jego piłkarzom będą drżeć nogi przed pierwszym gwizdkiem w środę. - Mogę im tłumaczyć, że nie ma się co bać, ale oni sami muszą sobie to poukładać w głowie. Myślę, że z biegiem gry trema minie. Oby tylko przetrzymać pierwsze minuty, nie dać się stłamsić i później będzie już tylko lepiej. Mam przynajmniej taką nadzieję. Gdyby udało nam się w regulaminowym czasie nie przegrać, będzie wielki sukces - dopowiedział. Kameralny stadion w Dzierżoniowie może pomieścić około czterech tysięcy kibiców, ale włodarze klubu nie spodziewają się takiej frekwencji. - Kompletu nie będzie, ale na pewno przyjdzie więcej kibiców niż na normalny ligowy mecz. Chcielibyśmy, aby to było święto piłki nożnej w Dzierżoniowie. Nie łudzimy się, że uda nam się ograć Jagiellonię, ale z drugiej strony to rywale muszą wygrać, a my tylko możemy. Jak przegramy, świat się nie zawali. Może zdarzy się wielka sensacja, bo taką byłby nasz awans? - nadmienił Bagiński. Włodarze Lechii przyznają, że mecz z przedstawicielem Ekstraklasy może być doskonałą okazją, by któryś z miejscowych graczy zwrócił na siebie uwagę. To w zespole z Dzierżoniowa przygodę z piłką nożną zaczynali Krzysztof Piątek (później Zagłębie Lubin, Cracovia, a obecnie Genoa CFC) oraz Jarosław Jach (Zagłębie Lubin, Crystal Palace, z którego wypożyczony jest tureckiego Caykur Rizespor). - Chcemy, aby przygoda z Pucharem Polski trwała jak najdłużej, ale jesteśmy realistami. To będzie starcie zawodowców, którzy żyją z gry w piłkę nożną, z amatorami, którzy bawią się w futbol. Chciałbym, abyśmy stworzyli fajne widowisko, o którym kibice jeszcze długą będą rozmawiać - podsumował trener Lechii. Początek meczu Lechia - Jagiellonia w środę o godz. 16. <a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-P-polska-puchar-polski-1-runda,cid,672" target="_blank">Puchar Polski. Sprawdź terminarz</a>