INTERIA.PL: Gdy grał pan w Niemczech często dopadały pana kontuzje. Z pańskim zdrowiem jest już w porządku? Radosław Kałużny: Gdzieś od roku kontuzje mnie omijają. Roczny pobyt na Cyprze zrobił mi dobrze. Łatwiej Panu znosić upały panujące w Polsce? - Tam jest inny klimat. Fakt, że temperatury są wyższe, ale też jest zupełnie inne powietrze.Najważniejsze, żebyśmy się dobrze przygotowali do sezonu. Pańscy koledzy z Jagielloni narzekają, że trenujecie strasznie ostro. Jak to się ma w odniesieniu do tego, co przechodził pan w Niemczech, gdzie podobno przygotowania są najtrudniejsze w Europie? - My się śmiejemy, że mamy gości na plecach - tak ciężko biegamy. Było ciężko podczas przygotowań w "Jadze", nie ma co ukrywać. Dużo biegaliśmy, ale od tego jest okres przygotowawczy. Przecież wiadomo, że my nie będziemy zespołem technicznym, który dominuje walorami czysto piłkarskimi i wygrywa mecz za meczem tak jak Legia, czy Wisła. Każdy punkt będziemy musieli wywalczyć. Dlatego będziemy bazowali przede wszystkim na przygotowaniu fizycznym. Czy beniaminek ekstraklasy - Jagiellonia, jest dobrze zorganizowanym klubem? - Ciężko mi ocenić. Na razie jestem w Jagielloni dwa tygodnie. Nie mamy lekko. Brakuje nam boisk do trenowania. Jeździmy po okolicznych ośrodkach, żeby móc to robić. Ostatnio jechaliśmy aż na Śląsk, by potrenować. W drodze powrotnej zahaczyliśmy o Kraków, by zagrać sparing z Wisłą (1:1). Myślę, że to wszystko nie przeszkodzi nam w przygotowaniu. Skład macie dosyć szeroki - dwie "jedenastki". Jaki macie cel na nowy sezon? - Przede wszystkim chcemy się utrzymać w ekstraklasie. Myślę, że skład się jeszcze wzmocni takimi chłopakami, którzy pomogą nam zrealizowaniu zadania. Sądząc po sparingu z Wisłą, naprawdę to nieźle wyglądało. Walczyliśmy, staraliśmy się. Gdybyśmy lepiej wykończyli kilka akcji, to mogliśmy i wygrać. Z drugiej strony jednak to był tylko sparing. W lidze będzie znacznie trudniej. Owszem, możemy bazować na tym, co pokazaliśmy przeciw krakowianom, ale czeka nas jeszcze dużo pracy. Planuje pan jeszcze piłkarskie wojaże zagraniczne? - Nie, mam już ich dosyć. Planuję jeszcze z dwa - trzy lata pograć w Polsce. Nie wiem, czy w Jagiellonii - z nią podpisałem tylko roczny kontrakt. Śledził pan polską ligę z zagranicy? Jak wygląda jej porównanie z ligą , w której grał Kałużny przed wyjazdem do Energie Cottbus? - Poziom naszej ligi poprawił się. Widać to zresztą po reprezentacji. Pojawiło się w niej kilku młodych chłopaków. Trzeba im dać czas. Przychodzą też z zachodu trenerzy, którzy prezentują dobry warsztat. Z zachodu wracają też piłkarzy tacy jak Jerzy Brzęczek, Kamil Kosowski, czy pan. Moda na powroty? - Dokładnie, ale dobrze że tak się dzieje! W ten sposób liga może zyskać. Chłopaki grali w dobrych klubach doświadczyli się, a teraz młodzi mogą się od nich nauczyć. W ten sposób poziom ligi powinien jeszcze bardziej pójść w górę. Tak samo, jak pojawienie się zagranicznego trenera. Myśli pan o reprezentacji? - Dla mnie to już temat zamknięty. Niech teraz grają młodsi. Rozmawiał: Michał Białoński, INTERIA.PL