Trzeba przyznać, że "Biała Gwiazda" w meczu w Zabrzu miała swoje szanse i okazje. W pierwszej połowie w słupek trafił dobrze grający Dawid Abramowicz, a potem w poprzeczkę - Stefan Savić. Także "Górnicy" mieli swoje sytuacje, było to w drugiej połowie, ale dobrze bronił Mateusz Lis. - Trzeba powiedzieć, że Wisła ma z nami dobry bilans. Ostatnie dwa mecze z nami wygrała, a teraz zanotowała remis. Ciężko się z nią gra. W pierwszej połowie wykazywała większą determinację, szybciej się poruszała. Nam z kolei tego brakowało, graliśmy za statycznie i nie wychodził pressing, który był naszym atutem we wcześniejszych spotkaniach. Do przerwy było jednak bez strat. W przerwie trener mówił, że gra będzie wyglądała inaczej i tak rzeczywiście było. Zaczęliśmy więcej i lepiej operować piłką, tak jak chcemy. Było też widać, że rywal nie wytrzymał tego meczu kondycyjnie - komentował po spotkaniu Martin Chudy. Mimo to skończyło się na wyniku 0-0. Po pięciu kolejkach, mimo straty punktów na swoim stadionie, zespół prowadzony przez Marcina Brosza nadal będzie liderował w tabeli. Górnik na swoim koncie ma 13 punktów i o cztery wyprzedza wicelidera - Raków Częstochowa. Wisła Kraków jest daleko w tyle. "Biała Gwiazda" na swoim koncie ma tylko trzy punkty. Po meczu nikt się za bardzo nie cieszył, także - co oczywiste - lider Ekstraklasy. - Za nami pięć kolejek, na swoim koncie mamy 13 punktów, to jest wszystko fajne, ale taki mecz, jak ten z Wisłą powinniśmy byli rozstrzygnąć na swoją korzyść, bo później może się okazać, że straconych w nim dwóch będzie nam brakowało - mówił po piątkowym spotkaniu na Stadionie im. Ernesta Pohla słowackim bramkarz zabrzańskiej jedenastki. Michał Zichlarz, Zabrze