Mający ledwie 17 punktów na koncie i przegrywający do przerwy z białostocczanami dwoma golami Niebiescy, po przerwie nie mieli nic do stracenia i rzucili się do odrabiania strat. W końcu do siatki, już w doliczonym czasie, udało się trafić z karnego Piotrowi Ćwielongowi. To, że piłka wcześniej nie wylądowała w siatce zespołu z Podlasia, to głównie zasługa Kelemena. W drugiej części doświadczony bramkarz wygrał pojedynki sam na sam z Patrykiem Lipskim, Miłoszem Przybeckim czy w kapitalnym stylu wybronił piłkę po strzale głową Jakuba Araka. - Były to dwie różne polowy. W pierwszej graliśmy mądrze i zdobyliśmy dwie bramki. W drugiej było trochę kłopotów i pracy, bo Ruch zagrał agresywniej i byliśmy pod presją. Było trochę kłopotów i pracy. Dobrze jednak, że udało się utrzymać te prowadzenie i zdobyć trzy punkty, co cieszy i mnie i chłopaków. Na wyjazdach gramy lepiej niż u siebie. Teraz pora, żeby i na własnym stadionie się przełamać - mówił Interii po meczu w Chorzowie 36-letni Kelemen, mocny punkt lidera Lotto Ekstraklasy w tym sezonie. Michał Zichlarz, Chorzów