W poprzednim sezonie Gryszkiewicz, który piłkarskiego abecadła uczył się w młodzieżowym Gwarku Zabrze, grał regularnie, wystąpił w 22 spotkaniach Ekstraklasy. Wszystko skończyło się wraz z przyjściem do klubu latem zeszłego roku Erika Janży. Słoweniec jest mocnym puntem zespołu i zmonopolizował występy na lewej stronie defensywy. To sprawiło, że i Gryszkiewicz i inny lewy obrońca Michał Koj siedzą na ławce. Ten drugi zaliczył kilka ligowych gier. Gryszkiewicz do wczoraj żadnej. Wydawało się, że pod nieobecność pauzującego za cztery żółte kartki Janży szansę od początku dostanie Koj, tymczasem trener Marcin Brosz postawił na 20-latka, który, jak inni obrońcy we wtorkowym meczu, nie zawiódł. W zakończonym 0-0 spotkaniu przy Okrzei to bramkarze oraz obrońcy obu zespołów należeli do najlepszych na murawie. - Myślę, że w kontekście tych naszych zmagań, to ważna zdobycz. Wywozimy przecież jeden punkt z trudnego terenu, gdzie potknął się niejeden zespół. Mogliśmy nawet wygrywać to spotkanie, ale zabrakło skuteczności. Cieszymy się też z tego, że udało się zagrać na zero z tyłu, to dla nas obrońców bardzo ważne. Zastąpić Erika nie jest łatwo, bo to dobry zawodnik, a mnie w tym sezonie brakuje trochę tych minut na ligowych boiskach - mówił Gryszkiewicz.