- Jutro i pojutrze będzie rozmowa z zawodnikami. Na pewno powiem im, że po raz ostatni chcę widzieć tak grającą na wyjeździe drużynę - zapowiedział bułgarski szkoleniowiec. - Gdybym miał porównywać mecz dzisiejszy z meczem w Krakowie z Wisłą, to mogę powiedzieć, że pierwszy raz w mojej karierze trenerskiej zdarzyło się, że bramki straciliśmy w taki kuriozalny sposób. Jeżeli tego nie poprawimy, nie będziemy wygrywać - mówił Petew. - Musimy pracować, by wyeliminować te błędy. Na razie w tej rundzie pokazujemy dwie twarze - jedną w meczach u siebie i drugą w meczach wyjazdowych - dodał. Szkoleniowiec Jagiellonii, mimo pechowo straconych bramek nie miał wątpliwości, że rywal zasłużył na wygraną. - Problemem Jagiellonii było to, że przegrywała wszystko - pierwszy pojedynek, dryblingi, rywalizacje w powietrzu, a że Legia ma zawodników klasowych, która to bezlitośnie wykorzystywała. Przy pierwszej bramce możemy mówić o braku szczęścia (rykoszet - przyp. ok), ale Legia była zdecydowanie lepsza - zaznaczył trener z Białegostoku. Z czego wynika słabość Jagiellonii, która miała walczyć o to, by grać o czołowe pozycje, a tymczasem w tym roku zespół z Podlasia przegrał w Krakowie z Wisłą 0-3, zremisował u siebie z Koroną Kielce 0-0 i teraz uległ Legii 0-4?- Z mojej perspektywy problem leży w głowie, to kwestia mentalności. U siebie zespół jest dużo bardziej pewny siebie, ale gra na wyjeździe i wtedy jakość drużyny spada o 30-40 procent. Przegraliśmy nie dlatego, że graliśmy na Legii, ale dlatego, że to był kolejny mecz wyjazdowy. W tej chwili to jest moja diagnoza, ale musze poszukać odpowiedzi rozmawiając z zawodnikami - mówił Petew. ok z Warszawy